Oba zespoły przystępowały do tego spotkania w zupełnie różnych nastrojach. Newcastle miało nadzieję przedłużyć passę ligowych zwycięstw do pięciu, Chelsea natomiast chciała przerwać serię czterech spotkań bez wygranej w Premier League. Przerwę na mundial piłkarze obu drużyn spędzą w tych samych nastrojach, w których zaczynali to spotkanie. Newcastle – co jeszcze jakiś czas temu brzmiałoby komicznie – pokazało miejsce w szeregu Chelsea.
Gdyby ktoś zatrzymał się w czasie na rok to pomyślałby, że ktoś zamienił oba zespoły.
Biorąc pod uwagę który zespół znajdował się częściej przy piłce, tworzył więcej sytuacji, gdzie najczęściej toczyła się gra – jeszcze jakiś czas temu nie byłoby niczym dziwnym, gdyby Chelsea grała tak, jak dziś Newcastle, a Newcastle – tak, jak Chelsea. Sroki są jednak obecnie zupełnie innym zespołem. Odważnie maszerującym po europejskie puchary, a nie broniącym się przed utrzymaniem.
Pierwsza połowa? Do zapomnienia. A to przez nastawienie Chelsea do tego meczu. The Blues przyjechali na St. James’ Park się bronić. Jeśli oglądaliście mecz z Arsenalem w poprzedni weekend to obraz meczu wyglądał podobnie z tym, że Newcastle tworzyło mniej sytuacji od Kanonierów. W ofensywie piłkarze Grahama Pottera znowu nie mieli pomysłu. Nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce, wyjść spod pressingu, przenieść gry na połowę rywala. Wymowne były obrazki, kiedy już udawało im się zbliżyć do pola karnego Newcastle, a tam było maksymalnie trzech piłkarzy w niebieskich koszulkach. Chelsea po raz kolejny wyglądała na zespół, który wyszedł na mecz bez żadnego planu, ewentualnie ograniczał się on tylko do przesuwania za piłką i przeszkadzania rywalowi (bo to akurat dobrze im wychodziło). Gdybyśmy nie wiedzieli, że to zespół prowadzony przez Grahama Pottera to nie uwierzylibyśmy.
W drugiej połowie Newcastle utrzymywało optyczną przewagę.
Graham Potter próbował natomiast odmienić obraz meczu. W przerwie zdjął Azpilicuetę, a na placu gry pojawił się Pulisic. Potem z trójki środkowych obrońców i wahadłowych przeszedł na ustawienie z czwórką obrońców, ale niewiele to zmieniło. W końcu gospodarze dopięli swego i Willock strzałem z linii pola karnego dał swojemu zespołowi prowadzenie. W pełni zasłużone. Reakcja Chelsea po stracie bramki? Podobna, jak z Arsenalem. Czyli właściwie brak. Dla The Blues to już trzeci mecz bez trafienia do siatki rywala. Przerwa im się przyda.
***
Kibiców Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej