Amerykańskie starcie Realu Madryt z FC Barceloną przyniosło kilka ciekawych wydarzeń. Robert Lewandowski zadebiutował w koszulce Barcelony (póki co z numerem 12), a po drugiej stronie pierwsze spotkanie w nowych barwach zaliczyli Aurelien Tchouameni i Antonio Rudiger. Do tego warto wspomnieć o pierwszym Klasyku na koncie Edena Hazarda. Ciekawostek nie brakowało.
Mimo wakacyjnego klimatu „El Clasico” w Stanach Zjednoczonych od początku utrzymywało wysoki poziom
Barcelona od pierwszych minut nałożyła wysoki pressing i starała się atakować rywali już pod ich polem karnym. Real Madryt miał z tym spore problemy, co przekładało się na popełnianie błędów. Te zdarzały się czy to Camavindze, czy Ederowi Militao. To zresztą po złym zagraniu tego drugiego piękną bramkę po strzale zza pola karnego zdobył Raphinha. Pierwszą połowę wyraźnie można zaliczyć na korzyść Blaugrany.
Na drugą część spotkania obie drużyny wyszły w mocno zmienionych składach. Na murawie nie pojawił się już też Robert Lewandowski, który, chociaż nie zdobył bramki, to może uznać swój występ za dość udany.
Druga połowa była już bardziej wyrównana. Oglądaliśmy akcje tak po jednej jak i drugiej stronie, a jedyne czego zabrakło, to goli. Po stronie Realu najlepszą okazję zmarnował Marco Asensio, a po stronie Barcy kilkukrotnie Ousmane Dembele. Piłkarzom obu stron przytrafiało się sporo drobnych błędów, zrozumiałych jednak ze względu na początkowy etap przygotowań do sezonu.
Jest nad czym pracować, a trenerzy otrzymali bardzo ważny materiał do analizy. To jednak Barca będzie po tym meczu w lepszych nastrojach.