W ostatnich sześciu latach pięć razy wygrali mistrzostwo kraju. Dołożyli do tego dwa Puchary Anglii, cztery Puchary Ligi i dwie Tarcze Wspólnoty. Ze wszystkich 24 trofeów możliwych do zdobycia w kraju zgarnęli ponad połowę – 13. Nie licząc Superpucharu, który traktowany jest jak bardziej prestiżowy sparing przedsezonowy, odsetek ten jest jeszcze większy (11 na 18 pucharów). Jednak wreszcie w minioną sobotę zdobyli ten najcenniejszy skalp — Ligę Mistrzów. Tym zwycięstwem Manchester City spuentował swój najlepszy okres w historii. Wielu kibiców powie, że sukces ten The Citizens może zawdzięczać głównie pieniądzom wydawanym przez szejków. Jednak czy na pewno tak jest? Czy w piłce nożnej trofea da się w ogóle kupić?
Manchester City w rękach szejków
Zwycięstwem nad Interem w finale Manchester City stał się dopiero ósmym klubem i drugim angielskim, który sięgnął po potrójną koronę. W ostatnich latach The Citizens weszli na absolutny szczyt. Po rozbiciu Realu 4:0 w rewanżu półfinałowego starcia Champions League w mediach coraz mocniej zaczęła narastać dyskusja czy The Citizens Pepa Guardioli to nie najlepsza drużyna w historii futbolu. Sięgając po potrójną koronę, Obywatele dali ich zwolennikom jeszcze więcej argumentów. Niemniej jednak, z pewnością nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie to, co wydarzyło się 15 lat temu.
W 2008 roku klub przejęli szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, którzy wpompowali w niego gigantyczną sumę pieniędzy. Ze zwykłego średniaka Manchester City w kilka lat przeistoczył się w zespół regularnie bijący się o mistrzostwo Anglii. Nie ma się co oszukiwać, że gdyby nie zmiana właścicielska i grube miliony wydawane przez szejków, Manchester City nie byłby dzisiaj w tym samym miejscu. Niemniej pieniądze to nie wszystko. Jeżeli nie będziesz odpowiednio zarządzał klubem, one nie zagwarantują ci trofeów. A tak się składa, że Manchester City w ostatnich latach to jeden z najlepiej poukładanych klubów na świecie. W przeciwieństwie do chociażby PSG, które też ma nieograniczony budżet, droga na szczyt była tu odpowiednio zaplanowana.
Dobór odpowiednich ludzi
Już cztery lata po tym, jak klub trafił w ręce Zjednoczonych Emiratów Arabskich, na Etihad zatrudniono dwie kluczowe postacie. Menadżerem klubu został Ferran Soriano, a dyrektorem sportowym Txiki Begiristain. Obaj panowie pracowali wspólnie w Barcelonie. Ten pierwszy był wiceprezesem, a drugi pełnił tę samą funkcję, co obecnie w drużynie Obywateli. To oni stali za powierzeniem Pepowi Guardioli funkcji trenera pierwszego zespołu Blaugrany. Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Katalończyk stworzył jedną z najlepszych drużyn w dziejach futbolu, już w pierwszym sezonie sięgając po potrójną koronę.
Manchester City już 11 lat temu przygotował grunt pod zatrudnienie Guardioli. Ostatecznie były trener Barcelony i Bayernu trafił na Etihad dopiero w 2016 roku. Co jednak najważniejsze od samego początku, Katalończyk dostał dużą swobodę w kwestii transferów, a jego wizja budowania zespołu była spójna z tą proponowaną przez klub. Mimo że w pierwszym sezonie pod jego wodzą The Citizens nie zdobyli żadnego trofeum, właściciele wiedzieli, że na efekty będzie trzeba trochę poczekać. Miał być to projekt długofalowy, dlatego zwalnianie trenera po jednym średnio udanym sezonie mijałoby się z celem.
Z perspektywy czasu wydaje się to oczywiste. Jednak przed tym samym sezonem Chelsea zatrudniała Antonio Conte, a Manchester United Jose Mourinho. Włoch z nowym klubem w pierwszym sezonie wygrał Premier League, a Portugalczyk sięgnął po Puchar Ligi i Ligę Europy. Na Etihad jak najbardziej mieli prawo zastanawiać się, czy na pewno dobrze zrobili stawiając na Guardiolę. Teoretycznie po pierwszym sezonie zmian na ławkach trenerskich, to Chelsea mogła czuć się największym wygranym. Czas pokazał jednak, kto wyszedł na tym najlepiej. Zarówno Conte, jak i Mourinho nie wytrwali nawet trzech sezonów, a Guardiola z Manchesteru City uczynił najlepszy zespół na świecie w ostatnich latach.
Manchester City trafia z transferami
Złośliwi powiedzą, że 52-latek nie stworzyłby z The Citizens takiej maszyny, gdyby nie miał tyle pieniędzy na transfery. Oczywiście z jednej strony to prawda. Już po pierwszym sezonie Obywatele w lecie wydali blisko 200 milionów euro na wzmocnienie samej defensywy, a w zimie wyłożyli kolejne 65 na Aymerica Laporte’a. W następnych latach także — mówiąc eufemistycznie — nie oszczędzali. W każdym roku wydawali ponad 50 milionów euro na przynajmniej jednego zawodnika. Mimo to praktycznie każdy piłkarz, który trafia na Etihad, prędzej czy później okazuje się niezbędny w układance Guardioli. Nawet jeżeli pierwszy sezon dla większości z nich jest trudny (Rodri, Grealish, Ake), to z czasem Katalończyk potrafi do nich dotrzeć i wykorzystać ich atuty.
Ponadto w ostatnich latach nie tylko Manchester City wydawał sporo na transfery. Od momentu zatrudnienia Guardioli, zarówno Manchester United, jak i Chelsea mają niższe saldo transferowe (przychody — wydatki) niż The Citizens. Z 30 najdroższych transferów tylko jeden przeprowadził klub z Etihad. Co prawda, Obywatele wydają sporo, jednak rzadko zdarza się, aby rozbijali bank na jednego piłkarza. Więcej niż 100 milionów euro wyłożyli tylko na Jacka Grealisha. Dla porównania Real i Barcelona dokonały aż trzech takich zakupów, a PSG i Chelsea po dwa. Fakty są takie, że jeżeli chcesz się utrzymywać na topie, to regularnie musisz wzmacniać drużynę nowymi zawodnikami. Manchester City nie jest pod tym względem wyjątkiem.
Pieniądze to nie wszystko
Mimo wszystko piłka nożna to na tyle specyficzna dyscyplina sportu, że same pieniądze nie wystarczą do osiągnięcia sukcesu. Co roku doświadcza tego PSG, które wykupuje największe gwiazdy, a mimo to nie potrafi zbudować drużyny. Szybko przekonał się także o tym Todd Boehly. Mimo że jego Chelsea wydała najwięcej zarówno latem, jak i zimą, to skończyła rozgrywki na 12. miejscu, najgorszym od 30 lat. Z kolei Newcastle, którego właścicielem niecałe dwa lata temu został Saudyjski Fundusz Inwestycyjny i także ma nieograniczony budżet, do Ligi Mistrzów dostało się głównie poprzez mądre zarządzanie klubem — przemyślane transfery i dobór odpowiednich ludzi na poszczególne stanowiska. Owszem — tak jak w przypadku — City pieniądze odegrały tutaj dużą rolę, jednak nie były jedynym czynnikiem.
Oczywiście Manchester City nie świętowałby w sobotę triumfu w Lidze Mistrzów i nie zdobyłby potrójnej korony, gdyby nie zmiana właścicielska. Jednak pieniądze w fubolu nie gwarantują sukcesu, a jedynie ułatwiają — bądź w wielu przypadkach umożliwiają — go osiągnąć. Potrzebny do tego jest również plan rozwoju klubu i mądre zarządzanie. Tak działał właśnie Manchester City zatrudniając najpierw Soriano i Begiristaina, a następnie Guardiolę jako trenera. Mając spójną wizję, cała ta trójka wzniosła Manchester City na nieosiągalny dla innych poziom. Mieć kasę to jedno, drugie to umieć ją wydawać. Jak to powiedział kiedyś Johan Cruyff, jeszcze nigdy worek pieniędzy nie strzelił gola.