O co gra obecnie Cracovia? Strata do podium przed 24. kolejką wynosiła 14 punktów, przewaga nad strefą spadkową 4 „oczka”. Oczywiście, podopieczni Jacka Zielińskiego nie mogą lekceważyć rywali, jednak degradacja Pasów byłaby zaskoczeniem. Co innego Korona Kielce. Piłkarze Kamila Kuzery są obecnie w takiej sytuacji, że muszą walczyć o każdy możliwy punkt. Ruch Chorzów i Puszcza Niepołomice wciąż wierzą w szanse utrzymania kosztem drużyny z województwa świętokrzyskiego. Cracovia chciała wygrać z Koroną, Korona musiała wygrać z Cracovią.
Bezzębna Korona w pierwszej połowie
Cracovia musiała radzić sobie dzisiaj bez Benjamina Källmana, który boryka się z drobnym urazem. Zieliński postawił więc na ofensywne trio Maigaard — Makuch — Rakoczy. Szansę debiutu otrzymał także Davíd Ólafsson. W Koronie brakowało Daniela Trejo, co znacząco ograniczyło możliwości drużyny. W pierwszej połowie kielczanie praktycznie nie istnieli w ofensywie. Nie ma sensu zakłamywać rzeczywistości, pierwsze 45 minut było marnym widowiskiem, jednak goście potrafili pokusić się o zrobienie czegoś nieszablonowego. W 37. minucie kilka szybkich podań doprowadziło do sytuacji bramkowej, którą bez większego problemu wykończył Davíd Ólafsson. Zawodnicy Korony wyglądali, jakby byli zaskoczeni, że w ten sposób można budować akcje ofensywne. Oddajmy, w 26. minucie bliski trafienia był także Mikkel Maigaard, którego uderzenie zatrzymał Xavier Dziekoński. Cracovia była lepszym z zespołów.
Nijaka Cracovia w drugiej połowie
Po zmianie stron kielczanie wyszli wyższym pressingiem i częściej odbierali piłkę, ale długo nie byli w stanie zamienić tego na groźne ataki. Cracovia miała korzystny wynik i mogła cierpliwie czekać na szanse kontrataków. Problem w tym, że nie chciała podejmować ryzyka i nawet po szybkim przejęciu futbolówki, wolała spokojnie rozgrywać. Pierwszą poważniejszą szansę gospodarze mieli dopiero w 62. minucie, ale Nono i tak nie wykorzystał błędu gości. Koronie brakowało jakości, ale chęci zrobiły swoje. Po dość niepozornej wrzutce piłka trafiła pod nogi Miłosza Trojaka, który doprowadził do wyrównania.
W końcówce swoje okazje mieli jeszcze chociażby Yevgeni Shikavka oraz Patryk Sokołowski, ale rezultat nie uległ już zmianie. Remis nie zadowala żadnej z drużyn, chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że obie zmarnowały dziś wiele minut. Korona zawaliła pierwszą połowę, Cracovia przebudziła się w drugiej dopiero po straconym golu.