Wisła straciła cztery bramki z trzecioligowcem! Zawisza z awansem

Nigdy nie lekceważ przeciwnika – prawda stara jak świat, a niektórzy wciąż popełniają ten błąd. Dziś zrobiła to Wisła Kraków i oberwała za to boleśnie. Krakowianie przegrali 2:4 ze świetnym Zawiszą Bydgoszcz. Bydgoski zespół pracował ciężko przez pełne 90. minut, cztery razy skarcił rywala i wywalczył bilet do ćwierćfinału Pucharu Polski. Tym samym jest to drugi po Avii Świdnik trzecioligowiec, który dotarł do tego etapu w obecnym sezonie.

Nie powiemy, że Zawisza nie chciał. Próbował grać po swojemu, rozgrywając od własnej bramki. Mniejsza jakość piłkarska trzecioligowca była jednak widoczna. Wydarzenia toczyły się głównie na jego połowie. Wisła z łatwością przechwytywała piłkę w okolicach linii środkowej boiska i próbowała szybko objąć prowadzenie, sunąc z kolejnymi atakami. Tylko refleks i dobre zorientowanie się w sytuacji broniącego Michała Oczkowskiego uchroniły bydgoszczan przed stratą bramki lub dwóch w pierwszym kwadransie spotkania.

REKLAMA

Ale minął początkowy kwadrans i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki coś ruszyło w poczynaniach gospodarzy. W 19. minucie w dobrą okazję Marcelowi Strzyżewskiemu sprezentował Kamil Broda, podając do skrzydłowego przeciwnej drużyny. Piłkarze z Krakowa nie musieli odpierać nawałnicy, lecz ich rywal otrząsnął się z szoku i nie był aż tak bierny.

Krakowianie zakasali więc rękawy i w 25. minucie odpowiedzieli na odważniejsze podejście przeciwnika. Po podaniu Juliusa Ertlthalera piłkę w siatce z bliskiej odległości umieścił Ardit Nikaj. Stracony gol nie przygasił entuzjazmu bydgoskiej drużyny. Nagrodą za aktywną postawę był rzut karny podyktowany przez sędziego w 31. minucie za faul Mariusza Kutwy na Marcelu Wszołku. Tą szansę na wyrównanie wykorzystał pewnym uderzeniem Maciej Kona.

Mecz zrobił się naprawdę wyrównany. Bydgoszczanie nadrabiali braki techniczne zaangażowaniem oraz determinacją. Goście wyglądali na nieco zaskoczonych. Spisywali się poniżej oczekiwań, nie mieli kontroli nad przebiegiem gry, a także nie potrafili wypracować sobie dogodnej sytuacji bramkowej. Pewnym wybawieniem była dla nich przerwa, bo mogli wykorzystać ją na wzięcie się w garść.

Zawisza sprał Wisłę na kwaśne jabłko

Wisła starała się przejąć kontrolę. Miała inicjatywę, natomiast nie zbliżała się do strzelenia drugiej bramki. Gospodarze dobrze przesuwali i grali z poświęceniem. Nie wychodziły im z kolei próby kontrataków. Ale od czego są stałe fragmenty gry. W 53. minucie precyzyjnym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Michał Cywiński. Pomocnik obsłużył nim Mikołaja Staniaka, który strzałem głową pokonał Brodę. Zapachniało sensacją.

Trener Mariusz Jop zaczął szykować zmiany. Nie zdążył jednak ich przeprowadzić, gdy w 61. minucie tablica wyników zaczęła wskazywać 3:1 dla Zawiszy. Gola ponownie przyniósł stały fragment gry. Po centrze Cywińskiego piłkę do własnej bramki pechowo skierował Frederico Duarte. Dopiero wtedy na murawie pojawił się Kacper Duda, Marko Bozić i, przede wszystkim, Angel Rodado.

Zmiany nie dały odpowiedniego impulsu. Bydgoszczanie nie chcieli się zatrzymywać. Dwubramkowe prowadzenie ich nie satysfakcjonowało, przeprowadzali następne kontry i… w 65. minucie zdobyli czwartego gola. Zrobili to oczywiście po stałym fragmencie gry. Kolejny raz wykonywał go Cywiński i trafił w słupek. Futbolówka odbiła się szczęśliwie pod nogi Kony, który strzelił swoją drugą w meczu bramkę.

Zespół z Bydgoszczy w końcu postanowił trochę się cofnąć. Wciąż ciężko pracował, broniąc korzystnego wyniku. Wykreowanie sytuacji przeciwko tak nastawionym bydgoszczanom było wielkim wyzwaniem. Mimo to im bliżej było końca, tym więcej groźnych strzałów oddawali coraz mocniej oblegający bramkę Oczkowskiego przyjezdni. Zdołali też trafić do siatki w 82. minucie, lecz gol został anulowany, bo akcję spalił Jakub Krzyżanowski. Krakowianie przebudzili się zbyt późno, żeby odmienić losy spotkania.

Zawisza Bydgoszcz – Wisła Kraków 4:1 (Kona 32′ (K.), 65′, Staniak 53′, Duarte 61′ (sam.) – Nikaj 25′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,390FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ