Niewiele klubów w naszym kraju budzi takie emocje jak Wisła Kraków.
W teorii mówimy o 12. zespole piłkarskiej Ekstraklasy, który ma ledwie 3 punkty przewagi nad miejscem spadkowym. Szanse na europejskie puchary? Znikome, bowiem „Biała Gwiazda” już dawno pożegnała się z Pucharem Polski. Nie przeszkadza to jednak żyć marzeniami o rodzącej się potędze. Może jeszcze nie w tym sezonie, może nawet nie w następnym, ale Wisła ma być ponownie wielka. Czy włodarze klubu mają jakikolwiek sensowny plan, czy też jedynie zwodzą kibiców?
Po nieudanych rozmowach z Aleksandrem Buksą coraz więcej osób podważa słuszność prowadzonych działań. To naturalne, bowiem kibice zawsze chcieliby widzieć swój klub odnoszący sukcesy – zarówno sportowe, jak i organizacyjne. „Biała Gwiazda” nie zarobi na sprzedaży młodego napastnika większych pieniędzy (ewentualnie ekwiwalent za wyszkolenie), co z pewnością zmartwiło dział finansowy. Czy jest to powód do nerwowych ruchów? Nie. Moglibyśmy w końcu wymieniać dziesiątki europejskich potęg, które „wypuściły” swoje prospekty za grosze. Zresztą, w tym samym czasie, gdy Buksa żegna się z klubem, w Wiśle witani są Hubert Sobol i Mateusz Młyński. Dwaj młodzi, utalentowani piłkarze „wyrwani” odpowiedniu z Lecha Poznań i Arki Gdynia.
Jaki potencjał piłkarski ma obecnie Wisła?
Moim zdaniem na „górną część stanów średnich” parafrazując Jerzego Engela. Kadra piłkarska nie jest na tyle mocna, żeby oczekiwać od ekipy Petera Hyballi walki o wysokie lokaty, ale miejsce w okolicach 5-6 powinno być realne (w perspektywie kolejnego sezonu). Jeśli Wisła Kraków ma się rozwijać, to musi stopniowo pokonywać kolejne etapy. Ewolucja zamiast rewolucji, tym bardziej, że klubu może nie stać na zatrzymanie takiego Yawa Yeboah, jeśli na stole pojawi się mocna finansowo oferta.
Swoją drogą, to za co krytykowani są obecni włodarze Wisły – jest zarazem ich sukcesem. Panowie Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski są niezwykle aktywni w mediach społecznościowych. Niektóre ich wpisy są trafione – inne niezbyt, ale paradoksalnie dają zamierzony efekt. Nawet jeśli nie mają racji, to i tak broni ich spore grono kibiców Wisły. Sympatycy klubu mają „swoich ludzi”, konkretne osoby znane z imienia i nazwiska mające konkretne poglądy. Czy akcja z „odebraniem” tytułu najstarszej drużyny w Polsce Cracovii miała jakikolwiek sens dla Wisły? Czy przyniosła jakiekolwiek zyski finansowe? Oczywiście, że nie. To był typowy sygnał „pod publikę”, chęć pokazania, że włodarze są też kibicami.
Kibice wierzą w drogę, którą podąża ich ukochany zespół.
Im dłużej „nowe władze” będą w klubie, tym częściej będziemy oczekiwać konkretnych wyników. Na ten moment niedostatki sportowe nadrabiane są działaniami marketingowymi, co w pewnym sensie jest jak najbardziej logiczne. Osobiście bardziej trafiają do mnie działacze Wisły – którzy budują relację z kibicami, niż działacze traktujący kibiców jako zło konieczne. Pamiętajmy też o tym, że „Białą Gwiazdę” w momentach kryzysu uratowali nie tylko działacze, ale przede wszystkim kibice. W momencie gdy stadiony są zamknięte ich potencjał nie jest wykorzystany.
Czy Wisła Kraków będzie potęgą?
Tego nie wie nikt. Nadzieje na przyszłość dają ludzie, którzy żyją tym klubem. Jedni ich działania mogą nazwać tanim marketingiem i autopromocją, inni inwencją i kreatywnością.
Działacze wierzą, że Wisła będzie wielka. Działacze mówią, że Wisła będzie wielka. Czas pokaże, czy zdołają przekuć to na konkretny wynik.
fot. www.wislakrakow.com