Bundesliga przebudziła się po zimowej przerwie i od razu zaprezentowała swoją najlepszą stronę. Niemieckie drużyny postanowiły wynagrodzić fanom dwa miesiące przerwy, notując drugi najlepszy wynik w XXI wieku pod względem strzelonych goli (41 trafień). Aż w trzech spotkaniach zaobserwowaliśmy 6 lub więcej trafień! Punkty zgubił Bayern, zdeklasowane zostały Freiburg oraz Werder Brema, a kilka klubów musi jeszcze bardziej drżeć o zachowanie ligowego bytu. Z czego zapamiętamy 16. kolejkę Bundesligi?
Zimowa przerwa zaszkodziła Bayernowi
Remis z RB Lipsk? Owszem, to strata punktów, ale zarazem żaden powód do paniki. Ekipa Juliana Nagelsmanna wciąż ma przecież bezpieczne 5 punktów przewagi. Tak jak wspominaliśmy po spotkaniu, słabe zawody zagrał Jamal Musiala, niewiele jakości wnosił Alphonso Davies, a zadziwiające błędy popełniał Joshua Kimmich. Bayernowi brakowało lidera, który zrobiłby różnicę. Tak naprawdę, najlepszym graczem tej drużyny był Eric Maxim Choupo-Moting, który nie tylko strzelił gola, ale pracował także wracając do środka pola. Jego koledzy z ofensywy nie dali powodów do pochwał. Lipsk zadziwiająco łatwo zatrzymał ofensywne zapędy Bayernu, który po raz pierwszy od października zaliczył mecz ze współczynnikiem xG (expected goals) niższym niż 1.
Dwa następne spotkania Bawarczyków to potyczki z 1. FC Koln (które w tej kolejce wygrało 7:1 z Werderem) oraz Eintrachtem Frankfurt (3:0 z Schalke). Ile czasu potrzebuje machina z Monachium by zatrybić na nowo? Nagelsmann trzyma rękę na pulsie, ale ma przed sobą trudną zagwozdkę. Czy powinien dalej stawiać na ten sam skład czy jednak szukać zmian i nieco „zluzować” Musialę? Młody Niemiec „wygryzł” Thomasa Mullera, ale meczem z Lipskiem nie dał argumentu, że to on powinien być reżyserem gry Bayernu.
Hertha ma niewiele argumentów by utrzymać się w lidze
To już kolejny sezon, gdy ligowy byt Herthy Berlin znajduje się pod znakiem zapytania. Niestety, formuła utrzymania „rzutem na taśmę” tym razem może się wyczerpać. Drużyna ze stolicy Niemiec weszła w nowy rok przegrywając starcie z jednym z głównych rywali w dole tabeli – VfL Bochum. Zimą nie tylko nie wzmocniono zespołu, personalnie jest jeszcze słabszy niż jesienią. W następnej kolejce do Berlina przyjedzie rozpędzony VfL Wolfsburg i realne są dwa scenariusze. Albo logiką futbolu dojdzie do cudu i zwycięstwa Herthy, albo… to będą niemiłosierne bęcki.
Klub prowadzony przez Sandro Schwarza potrzebuje spadku, by zacząć od nowa. Obecnie obserwując ten zespół nie widać nawet jednego klasowego piłkarza. Sami przeciętniacy i niezły Dodi Lukabakio, który z Bochum pauzował akurat za żółte kartki. Jak długo można prześlizgiwać się z sezonu na sezon? VfL nie jest silną drużyną, ale pokazał stałe fragmenty, umiejętność przyśpieszenia gry. Hertha? No cóż… Przewidywalnie, nijako, bez błysku. Tymczasem Fredi Bobic zapowiedział już, że wzmocnień zimą już nie będzie…
Bundesliga musi uważać – Wolfsburg wrzucił 5. bieg
Gdybyśmy brali pod uwagę wyłącznie 5 ostatnich kolejek – nie znajdziemy lepszej drużyny w Bundeslidze niż VfL Wolfsburg. Bilans ekipy Niko Kovaca wynosi perfekcyjne 15 na 15 możliwych punktów – 17 strzelonych goli i ledwie 1 stracony. Zdemolowanie Freiburga 6:0 to kolejny sygnał, że „Wilki” stać na stawianie sobie odważnych celi. Skutecznością błysnął Jonas Wind, ale tak naprawdę trudno przyczepić się do któregokolwiek z piłkarzy Wolfsburga. Strata do wicelidera tabeli – Eintrachtu to dziś ledwie 4 punkty. Jeśli VfL nie złapie zadyszki, stać ich na podium. Ba! Będziemy mocno zdziwieni, jeśli nie zakończą sezonu przez takimi ekipami jak Union czy Freiburg.
Wolfsburg w pierwszych 11 kolejkach zaliczył ledwie 2 wygrane, a posada Niko Kovaca miała być niepewna. Od razu przypomina się jego epizod z Bayernem, gdzie rozbił na wyjeździe Tottenham 7:2, miał trzy kolejne zwycięstwa ale przegrał 1:5 z Eintrachtem Frankfurt i podjęto decyzję o jego zwolnieniu. W Wolfsburgu zachowano więcej cierpliwości, a Kovac po marnym początku sezonu dziś zbiera same pochwały. Podjął się wymagającego zadania i jest na dobrej drodze, by udowodnić swoją wartość.
Borussia wciąż ma te same problemy
Zwycięstwo 4:3 nad Augsburgiem przebiegło w dramatycznych okolicznościach. Możemy zachwycać się postawą Jude’a Bellinghama i Juliana Brandta, a także powrotem na murawę Sebastiena Hallera. Tylko… to była typowa Borussia Dortmund. W jednej chwili grająca bajeczny futbol, za moment głupio tracąca bramki. Bez poprawy gry defensywnej nie ma co liczyć na serię zwycięstw, a raczej spodziewać nieuchronnego potknięcia.
Gdyby tylko BVB przestało tracić gole w dziecinny sposób, mogliby zagrozić dominacji Bayernu Monachium. Różnica w tabeli to zresztą ledwie 7 punktów. Piłkarze z Dortmundu muszą się w końcu nauczyć, by grać nie tylko efektownie, ale czasem także bezwzględnie, by unikać niepotrzebnych nerwów. W meczu przeciwko Augsburgowi mieli dużą przewagę, oddali 27 strzałów a wygrali dosłownie rzutem na taśmę. Spójrzmy na samą 16. kolejkę – Wolfsburg był nastawiony na ofensywę, kreował wiele akcji (2.68 xG) i wygrał 6:0. Nie tylko nastawili się na strzelanie goli, ale także zabezpieczali swoje tyły. Borussia Dortmund w teorii stworzyła jeszcze większe zagrożenie pod bramką rywala (2.94 xG) i zwyciężyła 4:3, do końca walcząc o trzy punkty.
Steffen Tigges w końcu odpalił!
Od dawna należymy do fanklubu Steffena Tiggesa. 24-letni napastnik błyszczał w rezerwach Borussii Dortmund i mimo świetnych statystyk w pierwszym zespole (3 gole przez 103 minut gry) nigdy nie dostał poważnej szansy. Po transferze do Kolonii długo nie mógł złapać właściwego rytmu. W 16. kolejce w końcu pokazał na co go stać, strzelając 2 gole i zaliczając asystę z Werderem Brema. Nic dziwnego, że portal kicker.de wybrał go piłkarzem kolejki. Oczywiście, Werder robił bardzo dużo, by ułatwić rywalom zadanie – tak koszmarnych błędów w defensywie nie ogląda się często. Przychylamy się jednak do opinii niemieckich mediów – to może być runda Steffena Tiggesa! Ciekawostka – jeden z jego goli przeciwko Werderowi – strzelony z niemalże połowy boiska miał współczynnik xG wart 0.03.