W ostatnim meczu poniedziałkowej rywalizacji Amerykanie mierzyli się z Walijczykami na Ahmad bin Ali Stadium. W ostatecznym rozrachunku żadna z drużyn nie może cieszyć się ze zwycięstwa oraz zdobycia trzech punktów.
Amerykanie rozpoczęli spotkanie bardzo energicznie
Po drużynie z Ameryki Północnej było widać ogromną chęć do gry oraz zaangażowanie. Walijczycy zaś wyglądali od pierwszych minut niezwykle niemrawo. Ekipa Roba Page’a miała problemy, aby wymienić kilka dokładnych podań i cofnęła się do defensywy. Wyspiarze oddali posiadanie rywalom i pozwolili im operować piłką.
Już w 9. minucie Jankesi mogli dwukrotnie objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Weaha z prawego skrzydła, Joe Rodon był bardzo blisko pokonania własnego bramkarza. Z kolei chwilę później Sargent nie wykorzystał podania z drugiej strony boiska.
Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym Amerykanie zyskiwali przewagę
Udokumentowaniem ogromnej dominacji ekipy Gregga Berhaltera była sytuacja z 36. minuty. Wówczas, po świetnej akcji indywidualnej i podaniu Christiana Pulisica, Timothy Weah pokonał bramkarza drużyny Walii. Jednobramkowe prowadzenie utrzymało się aż do przerwy.
Na drugą część gry Amerykanie wyszli jeszcze bardziej naładowani energią. Już od początku Jankesi ruszyli z impetem, by jak najszybciej podwyższyć prowadzenie.
Choć zawodnicy Roba Page’a próbowali przeciwstawić się rywalom, to jednak brakowało im dokładności i pomysłu. Smoki zaliczały sporo strat oraz nie potrafili stworzyć groźnych akcji podbramkowych.
Z upływem kolejnych minut, sytuacja na boisku coraz bardziej się zmieniała
Od około 60. minuty zespół Walii zaczął zyskiwać coraz większą przewagę. Wyspiarze dłużej operowali piłką i odepchnęli rywali od swojego pola karnego. W 63. minucie Ben Davies był bardzo bliski pokonania amerykańskiego bramkarza, jednak ten zaliczył kapitalną interwencję.
Im dłużej trwało drugie czterdzieści pięć minut, tym Jankesi coraz bardziej tracili siły. Zawodnicy trenera Berhaltera nie grali już z takim polotem i momentami nie umieli wyjść nawet z własnej połowy.
Pomimo natłoku ataków wykonywanych przez Walijczyków, przez długi czas nie udawało im się doprowadzić do wyrównania
Amerykanie umiejętnie się bronili i utrzymali korzystny rezultat aż do 82. minuty. Wówczas Gareth Bale pewnie wykorzystał rzut karny i doprowadził do remisu. Tym samym po raz pierwszy na mundialu w Katarze mecz zakończył się remisem, a obie ekipy mogą dopisać do swojego konta po jednym punkcie.
Amerykanie mogą czuć pewien niedosyt po bardzo dobrej pierwszej połowie. Z kolei Walijczycy zaliczają całkiem udany start mistrzostw świata, do których powrócili po 64 latach rozłąki.