Średnia goli na mecz w obecnym sezonie ligi angielskiej wynosi 3,25. Jest najwyższa wśród pięciu czołowych ligach Europy i najwyższa w erze Premier League. Osoby zarządzające klubami w Anglii chcą grać widowiskowy futbol i zatrudniają trenerów preferujących ofensywny styl gry, aby podążać za obecnymi trendami. Dla kibiców to bardzo dobra wiadomość, ale… czy zespołom z Premier League nie brakuje obecnie umiejętności bronienia?
Dobrze bronić, czyli…
Do przemyśleń na ten temat, a w konsekwencji napisania tego tekstu zainspirował mnie dwumecz Arsenalu z FC Porto. Widząc jak zespół Sergio Conceicao skutecznie neutralizował obecnego lidera Premier League, który w ostatnich 8 ligowych meczach strzelił 33 gole, jak zdyscyplinowany taktycznie był, jak radził sobie w wielu fazach gry bez piłki zacząłem zastanawiać się, z którym zespołem w tym sezonie Kanonierzy mieli podobne problemy. Odpowiedź przyszła dość szybko – z żadnym. Nawet, jeśli w jednym spotkaniu któraś z drużyn nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł Arsenalowi (Newcastle i Fulham w meczach u siebie), to w drugim starciu nie potrafili już utrzymać tak dobrej organizacji gry w defensywie.
Zanim przejdziemy do analizy gry defensywnej poszczególnych zespołów wyjaśnijmy sobie, co rozumiemy przez sformułowanie, że zespół potrafi bronić na wysokim poziomie. Po pierwsze – jest odpowiednio przygotowany do każdej fazy gry bez piłki. Dobrze czuje się w wysokim pressingu, średnim bloku oraz niskiej defensywie, a także po stracie piłki – w kontrpressingu oraz zabezpieczaniu kontrataków. Po drugie – zespół przez większość czasu potrafi grać w taki sposób, w jaki planuje przed meczem. Jeśli jest to przykładowo średni pressing, to nie dają spychać się regularnie pod własne pole karne.
Skoro wstępne informacje mamy za sobą – przejdźmy do poszczególnych klubów.
Czołówka Premier League
Drużyną Premier League wysuwającą się na pierwszy plan, gdy mówimy o defensywie, jest Arsenal. W zespole Mikela Artety trudno znaleźć jakiś słaby punkt, co najlepiej potwierdzają statystyki. W pięciu czołowych ligach europejskich Arsenal pozwala rywalom na najmniejszą liczbę: strzałów celnych, kontaktów z piłką w polu karnym, podań i dośrodkowań w szesnastkę, a także ma najniższy współczynnik oczekiwanych goli straconych (xGC). Kanonierzy wyróżniają się przede wszystkim w zatrzymywaniu kontr i wysokim pressingu, ale w meczach z silniejszymi rywalami (wygrane z Man City i Liverpoolem) pokazali, że potrafią także zatrzymać ofensywę przeciwnika przechodząc do średniego bloku.
W przypadku Manchesteru City ciężko powiedzieć, że nie potrafią bronić, ponieważ statystycznie to także jeden z najlepszych zespołów Europy pod tym względem. Niemniej jednak, jak na ich standardy, w tym sezonie wyglądają gorzej. Liczby mówią, że to najgorsze rozgrywki Obywateli za kadencji Guardioli w intensywności pressingu (statystyka PPDA określająca na ile podań pozwalają zanim podejmą próbę odbioru). W żadnym sezonie pod wodzą Katalończyka nie stracili także tylu bramek po szybkich atakach przeciwnika, co w tym (6). Odejście Ilkaya Gundogana, problemy zdrowotne Jacka Grealisha, sprowadzenie grającego bardzo bezpośrednio Jeremy’ego Doku oraz próba pogodzenia Haalanda, De Bruyne, Fodena, Alvareza i Doku sprawiła, że Manchester City nie broni już tak dobrze, jak w ostatnich sezonach.
Liverpool w obecnym sezonie wrócił do swoich najlepszych przyzwyczajeń
To tyczy się oczywiście także wysokiego pressingu oraz reakcji po stracie piłki. W wielu spotkaniach The Reds nie są jednak monolitem w defensywie. Gdy rywal utrzyma futbolówkę i zmusi ich do innego sposobu bronienia – pojawiają się kłopoty. Są też podatni na kontrataki, gdy kontrpressing się nie uda i gdyby nie Virgil van Dijk, to statystyki nie wyglądałyby tak dobrze. Od sezonu 2018/19, w którym Liverpool zaczął się liczyć w walce o mistrzostwo obecnie ma drugi najgorszy współczynnik oczekiwanych goli traconych (xGC). A przecież w dwóch z sześciu analizowanych sezonów – przeciwnie niż teraz – nie liczył się w walce o tytuł (2020/21 i 2022/23)
Walka o Ligę Mistrzów
O 4. miejsce (choć piąte również może dać LM) walczą Aston Villa oraz Tottenham. Zespół Unaia Emery’ego broni w bardzo specyficznym stylu. W pięciu czołowych ligach Europy żadna drużyna nie łapie rywali częściej na spalone, ale The Villans wcale nie ustawiają linii obrony przesadnie wysoko – w tym elemencie są ósmym zespołem w Premier League. Villa ustawia bardzo blisko siebie formacje, aby utrudnić przeciwnikom grę między liniami, jednak często nie wywiera presji na zawodnika z piłką. W ten sposób przeciwnicy mają czas i miejsce, aby rzucić podanie za linię obrony. Emery świetnie zorganizował drużynę w tym elemencie, ale trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby potrafili bronić wysokim pressingiem i częściej go stosowali to potencjał zespołu byłby jeszcze większy. A tak Aston Villa ma najmniej odbiorów w tercji ataku w Premier League (ex aequo z Nottingham).
Tottenham to natomiast zespół, który miałby realną szansę sięgania po najcenniejsze trofea, gdyby tylko w futbolu nie trzeba było bronić. Taką filozofię ma Ange Postecoglou. Jego zespół potrafi grać w wysokim pressingu, ale przy całej reszcie sztuki defensywnej można mieć do nich zastrzeżenia. Kiedy dadzą zepchnąć się bliżej własnej bramki to wyglądają na spanikowanych. Ofensywny styl gry sprawia także, że po stracie piłki przeciwnicy nierzadko mają autostradę do bramki Kogutów. Tottenham gra tak ofensywnie, że siłą rzeczy ma problemy w defensywie.
Zespoły z nadziejami na europejskie puchary
Wiele z punktów przy Tottenhamie moglibyśmy powtórzyć w przypadku Brighton. Zespół Roberto De Zerbiego cierpi bez piłki, a w jej posiadaniu często bywa naiwny, przez co nadziewa się na kontry przeciwnika.
Pomiędzy Tottenhamem a Brighton w tabeli znajdują się dwa zespoły, od których na więcej strzałów pozwolili rywalom tylko Luton i Sheffield, dwaj beniaminkowie. Mowa o Manchesterze United i West Hamie. Wprawdzie zarówno dla Erika ten Haga, jak i Davida Moyesa jest to wkalkulowane ryzyko. Celowo bronią się dość głęboko, a strzały, które oddają rywale często nie są groźne. Niemniej jednak, zespoły potrafiące bronić w takim stylu nie pozwalają rywalom na tyle uderzeń, lepiej zabezpieczają obszar przed własnym polem karnym w świetle bramki i ich druga linia jest trudniejsza do minięcia. Manchester United i West Ham nie najlepiej radzą sobie także w pressingu. Zespół Moyesa stosuje ten element bardzo rzadko, natomiast ekipa ten Haga potrafi odbierać piłkę wysoko, jednak ryzyko, które podejmują często nie jest opłacalne. Gdy pierwsza linia pressingu zostanie zgubiona to zespół wygląda na kompletnie zagubiony.
Na awans do europejskich pucharów szanse ma także Newcastle. Zespół, który w poprzednim sezonie wywalczył kwalifikację do Ligi Mistrzów właśnie dzięki znakomitej grze bez piłki. Byli świetnie zorganizowani w wysokim pressingu oraz w średnim i niskim bloku. Grali na bardzo dużej intensywności, której obecnie nie są w stanie sprostać przez większą liczbę spotkań oraz kontuzje. W w/w elementach nie funkcjonują już tak dobrze, a ich głównym problemem jest zabezpieczenie przed kontratakami.
Wolves i Chelsea mają potencjał
Chelsea to zespół, w którym w kilku meczach mogła imponować ich gra bez piłki. Na początku sezonu Arsenal i Manchester City mieli problem ze zdominowaniem ekipy Pochettino. The Blues dobrze funkcjonowali w średnim pressingu, ale w większości spotkań to oni prowadzą grę i wtedy już tak dobrze z defensywą nie jest. Chelsea ma problemy z kontratakami przeciwnika, gdy ich wysoko ustawiona linia obrony jest eksponowana.
Jednym z zaskoczeń obecnego sezonu w Premier League jest Wolves, które wyniki powyżej oczekiwań zawdzięcza właśnie grze bez piłki. Zespół Gary’ego O’Neila jest elastyczny taktycznie i ciężko wskazać ich problem. Ich wysoki pressing z reguły jest dobrze zorganizowany, a gdy ustawiają średni bądź niski blok to też potrafią napsuć krwi mocniejszym przeciwnikom. Liczba straconych bramek Wilków nie powala jednak na kolana (8. miejsce w lidze), ponieważ brakuje im powtarzalności w dobrych występach oraz indywdualnie mają słabszych piłkarzy niż zespoły z górnej części tabeli.
Cała reszta Premier League
Czy ktoś z pozostałych zespołów potrafi bronić? Jest jeden, o którym trzeba tutaj wspomnieć – Everton. Mniej bramek od The Toffees stracili tylko Arsenal, Manchester City i Liverpool. Dla Seana Dyche’a organizacja gry bez piłki jest fundamentem i jego Everton wygląda w tym aspekcie bardzo dobrze. Jest naprawdę świetny w pressingu i nie boi się próbować odbioru na połowie rywala nawet z najsilniejszymi. Dyche ma jednak świadomość, że nie są w stanie grać na tak wysokiej intensywności przez 90 minut, więc wtedy – lub gdy rywal dobrze mija ich pressing – cofają się do głębokiej defensywy, którą również trudno złamać.
W oczy rzuca się jeszcze dość niska liczba straconych goli przez Fulham. Zespół Marco Silvy potrafi rozgrywać mecze, w których jest bardzo dobrze zorganizowany stosując średni pressing, ale ma zbyt wiele spotkań, gdzie ich defensywa się posypuje, aby mówić, że potrafią bronić. Dobrze zorganizowane bez piłki jest również Brentford – nieźle łączą wysoki i niski pressing – ale w obecnym sezonie pokazują to zbyt rzadko.
Premier League w pogoni za trendami
W ostatnich latach w futbolu jest coraz większy nacisk na grę ofensywną. Trenerzy najlepszych klubów nie próbują się przeciwstawić Pepowi Guardioli przyjmując reaktywną i defensywną postawę (jak kiedyś jego główny rywal, Jose Mourinho), a budują zespoły na bazie filozofii rozpropagowanej przez Hiszpana. Wiele zespołów z niższej półki ewoluuje więc w podobnym kierunku. Chcą grać ofensywnie, nie boją się podejmować ryzyka i grać wysokim pressingiem. Wierzą, że w dłuższej perspektywie taka filozofia przyniesie korzyści i rozwinie piłkarzy. Na pierwszym miejscu stawiają to, co zespół robi z piłką, a nie bez niej. W ten sposób w Anglii oglądamy rekordowy sezon pod względem liczby goli, ale niemal każdy zespół ma jakieś defekty w grze bez piłki. W Premier League coraz mniej zespołów chce bronić. Wszyscy chcą atakować.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej