W jakim kierunku powinna zmierzać reprezentacja Polski?

Po odejściu Czesława Michniewicza i mundialu, na którym reprezentacja Polski nie prezentowała atrakcyjnego stylu gry, dla wszystkich stało się jasne, że teraz nastąpi nowe otwarcie. Czas do tego jest idealny. Mało wymagająca grupa w eliminacjach do Mistrzostw Europy, na które jedzie pół Europy i dwa lata do samego turnieju to wystarczająco długi okres, aby stworzyć na nowo zespół. W większości mediów – jeszcze przed wyborem selekcjonera – utarło się przekonanie, że reprezentacja ma teraz grać atrakcyjny futbol. Problem w tym, że sam selekcjoner nie określił jeszcze, jak ma wyglądać styl gry naszej kadry pod jego wodzą.

REKLAMA

Reprezentacja Polski musi wykorzystać potencjał

Po meczu z Francją w 1/8 finału mundialu wśród całego narodu zapanowało przekonanie, że reprezentacja Polski potrafi jednak grać w piłkę. Na tle obecnych wówczas mistrzów świata i przyszłych wicemistrzów pokazaliśmy zupełnie inne oblicze niż w starciach fazy grupowej. Potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce na połowie rywala i nie ograniczaliśmy się jedynie do budowania akcji dalekimi podaniami. Niemal dla wszystkich był to sygnał, że czas zerwać z defensywnym stylem gry. Że aby wykorzystać potencjał naszych ofensywnych piłkarzy trzeba grać bardziej atrakcyjnie. Częściej atakować pozycyjnie i stosować wyższy pressing.

Wydawało się, że tą samą drogą chce podążać PZPN, który zdecydował się rozstać z Michniewiczem. Jednak już zatrudnienie Fernando Santosa nie bardzo wpisywało się w tę narrację. Owszem, były selekcjoner reprezentacji Portugalii to nazwisko, jakiego w polskim futbolu jeszcze nie było. Santos ma doświadczenie selekcjonerskie – przez cztery lata prowadził Grecję i przez kolejne osiem Portugalię. Ponadto z reprezentacją swojego kraju wygrywał Euro 2016 i Ligę Narodów trzy lata później. Niemniej jednak, głównym powodem dlaczego został zwolniony z poprzedniej pracy było właśnie to, że nie potrafił w pełni wykorzystać ofensywnego potencjału tamtej kadry.

Dużo pytań, mało odpowiedzi

Zresztą sam Fernando Santos nie określił jeszcze konkretnie jaki styl ma prezentować reprezentacja Polski pod jego wodzą. Po pierwszym zgrupowaniu także nie otrzymaliśmy na to pytanie odpowiedzi. Owszem, w obu meczach posiadanie piłki było wyższe (58% z Czechami i 56% z Albanią) niż w jakimkolwiek spotkaniu podczas kadencji Michniewicza (najwięcej 53% przeciwko Walii u siebie). Jednak to o niczym nie świadczy. Często gra się tak, jak przeciwnik pozwala. A tak się składa, że w obu meczach przeciwnicy oddawali nam piłkę i zmuszali do konstruowania ataków pozycyjnych. Przeciwko Czechom od samego początku musieliśmy gonić wynik. Z kolei Albania przyjechała do nas z nastawieniem wywiezienia remisu. Zespół Sylvinho ustawiał się w średnim bądź niskim pressingu na własnej połowie, przez co to my musieliśmy przejąć inicjatywę.

Ponadto, nie były to mecze z europejskimi czy światowymi potęgami. Zarówno Czechy, jak i Alabania to zespoły o mniejszym potencjale kadrowym od naszego. Natomiast, pod wodzą Michniewicza reprezentacja Polski większość meczów grała z lepszymi od siebie. Było też kilka spotkań z reprezentacjami o podobnym potencjale do Czechów, jednak tak słabego jak Albania już nie. Dlatego ciężko porównywać styl gry obecnego selekcjonera do jego poprzednika. Po pierwszym zgrupowaniu wciąż mamy sporo znaków zapytania dotyczących tego, jak ma grać nasza reprezentacja pod wodzą Santosa. Oczywiście nie będzie to tak skrajnie defensywny styl, jaki zaprezentowaliśmy na mundialu, jednak nie wiadomo też czy ten, którego oczekują kibice i media.

Reprezentacja Polski i atak pozycyjny

Zamiast tego po raz kolejny dostaliśmy odpowiedź dlaczego w naszej kadrze tak trudno zaszczepić grę atakiem pozycyjnym. Przerabialiśmy to już zwłaszcza za kadencji Paulo Sousy, jednak mecz z Czechami był tego idealnym przykładem. Zespół Jaroslava Silhavy’ego zaskoczył nas wysokim pressingiem i dużą intensywnością w grze. W pierwszych 15 minutach nasi zawodnicy byli kompletnie zagubieni i nie potrafili zareagować na to, co robił przeciwnik. Praktycznie każde wyższe podejście do pressingu Czechów kończyło się naszą stratą. W całym meczu zanotowaliśmy ich aż dziewięć na własnej połowie. W drugiej części spotkania, kiedy rywale cofnęli się niżej również mieliśmy problem ze stworzeniem jakiejkolwiek groźnej sytuacji.

Podobnie było w starciu z Albanią. Mimo, że przez większą część meczu kontrolowaliśmy to, co dzieje się na boisku, to w naszych akcjach brakowało szybkości. Po raz kolejny mieliśmy duże kłopoty z przełamaniem dobrze zorganizowanej defensywy rywala. Brakowało nie tylko kreatywności w tercji ofensywnej, ale również progresji piłki w strefę ataku. Znamienne jest to, że na minionym zgrupowaniu obie bramki padły po stałych fragmentach. Z gry ani razu nie trafiliśmy do siatki, mimo że w obu meczach byliśmy zmuszeni do atakowania. A co gorsze, nie mierzyliśmy się przecież z czołowymi reprezentacjami na świecie. W dwóch meczach oddaliśmy łącznie 22 strzały, z czego tylko osiem celnych. Model goli oczekiwanych wycenił nasze szanse na 2,2 gola.

W obu spotkaniach – poza Zielińskim i Lewandowskim – w naszym zespole brakowało zawodników chcących wziąć ciężar rozgrywania na swoje barki. Większość była schowana pomiędzy przeciwnikami, a gdy już dostała piłkę jak najszybciej się jej pozbywała, byle nie popełnić błędu. Obrońcy nie wprowadzali piłki w wolne przestrzenie, środkowi pomocnicy unikali gry, a skrzydłowi nie wchodzili w pojedynki. Praktycznie wszyscy nie podejmowali nawet minimalnego ryzyka.

Polskie DNA

Fernando Santos już na pierwszym zgrupowaniu przekonał się, że nauczenie naszych zawodników ataku pozycyjnego będzie nie lada wyzwaniem. Tak naprawdę mecz z Francją na mundialu zamydlił nam wszystkim oczy. Po tym, jak potrafiliśmy operować piłką przeciwko mistrzom świata uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie tak grać z każdym. Jednak Francuzi w tamtym meczu nie stosowali wysokiego pressingu ani nie wywierali zbyt dużej presji na zawodniku będącym przy piłce. Zresztą ekipa Didiera Deschampsa grała tak przez cały turniej. Dlatego też w tamtym meczu mieliśmy tyle swobody. Jednak kiedy trafiliśmy na znacznie bardziej agresywnych Czechów, którzy umiejętnie zakładali pressing wszystkie nasze mankamenty wyszły na wierzch.

Zbigniew Boniek powiedział kiedyś, że w polskim DNA jest gra z kontry i w takim stylu odnosiliśmy największe sukcesy. Z pewnością kibice chcieliby, aby reprezentacja grała atrakcyjnie, jednak nawet w ostatnich latach najlepsze wyniki osiągaliśmy, gdy nie byliśmy zmuszani do ataku pozycyjnego i prowadzeni gry. Nawet za kadencji Paulo Sousy, który preferował ofensywny futbol najlepsze mecze rozgrywaliśmy przeciwko lepszym rywalom, kiedy to oni częściej byli w posiadaniu piłki. Być może Boniek przesadził mówiąc, że gra z kontry jest w naszym DNA, bo wszystko da się zmienić. Jednak po tym zgrupowaniu czas przestać oszukiwać się, że potrafimy grać w ataku pozycyjnym.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,594FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ