Wyniki ponad oczekiwania. Dlaczego Wolves wyhamowało?

Gdy pod koniec lutego Wolves pokonało w 1/8 finału FA Cup Brighton (1:0) wydawało się, że w trwającym sezonie mogą nawiązać do największych sukcesów w ostatnich latach. Byli wówczas na dziewiątym miejscu w tabeli Premier League ze stratą jednego punktu do siódmego Brighton. Perspektywa powrotu do gry w europejskich pucharach po czterech latach była jak najbardziej realna. Do tego w ćwierćfinale Pucharu Anglii trafili na drugoligowe Coventry City. Była więc też duża szansa na półfinał, a więc powtórzenie wyniku sprzed pięciu lat. Niemniej jednak, niecałe dwa miesiące później wszystko się posypało. Sezon, który nieoczekiwanie rozbudził w kibicach nadzieje, prawdopodobnie zakończy się dużym niedosytem.

REKLAMA

Zaprzepaszczona szansa Wolves

Od wspomnianego pucharowego zwycięstwa z Brighton Wilki wygrały tylko jedno z ośmiu następnych spotkań – 2:1 z Fulham. Odpadli z FA Cup już w ćwierćfinale z Coventry, a w lidze w siedmiu meczach zdobyli tylko pięć punktów, przez co wypisali się z gry o europejskie puchary. Do siódmego Manchesteru United na ten moment tracą aż siedem punktów, co przy ich obecnej formie oraz niewielkiej liczbie kolejek do końca sezonu, nie daje większych nadziei. Od marca jedynie Sheffield oraz Luton punktują gorzej od ekipy Gary’ego O’Neila. Zresztą na Molineux nie mogą mówić też o braku szczęścia. W analizowanym okresie według modelu xG (goli oczekiwanych) – na bazie danych z Understat – zasłużyli jedynie na około dwa punkty więcej. Jak na zespół walczący o europejskie puchary i tak jest to słaby wynik.

Mimo wszystko, zapaść Wolves można było przewidzieć. Od początku sezonu zespół Gary’ego O’Neila zaskakiwał wszystkich kibiców i ekspertów. Przed startem rozgrywek Wilki przez wielu były wymieniane jako jeden z kandydatów do spadku i były ku temu racjonalne powody. Na kilka dni przed pierwszym meczem ligowym z klubu odszedł ówczesny trener Julen Lopetegui, który nie dogadywał się z właścicielami w kwestii transferów. Zastąpiono go niedoświadczonym Garym O’neilem. Oczywiście Anglik w ubiegłej kampanii uratował Bournemouth przed spadkiem, jednak był to dopiero jego debiutancki sezon w roli pierwszego trenera. Na Molineux więc sporo ryzykowano.

Wynik ponad stan

Dodatkowo O’Neil objął zespół na pięć dni przed pierwszym spotkaniem ligowym. Nie przepracował okresu przygotowawczego i nie miał zbyt dużego wpływu na transfery. Przed jego przyjściem z Wolves odeszli m.in. Joao Moutinho, Ruben Neves, Raul Jimenez, Adama Traore, Daniel Podence, Conor Coady i Nathan Collins, a pod koniec okienka sprzedany został także Matheus Nunes. Gary O’Neil musiał sobie więc radzić bez ośmiu piłkarzy, którzy w poprzednim sezonie odgrywali ważną rolę w drużynie. Co gorsza, nie dostał on też zbyt wielu nowych transferów. Wolves wydało ponad 60 milionów euro na Matheusa Cunhę oraz Boubacara Traore, którzy już wcześniej byli wypożyczeni. Poza tym jedyne transfery gotówkowe to Jean-Ricner Bellegarde, Santiago Bueno i Enso Gonzalez, który w Premier League nie rozegrał jeszcze żadnego meczu.

Zresztą żaden z nowo pozyskanych latem piłkarzy nie stanowi o sile pierwszej jedenastki Wilków. Tak naprawdę O’Neil nie potrzebował transferów, aby z zastanych w klubie zawodników, stworzyć zespół potrafiący postawić się nawet najsilniejszym. Były trener Bournemouth zwiększył intensywność w grze i tak skonstruował drużynę, aby jej najmocniejszą stroną były fazy przejściowe. Po odbiorze piłki Wolves starają się jak najszybciej przejść do ataku. W tym celu Rubena Nevesa i Joao Moutinho, a więc zawodników dobrze czujących się z piłką przy nodze, w środku pomocy zastąpili znacznie agresywniejsi i bardziej wybiegani Mario Lemina i Joao Gomes.

O’Neil wydobył potencjał z ofensywy

Z przodu z kolei O’Neil postawił na piłkarzy dynamicznych, potrafiących zdobyć teren z piłką przy nodze. I to właśnie Pedro Neto, Matheus Cunha i Hwang Hee-Chan najbardziej zyskali na zmianie trenera. W poprzednim sezonie najlepszymi strzelcami Wilków byli Ruben Neves i Daniel Podence (po 6 goli). Więcej niż dwie bramki zdobył jeszcze jedynie Hwang (3). W obecnym zarówno Koreańczyk, jak i Cunha dobili do dwucyfrowej liczby goli. Z kolei Neto zdobył dwie bramki i dołożył dziewięć asyst. Być może same liczby nie są aż tak imponujące, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę punkty w klasyfikacji kanadyjskiej w przeliczeniu na liczbę rozegranych minut cała trójka wypada o wiele lepiej.

Cunha notuje średnio 0,73 udziału przy bramce na 90 minut, Hwang – 0,69, a Neto – 0,66. Co więcej, rezerwowy Pablo Sarabia, który często zastępuje któregoś z powyższej trójki w przypadku kontuzji – 0,61. Dla porównania w poprzednim sezonie najlepszy był Hwang z wynikiem 0,32, jednak nie rozegrał on nawet połowy możliwych minut. Z zawodników, którzy byli na boisku przez co najmniej 50% czasu gry najlepszy był Daniel Podence (0,3). Gary O’Neil dostosował styl gry do charakterystyki zawodników jakich miał, a to zaowocowało ich najlepszymi sezonami w karierze.

Wąska kadra Wolves

Nie trudno więc się domyślić, co jest główną przyczyną gorszych wyników Wilków w ostatnich tygodniach. Od przegranego meczu z Newcastle (0:3) na początku marca aż w czterech meczach szkoleniowiec Wolves nie mógł skorzystać z ofensywnego tercetu Neto, Cunha i Hwang. Co więcej, w trzech meczach mógł wystąpić tylko jeden z nich, jednak i tak nie dogrywał on meczu do końca (Neto przeciwko Newcastle i Fulham oraz Hwang w ostatniej kolejce z Arsenalem). Jedynym spotkaniem, w którym wystąpiło co najmniej dwóch piłkarzy z wspomnianego tercetu było starcie z Nottingham (2:2).

Pod nieobecność swoich trzech najlepszych ofensywnych piłkarzy Gary O’Neil zmuszony był kombinować, jak ich zastąpić. Oprócz oczywistych opcji jak Pablo Sarabia i Jean-Ricner Bellegarde – który z czasem również wypadł z powodu kontuzji – trener do przodu przesuwał nominalnego środkowego pomocnika Mario Leminę lub wahadłowego Rayana Ait-Nouriego. Swoje szanse dostawali też 19-letni Nathan Fraser, 18-letni Leon Chiwome i 20-letni Tawanda Chirewa. Trudno jednak oczekiwać od nich, aby choć w pewnym stopniu zastąpili tych kontuzjowanych. Dla każdego z nich jest to dopiero pierwszy sezon w seniorskiej piłce.

Gary O’Neil na Molineux do momentu, kiedy większość piłkarzy z podstawowego składu była zdrowa wykonywał naprawdę świetną robotę. Pracując w tak trudnych warunkach, był jednym z kandydatów do trenera sezonu. Jednak w momencie, kiedy zaczęły się pojawiać kontuzje, na wierzch wyszła zbyt wąska kadra Wolves. I nie jest to wina trenera, a właścicieli, którzy w lecie znacząco osłabili zespół. Teraz powinni się cieszyć, że zespół wcześniej wypracował taką przewagę, że nie musi się już martwić o utrzymanie. Perspektywa gry w europejskich pucharach na początku marca i tak była wynikiem o wiele ponad stan.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ