Manchester City jest najlepszą drużyną w Premier League…
Nie są liderem tabeli, ale po niedzielnych derbach Manchesteru chyba nikt nie ma wątpliwości, który zespół w Premier League jest obecnie najsilniejszy. Manchester City zagrał koncert dla fanów, którzy przyszli niedzielnego popołudnia na Etihad Stadium. Wynik 6:3 nie oddaje tego, jaką wyższość prezentowali piłkarze Guardioli nad rywalami. Gospodarze w drugiej połowie – którą rozpoczynali wygrywając już 4:0 – spuścili nogę z gazu. Gdyby Obywatele zagrali 90 minut na pełnej motywacji, intensywności i koncentracji to bez wątpienia mówilibyśmy o najlepszym występie jakiegokolwiek zespołu w tym sezonie Premier League.
Dziś zasadne staje się pytanie: czy ktoś jest w stanie zatrzymać ofensywę Manchesteru City, kiedy ta wejdzie na najwyższe obroty? Umiejętności techniczne każdego piłkarza, rozumienie gry, poruszanie się między liniami – to wszystko Manchester City już miał. Dodanie do tej maszyny Erlinga Haalanda, który co mecz bije jakieś rekordy sprawiło, że liczba goli jeszcze wzrosła. Obecnie zespół Pepa Guardioli strzela 3,6 bramki na mecz. Połączenie wykończenia i poruszania się w ataku Norwega z wizją gry i precyzją Kevina De Bruyne to kombinacja, której nie zatrzyma żadna defensywa. A zagrożenie przecież nie idzie tylko od nich. Najlepszy przykład – hat-trick Phila Fodena przeciwko Manchesterowi United.
>>> Czytaj więcej o derbach Manchesteru <<<
… ale Arsenal wcale nie jest daleko
Jeśli Arsenalowi czegoś brakowało w tym sezonie to zwycięstwa z rywalem z big six. Pierwszy taki test – patrząc przez pryzmat wyniku, bo gra była całkiem niezła – oblali przegrywając 1:3 na Old Trafford. W ten weekend potwierdzili jednak wysoką dyspozycję pokonując Tottenham w derbach północnego Londynu. Choć czerwona kartka Emersona Royala na pół godziny przed końcem podciągnęła narrację o zdominowaniu spotkania przez Arsenal to wcześniej również kontrolowali spotkanie, spychali rywala do głębokiej defensywy, tworzyli sobie więcej szans i dobrze kasowali potencjalne kontrataki Tottenhamu.
To był triumf zarówno jednostek, jak i kolektywu. Oprócz indywidualnego błędu Gabriela, który sfaulował w polu karnym każdy zawodnik mógłby zbierać pochwały. Arteta stworzył system, w którym zawodnicy mogliby grać ze sobą na pamięć, a ich atuty są w pełni wykorzystywane. Przez lata w Arsenalu zawsze czegoś brakowało. Jak uzupełniono lukę na pozycji X, to pojawiał się problem na pozycji Y. I tak w kółko. Na ten moment wydaje się, że Kanonierzy doszli do momentu, w którym ich podstawowa jedenastka jest kompletna, a jako zespół nauczyli się znacznie lepiej zarządzać meczem.
>>> Czytaj więcej o Arsenalu <<<
Brighton nadal będzie przyjemne do oglądania
Roberto De Zerbi rozpoczął pracę w Brighton od remisu 3:3 na Anfield. Oczywiście, po pierwszym spotkaniu warto wstrzymać się z daleko idącymi wnioskami, ponieważ w gruncie rzeczy to nadal był zespół, który tworzył Graham Potter. Ustawienie, personalia – nowy szkoleniowiec wyszedł z założenia, że nie będzie zmieniał czegoś, co tak dobrze działało w tym sezonie. Powody do optymizmu, iż Mewy nadal będą bardzo atrakcyjnym zespołem do oglądania dla bezstronnego widza mogliśmy znaleźć przede wszystkim w odważnym rozgrywaniu piłki i wychodzeniu spod pressingu zakładanego przez Liverpool (nawet jeśli nie był on na poziomie, do którego przyzwyczaili The Reds w ostatnich sezonach).
Brighton w meczu z Liverpoolem odważnie rozgrywało piłkę od własnej bramki czekając na pressing rywala i potrafili spod niego wyjść. Można było odnieść wrażenie, że Mewy jeszcze bardziej niż za kadencji Grahama Pottera stawiały na krótkie rozgrywanie piłki. Potwierdzają to też liczby. Brighton w żadnym meczu nie wymieniło więcej podań na własnej połowie.
Jan Bednarek zrobił pierwszy krok, aby wykorzystać szansę
Ze względu na przerwę reprezentacyjną Jan Bednarek był ostatnio popularnym tematem w Polsce. Zasadniczo opinia publiczna podzieliła się na dwa obozy. Jedna strona zaznaczała, że Bednarek od miesiąca nie gra w piłkę i może być ciężko przebić mu się do podstawowej jedenastki Aston Villi. Inni kontrowali, że pierwsze spotkanie odbyło się dzień po transferze na Villa Park, a kolejnym przeciwnikiem było Southampton, z którym Polak nie mógł zagrać, ponieważ z tego klubu został wypożyczony. Obie strony miały rację. Bednarek na razie nie grał z przyczyn niezależnych, ale ciężko było sobie wyobrazić, że nagle rozbije duet stoperów, który ostatnio zagrał na zero z tyłu, a wcześniej zremisował z Manchesterem City.
W niedzielnym meczu z Leeds Bednarek zaczął na ławce, ale wszedł w doliczonym czasie drugiej połowy ze względu na kontuzję lewego obrońcy, Augustinssona (Polak grał na środku). 26-latek dostał szansę i ją wykorzystał. Defensywa Aston Villi nie miała dużo pracy ze względu na to, że grała w przewadze jednego zawodnika i dominowała na boisku, ale kiedy Bednarek musiał się wykazać to bezbłędnie wykonywał swoje obowiązki. Przy obecnych problemach ze zdrowiem w linii defensywy The Villans (trzech bocznych obrońców jest kontuzjowanych, więc jeden ze środkowych obrońców, Ezri Konsa uzupełnia lukę na prawej obronie) Jan Bednarek prawdopodobnie za tydzień dostanie kolejną szansę. Teraz w jego rękach leży, aby ją wykorzystać.
Nottingham Forest to najgorszy zespół Premier League
W poniedziałkowy wieczór, na zakończenie kolejki otrzymaliśmy starcie pomiędzy dwoma ostatnimi w tabeli zespołami. Na boisku jednak jedna drużyna grała, a druga się przyglądało. W roli statystów wystąpili zawodnicy Nottingham Forest. Ekipa Steve’a Coopera wygrywając na początku sezonu z West Hamem (mocno szczęśliwie) nabrała nas wszystkich. Obecnie mają już pięć porażek z rzędu, a formacją, która funkcjonuje najgorzej jest defensywa. Ostatnie 4 mecze to aż 16 straconych goli. W meczu z Leicester trener zareagował przechodząc z piątki na czwórkę obrońców, ale efektów brak. Kontuzjowany jest Niakhate, który miał dobre wejście do zespołu, więc na środku defensywy grają zawodnicy, którzy byli architektami awansu. Premier League to jednak dla nich za wysokie progi (przynajmniej w źle funkcjonującym zespole).
Biorąc pod uwagę brak cierpliwości właściciela Nottingham Forest, Marinakisa przyszłość Steve’a Coopera nie wygląda kolorowo. Na razie letnia ofensywa transferowa sprawia trenerowi kłopoty. Cooper zmienia, kombinuje, dokonuje roszad, ale nie może znaleźć optymalnego zestawienia. Na dłuższą metę nie wróży to dobrze. Jeśli Forest zaczną czekać do przerwy na mundial, aby się zgrać to może być za późno, aby się utrzymać.
Co jeszcze warto odnotować po 9. kolejce Premier League?
- Bruno Lage został zwolniony z Wolves – duży tekst podsumowujący kadencję portugalskiego trenera na Molineux wisi już na naszej stronie
- Skoro jesteśmy w temacie zwolnień trenerów – Wolves jest już czwartym zespołem, które zmieniło menedżera, a pozycje kilku kolejnych nie są pewne – wspomniany Steve Cooper, Brendan Rodgers, Steven Gerrard czy Ralph Hasenhuttl
- Tottenham po raz kolejny zawiódł w meczu z silnym rywalem, który obnażył ich słabości i jednowymiarowy styl gry
- Manchester United nie zażegnał kłopotów z początku sezonu. Już wcześniej zwycięstwa nie były w pełni przekonujące, a jak dużo brakuje im do topu pokazał Manchester City
- Kłopoty nie opuszczają również Liverpoolu. Z Brighton dostępny był cały podstawowy środek pomocy z zeszłego sezonu (Fabinho, Thiago, Henderson), a gra nadal nie była przekonująca i The Reds tylko podzielili się punktami
***
Fanów Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej