Włosi niczym pięściarz, który pada na deski, ale walczy dalej [WNIOSKI]

Drugi dzień Mistrzostw Europy w Niemczech kończył mecz Włochy – Albania (2:1). Obecni obrońcy tytułu z roku 2021 z całą pewnością chcieli pokazać, że chcą powtórzyć ten wyczyn. Początek mógł kibiców zmylić, ale Włosi szybko pokazali swoje prawdziwe ja. Faworyt nie zawiódł, szczególnie pierwszą połowę oglądało się naprawdę dobrze. Albania przegrała to spotkanie, lecz pokazała, że potrafi sprawiać problemy. A przy tym zapisała się na kartach historii EURO, co powinno im trochę osłodzić ten wieczór. Zapraszamy na wnioski po meczu Włochy – Albania.

Albania zapisała się w historii Euro

W ciągu dnia przeglądając media społecznościowe, przeczytałem ciekawy wpis. Była to ciekawostka jakich wiele, choć na początku wydała mi się nierealna. „Nigdy w historii piłkarskiego EURO nie padła bramka w 1. minucie meczu”. Myślę sobie – może faktycznie się tak nie stało. Wracam do domu na mecz Włochów z Albanią i co? Gol w 1. minucie meczu. Okazuje się, że bramka Nedima Bajramiego z 23. sekundy meczu w Dortmundzie stała się najszybciej zdobytą bramką w historii EURO. Jak bić rekord, to właśnie tak. Prawdą jest to, że obok nazwiska zawodnika Sassuolo powinien być wpisany Federico Dimarco.  W roli współautora rzecz jasna. Włoch dorzucił swoje trzy grosze – ba, wyjął plik banknotów i cisnął je z impetem na stół. Lecz nie odbieramy też zasług Bajramiemu. Finisz Albańczyka był naprawdę palce lizać

REKLAMA
źródło: X OptaPaolo (@OptaPaolo)

Włosi byli jak wytrawny pięściarz — dostali gong, ale się otrząsnęli

Godzina 21.00, drugi dzień mistrzostw. W jednym narożniku Włosi, w drugim Albańczycy. Sędzia daje znać gwizdkiem, że pojedynek się rozpoczął. Włoska drużyna przez brak koncentracji opuszcza gardę i dostaje mocny, celny cios. Mniej doświadczone reprezentacje pewnie by były lekko zamroczone, może potrzebowałyby chwili na powrót do świadomości. Ale nie Azzurri. Ich ten cios nawet na chwilę nie zbił z tropu. Jeśli miałbym gdzieś szukać powodów takiego stanu rzeczy, to pewnie zrzuciłbym to na karb mentalności. Ta ich pasja w grze i koncentracja na osiągnięciu celu znów dała o sobie znać. Nie wiem, jak państwo, ale ja widziałem w pierwszej połowie pierwiastek pamiętnej drużyny, która zdołała przed trzema laty sięgnąć po puchar europejskiego czempionatu. Ofensywne nastawienie. Chęć strzelenia bramki w każdej akcji. I to pomimo pokonania Thomasa Strakoshy dwukrotnie w ciągu pięciu minut. Albańczycy zostali stłamszeni i przyciśnięci do muru. A przy życiu trzymały ich tylko interwencje bramkarza – takie jak ta z 33. minuty po próbie podcinki Davide Frattesiego. 

źródło: X TVP Sport (@sport_tvppl)

Włoski mają szeroki wachlarz możliwości ofensywnych

Oglądanie Włochów to czysta przyjemność, a szczególnie, kiedy mają piłkę przy nodze. Nigdy nie wiesz, co oni wymyślą. Czy zagrają z wysoko ustawionym Dimarco. Czy wepchną się środkiem korzystając z wielu szybkich podań. A może rzucą piłkę do Federico Chiesy, a ten będzie się nią bawił, zwodząc rywali przy użyciu balansu ciała. Opcją zawsze też jest Lorenzo Pellegrini, który znajduje się znikąd i tworzy przewagę w danej strefie boiska. Dzięki takiej nieszablonowości i możliwości stworzenia zagrożenia na mnóstwo sposobów Włosi mogli mieć zdecydowanie więcej bramek. Często brakowało jednak tego ostatecznego celnego podania lub podjęcia dobrej decyzji. 

Ekipa z południa Europy była niesamowicie nieszablonowa. A może to właśnie były schematy? Nie wiem, czy to celowe działanie Luciano Spallettiego, czy pełna dowolność piłkarzy w konstruowaniu akcji. Jedno jest pewnie – droga obrana przez włoską drużynę zdała egzamin w meczu z Albanią. Brakowało jeszcze trochę skuteczności, ale i to powinno się poprawić z biegiem czasu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,718FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ