Wymęczone zwycięstwo. Polacy zagrają na Mistrzostwach Europy w piłce ręcznej

Pierwszy mecz reprezentacji Polski w piłce ręcznej pod wodzą Marcina Lijewskiego nie należał do najłatwiejszych. Dzięki minimalnemu zwycięstwu nad reprezentacją Włoch (31:29), Biało-Czerwoni wywalczyli sobie awans na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy.

REKLAMA

Do meczu obie drużyny przystępowały z dorobkiem 4 punktów w grupie

Było to więc bezpośrednie starcie o awans na Mistrzostwa Starego Kontynentu, mimo że została do zagrania jeszcze jedna kolejka spotkań. Z uwagi na rywali, którzy czekają w kolejnej rundzie, obie ekipy miały świadomość jak ważne będą zdobyte dzisiaj punkty. Polacy byli faworytem tego spotkania, jednak doskonale pamiętali niezwykle ciężki, pierwszy mecz z Italią. Ówczesna reprezentacja Patryka Rombla pokonała Włochów różnicą siedmiu bramek (30-23), ale był to niesamowicie wymagający pojedynek. Reprezentacja Azzurrich przystępowała do meczu jako gospodarz, co tylko dodawało im pewności siebie. Polakom nie pomagał również fakt, że czeka ich debiut pod wodzą nowego trenera. Przypomnijmy, że Marcin Lijewski objął kadrę raptem 3 tygodnie przed czwartkowym spotkaniem.

Dobre złego początki…

Biało- Czerwoni bardzo pewnie rozpoczęli spotkanie od prowadzenia trzema trafieniami (0:3). Dobrą skuteczność w ataku zaprezentował Szymon Sićko. Azzurri potrzebowali jednak kilku minut na parkiecie, aby wejść w pojedynek. Zespół z południa Europy doprowadził do remisu już w pierwszym kwadransie spotkania (6:6). Później szło im coraz lepiej, pierwsze prowadzenie objęli przy stanie 9:8 po bramce Pablo Marocchiego. Pomimo szybkiej odpowiedzi Kamila Syprzaka, końcówka spotkania należała do gospodarzy. Dzięki nieskuteczności w ataku Polaków Azzurri rzucili cztery bramki z rzędu i wyszli na prowadzenie (13:10). Zespół Marcina Lijewskiego nie był w stanie odrobić strat i do szatni to właśnie Włosi schodzili z dwubramkową przewagą (15:13)

Na kłopoty… koło?

Obraz gry po przerwie znacząco się nie zmienił. Biało- Czerwoni popełniali proste błędy, które z zabójczą skutecznością wykorzystywali Włosi. Wynik utrzymywał się wokół 2/3 bramek różnicy. Najgorzej sytuacja wyglądała w 42. minucie spotkania, kiedy to na tablicy wyświetlił się wynik 23:19 dla gospodarzy. Wreszcie w polskim zespole przebudziła się bramka i koło. Dzięki dobrym interwencjom Jakuba Skrzyniarza, oraz trzem trafieniom z rzędu Kamila Syprzaka, Polska złapała kontakt (22:23). Remis ukazał się na telebimach dopiero w 51. minucie spotkania, po bramce Damiana Przytuły. Mecz wyrównał się, a o zwycięstwie miała zadecydować końcówka. W niej lepsi okazali się podopieczni Marcina Lijewskiego. Bardzo ważne interwencje Jakuba Skrzyniarza i bramki Syprzaka, Przytuły oraz Sićki zapewniły Polakom zwycięstwo nad Italią (29:31). Na szczególną uwagę zasługuje występ prawdziwego kata Biało- Czerwonych, czyli Pablo Marrochiego. Włoch zdobył w spotkaniu aż 11 bramek i został najlepszym graczem swojej drużyny.

Zwycięski i nieudany debiut?

Debiut Marcina Lijewskiego nie należał do udanych. Zwycięstwo w spotkaniu z Italią było obowiązkiem, nikt jednak nie spodziewał się przy tym aż takich trudności. Reprezentacja Polski popełniała często szkolne błędy, które bardzo wiele kosztowały. Niemniej jednak docenić należy zimną krew, którą nasi reprezentanci zachowali w końcówce meczu. Wyrwanie dwóch punktów Italii praktycznie zapewniło nam awans na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy w Niemczech. Ostatni akt eliminacji już w niedzielę, 30 kwietnia o godzinie 18. Polacy podejmą w Ostrowie Wielkopolskim reprezentantów Łotwy, którzy nie mają już szans na wyjście z grupy.

Autor: Michał Pokorski

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,610FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ