„Nigdy nie spadnie” – zwykli śpiewać kibice o swojej drużynie, gdy jest już ona pewna utrzymania. O ile w przypadku wielu zespołów hasło to może być po prostu zwykłym sloganem, tak w przypadku Białej Gwiazdy wydaje się mieć ono głębsze znaczenie. Wisła Kraków nie spadła nawet, kiedy trzy lata temu była w ogromnych kłopotach finansowych. Gdy nie mieli pieniędzy na nic. Wydawać się może, że jeżeli wtedy Wisła nie spadła, to nie spadnie już nigdy. Niemniej jednak, takie myślenie często okazuje się zgubne. Biała Gwiazda jak najszybciej musi zdać sobie sprawę, że w obecnym sezonie walczy o utrzymanie.
Miłe złego początki
Latem Wisła Kraków wreszcie zaczęła budować podwaliny pod poważny projekt sportowy. Jako trenera przy Reymonta zatrudniono Adriana Gulę, który z Żiliną zdobywał mistrzostwo Słowacji, a nowym dyrektorem sportowym mianowano Tomasza Pasiecznego. Biała Gwiazda miała trenera chcącego, aby jego zespoły prezentowały atrakcyjny styl gry, jednak takiego, który potrzebuje czasu, aby wprowadzić własną filozofię. Na papierze wszystko wyglądało dobrze. Wisła budowała zespół z myślą o perspektywie długofalowej. Spadku w obecnym sezonie nikt nie zakładał.
Zaczęło się fantastycznie. Od zwycięstwa 3:0 nad Zagłębiem Lubin. W grze Białej Gwiazdy widać było już pewne zalążki tego, jak chce grać Gula, a nowe transfery zrobiły dobre pierwsze wrażenie. Jan Kliment zdobył bramkę, Michal Skvarka dorzucił dwie asysty, a Aschraf El Mahdioui stemplował niemal każdą akcję. Po pierwszym meczu Wisła Kraków wydawała się zmierzać w dobrym kierunku.
Jednak z każdym kolejnym miesiącem było coraz gorzej. Rundę jesienną ekipa Adriana Guli kończyła na 13. miejscu z przewagą pięciu punktów nad będącą na 16. pozycji Wartą Poznań. Po pierwszej wiosennej kolejce i porażce 0:2 z Rakowem zapas nad strefą spadkową zmalał do trzech „oczek”. Co prawda, sytuacja Białej Gwiazdy nie jest jeszcze dramatyczna. Oprócz Bruk-Betu, Warty i Legii będących „pod kreską”, za plecami Wisły są jeszcze Górnik Łęczna oraz Zagłębie. Niemniej jednak, myślenie, że jest się względnie bezpiecznym może być zgubne.
Wisła Kraków straciła dwóch najważniejszych piłkarzy
Biała Gwiazda podczas przerwy zimowej na rynku transferowym zachowywała się właśnie tak jakby nie biła się o utrzymanie. Co prawda, ze sprzedaży Yawa Yeobaha i Aschrafa El Mahdiouiego Wisła Kraków zarobiła 4,5 mln euro. Ciężko mieć pretensje do zarządu, że w obecnej sytuacji finansowej, zdecydowali się puścić obu zawodników. Niemniej jednak, obaj byli kluczowymi piłkarzami w układance Adriana Guli, a strata dwóch tak ważnych piłkarzy w momencie, gdy walczysz o utrzymanie zawsze będzie budzić wątpliwości. Oczywiście, w miejsce El Mahdiouiego i Yeboaha sprowadzeni zostali kolejno Enis Fazlagić oraz Momo Cisse. Ponadto do zespołu dołączyli także środkowy obrońca Joseph Colley, lewy obrońca Sebastian Ring oraz napastnicy Zdenek Ondrasek i Luis Fernandez.
Na papierze ruchy transferowe Białej Gwiazdy wyglądają całkiem nieźle. Uzupełniono pozycje, na których jesienią były braki, znacznie poszerzono kadrę oraz udało się przy tym zarobić sporo pieniędzy. Mimo to, wszyscy nowi zawodnicy – z wyjątkiem Ondraska – nie mają żadnego ekstraklasowego doświadczenia. Nie wiadomo również jak przebiegnie ich aklimatyzacja w nowym miejscu i czy finalnie okażą się solidnymi wzmocnieniami. Mając wciąż Yeboaha i El Mahdiouiego Wisła Kraków wiedziałaby, co są w stanie zaoferować jej ci zawodnicy. W przypadku nowych transferów zawsze pojawia się sporo wątpliwości i znaków zapytania.
Trzy miejsca spadkowe
Sytuacji względnego spokoju Wiśle nie ułatwia fakt, że po obecnym sezonie z Ekstraklasą żegnają się aż trzy zespoły. W poprzedniej kampanii, kiedy spadała tylko jedna drużyna, można było sobie pozwolić na okres przejściowy. Teraz, w tak trudnej sytuacji w jakiej po rundzie jesiennej znalazła się ekipa Adriana Guli takiej opcji nie ma. Trzeba chwytać się wszystkiego, co możliwe, aby pozostać w elicie na kolejny sezon. Tak jak robią to zespoły będące za plecami Białej Gwiazdy.
Zagłębie w obliczu trudnej sytuacji postanowiło odejść od swojej polityki stawiania na młodych Polaków. Zatrudniło Piotra Stokowca, trenera z uznaną w Polsce marką, który w prowadzeniu zespołów walczących o utrzymanie ma spore doświadczenie. Bruk-Bet także zrezygnował z chcącego grać atrakcyjny futbol Mariusza Lewandowskiego na rzecz bardziej pragmatycznego podejścia Radoslava Latala. Warta Poznań już wcześniej zwolniła Piotra Tworka, a nowy szkoleniowiec Dawid Szulczek pokazał w kilku meczach, że ma plan, jak uratować ekstraklasę. Górnik Łęczna również stara się utrzymać prostymi środkami. W ostatnich trzech jesiennych meczach podopieczni Kamila Kieresia uzbierali komplet punktów i wydostali się ze strefy spadkowej. Z kolei Legia dysponuje niewątpliwie najmocniejszą kadrą. Kiedy tylko zaczną grać na swoim poziomie, szybko powinni oddalić się od strefy spadkowej.
Wisła Kraków nie ma liderów
Patrząc na ruchy oraz formę konkurentów, w Wiśle nie mogą spać spokojnie. W ostatnich sześciu meczach Biała Gwiazda zdobyła tylko cztery punkty. Więcej jedynie od Bruk-Betu, Zagłębia i Śląska (po 3 „oczka”). Już w rundzie jesiennej Wisła wysyłała sygnały, że na boisku nie wszystko się zgadza. Po odejściu dwóch kluczowych zawodników w zimowym okienku transferowym oraz falstarcie na wiosnę, sytuacja jest jeszcze gorsza. W ekipie Adriana Guli brakuje liderów, którzy w trudnym momencie potrafiliby pociągnąć zespół. Z 14 meczów, w których Wisła musiała odrabiać straty, aż 11 przegrała i trzy zremisowała. Nie wygrała żadnego. Z resztą Adrian Gula w trwającym sezonie już wielokrotnie kwestionował mentalność swojego zespołu, która – jak wiadomo – w walce o utrzymanie jest niezwykle ważna.
Co prawda, od zespołu Białej Gwiazdy znajdzie się kilka słabszych kadrowo ekip. Niemniej jednak, właśnie słaba mentalność oraz brak liderów, którzy w trudnym momencie wezmą odpowiedzialność za wyniki może mieć kluczowe znaczenie. Gdy trzy lata temu Wisła była w o wiele trudniejszej sytuacji, w szatni miała Błaszczykowskiego, Wasilewskiego, Boguskiego, Brożka, Peszkę czy Sadloka. Obecnie zostali jedynie Sadlok i Błaszczykowski, który jest współwłaścicielem i rozegrał jak dotąd tylko 56 minut.
Nie ma co ukrywać, Wisła Kraków to obecnie jeden z głównych kandydatów do spadku. Kibice mogą się zarzekać, że skoro nie spadli trzy sezony temu, to teraz też nie ma takiej opcji. Jednak, wtedy wszyscy wiedzieli, co jest ich celem na wiosnę. Obecnie przy Reymonta zdają się nieco bagatelizować tę sprawę. A najgorzej obudzić się wtedy, gdy jest już za późno. Im szybciej w Wiśle zdadzą sprawę z tego, że głównym celem powinno być utrzymanie, tym lepiej.