Wisła Kraków nie zaczęła obecnego sezonu Fortuna 1. Ligi w zły sposób. W pierwszej kolejce ledwie zremisowała z Górnikiem Łęczna (z którym przez większość meczu wygrywała). W kolejnym meczu ograła Polonię, mimo że okoliczności tego zwycięstwa były co najmniej osobliwe (gol warszawiaków na 2:3 w osłabieniu, wyrównanie cofnięte przez VAR w ostatniej akcji meczu). Stal natomiast rozpoczęła tę kampanię tragicznie. Gospodarze byli tego wieczoru bardzo wyraźnym faworytem, dodatkowo wspieranym przez ponad 32 tysiące ludzi.
Pierwsza połowa spod znaku Wr(ó)ąbla
Od początku to Biała Gwiazda całkowicie kontrolowała boiskowe wydarzenia. Stal była niemal bezradna, ciągle starając się przeszkadzać swojemu rywalowi. Drużyna z Krakowa napierała na bramkę rywali z całych sił i pierwszy gol wydawał się kwestią czasu. Tymczasem niespodziewanie to goście zdobyli gola na 1:0. Jeden z Wiślaków skierował piłkę do własnej siatki i gdy cały stadion pogodził się już ze stratą gola… sędzia go anulował. VAR wyłapał bowiem spalonego, który miał miejsce wcześniej.
Biała Gwiazda dostała zatem kubeł zimnej wody. Ten podziałał na nią bardzo dobrze – zawodnicy trenera Radosław Sobolewskiego znów kontrolowali tę rywalizację. Mimo paru wręcz stuprocentowych okazji, na tablicy świetlnej wciąż oglądaliśmy dwa zera. Wszystko za sprawą fenomenalnego Jakuba Wrąbla, który latał dziś między słupkami. Piłkarze krakowskiej Wisły próbowali na wiele sposobów, ale w pierwszej odsłonie bramka stała niczym zaczarowana. Dość powiedzieć, że oddali 13 strzałów i mieli 11 rzutów rożnych.
Bliźniacza druga połowa
W drugich 45 minutach nie zmieniło się praktycznie nic. Faworyt bardzo mocno naciskał, ale nie potrafił rozbić rzeszowskiego muru. Stal ciągle zostawiała Wiśle sporo miejsca na rozegranie, jednak za każdym razem brakowało finalizacji sytuacji. Wraz z upływem czasu coraz bardziej realne zdawało się, że rzeszowianie wywiozą z tego arcytrudnego terenu chociaż punkt.
W 75. minucie serca fanów z Krakowa ponownie zamarły. Kolejny raz goście zaskoczyli defensywę rywali, dobrze rozgrywając stały fragment gry. Po wrzutce z rzutu wolnego padł nawet gol, który… znów nie został uznany z powodu spalonego. Wisła nie potrafiła wykrzesać z siebie nic więcej, dzieląc się punktami z bardzo mizerną Stalą.
Czas uczyć się na błędach
Zeszły sezon udowodnił krakowianom, że takie straty punktów mogą być dla nich bolesne w końcowym rozrachunku. W trzech pierwszych starciach obecnego sezonu błąd ten został już popełniony dwukrotnie. Wisła Kraków kompletnie nie radzi sobie z presją faworyta, popełniając absurdalne błędy i nie wykorzystując własnego potencjału. Stal urwała im punkt, który był przy okazji pierwszym zdobytym przez ekipę z Rzeszowa w tej kampanii.
Biała Gwiazda musi szybko wyciągnąć wnioski z tego średniego początku rozgrywek. Sobolewski i spółka nie dają kibicom tego, czego ci od nich oczekują. Nic – oprócz dopingu fanów krakowskiej ekipy – nie stoi w niej obecnie na wysokim poziomie.