Zespół prowadzony przez Juliana Nagelsmanna jest obecnie wiceliderem Bundesligi i traci zaledwie dwa punkty do pierwszego Bayernu Monachium. Co by nie mówić, RB Lipsk rozgrywa bardzo solidny sezon. W lidze zdobywają średnio 2,14 punktu na mecz, ale nawet to może okazać się zbyt mało w walce o Mistrzostwo. Czy to oni okażą się ekipą, która w końcu zrzuci Bayern z niemieckiego tronu?
Atut Lipska nr 1: żelazna obrona
RB Lipsk stracił w tym sezonie Bundesligi jedynie 18 bramek przy 22 rozegranych spotkaniach. Jest to najlepszy pod tym względem wynik w Niemczech. Nikt nie może się z nimi równać na tej płaszczyźnie. Oczywiście duża w tym zasługa takich piłkarzy jak Dayot Upamecano, Willi Orban, Marcel Hastenberg czy nawet Lukas Klostermann. Widać, że formacja z trójką obrońców i dwoma wahadłowymi sprawdza się coraz lepiej na Red Bull Arenie, a trener Nagelsmann ma z tego powodu wiele radości. Na potwierdzenie moich słów – w ostatnich czterech ligowych meczach zespół z Lipska stracił bramkę tylko raz, co przyniosło efekty w postaci kompletu punktów w każdym z nich.
Niestety, ale ta żelazna obrona „Byków” może się wykruszyć tuż po sezonie – podstawowy obrońca Dayot Upamecano zamieni Lipsk na Monachium. Sam transfer potwierdził jakiś czas temu dyrektor sportowy Bayernu, o czym już pisaliśmy na naszym portalu. Co to oznacza dla zespołu RB? Ogromną stratę. Jedna z ważniejszych postaci opuszcza klub – i to na rzecz najgroźniejszego rywala w Bundeslidze. Przy chęci detronizacji Bayernu, ruch ten nie wydaje się rozsądny. Jednakże o to, jak załatać dziurę po Francuzie, będą się martwić dopiero po zakończeniu sezonu. Jestem pewny, że znajdą idealnego następcę i będziemy mieć do czynienia z jeszcze wieloma talentami tego typu w Lipsku. Ale na to potrzeba czasu, a stawka o mistrzostwo jest tu i teraz. Dayot sezon dokończy w barwach RB Leipzig, więc może się przyczynić do największego sukcesu w historii, a przy okazji zrobić pstryczek w nos swoim przyszłym kolegom.
Wada Lipska nr 1: brak rasowego napastnika
Wśród podopiecznych trenera Nagelsmanna jest bardzo dużo ciekawych piłkarzy, również tych ofensywnie usposobionych. I choć nie ma on do dyspozycji typowej „9”, która byłaby gwarancją 15-20 bramek w sezonie, nie odczuwa tego aż tak bardzo, ponieważ znalazł idealny substytut. Jego zespół w tym sezonie ligowym trafiał do siatki rywali już 40 razy. Tylko trzy drużyny mogą pochwalić się lepszym rezultatem: Borussia Dortmund, Eintracht Frankfurt i właśnie Bayern Monachium. RB Lipsk ma ten komfort, że obowiązek zdobywania goli nie spoczywa na jednym, dwóch czy trzech, a… na wszystkich zawodnikach. Rozkład strzelców w ich zespole robi wrażenie. Pod tym względem są najlepsi w Europie – na równi z włoską Atalantą Bergamo. Stąd brak rasowego snajpera nie jest aż tak widoczny. Nie znaczy to jednak, że nie jest on potrzebny – w kluczowych starciach może się okazać po prostu niezbędny. Kiedyś taką osobowością był Timo Werner, któremu obecnie nie idzie najlepiej w Chelsea. Ciekawą, tymczasową alternatywą byłoby jego półroczne wypożyczenie. Przykład powrotu do Bundesligi Luki Jovicia może dawać do myślenia, że ten pomysł nie byłby taki głupi, ale niestety to temat nierealny i spóźniony w tym momencie. Trzeba się skupić na tym co jest, a nieobecność takiej postaci w szeregach „Czerwonych Byków” można było odczuć w bardzo dużym stopniu m.in. w starciu z BVB, gdy piłkarze RB ulegli rywalom, mimo wyraźnie słabszej dyspozycji Borussii Dortmund. Obawiam się, że w bezpośredniej rywalizacji z Bayernem może być podobnie. A przecież to spotkanie jeszcze przed nimi, tak samo jak rewanże z BVB, Gladbach, Eintrachtem, czy Wolfsburgiem. Terminarz jest trudny, te ostatnie 12 kolejek okaże się kluczowe.
Jeżeli Red Bull doda im skrzydeł, to kto wie…
Umówmy się, RB Lipsk nic nie musi – tylko może. Bayernowi trzeba oddać, że jest wielki i na własnym podwórku stał się niepokonaną bestią w przeciągu ostatnich lat. Czy w końcu może nastąpić koniec ich dominacji? Być może. W sumie, jak nie teraz, to kiedy? Bawarczycy zachowują się bardzo dziwnie w tegorocznych rozgrywkach. Najczęściej jako pierwsi tracą bramki, ogólnie dużo tracą, ale na koniec jeszcze więcej strzelają. Trochę jak ten mem, w którym początek auta z rysunku wygląda, jakby rysowała go 8-latka, a przód doświadczona i uzdolniona artystka. W tym szaleństwie może i jest jakaś metoda; w końcu monachijczycy dalej przewodzą w tabeli. Fakt, przewaga się kruszy, ale dalej jest. A niewykluczone, że to prędzej Lipskowi powinie się noga niż Bayernowi z genialnym Lewandowskim na czele…