Tottenham spędził przerwę reprezentacyjną na fotelu lidera. Wyniki ostatniej kolejki ułożyły się jednak w taki sposób, że zespół Ange’a Postecoglou, grający jako ostatni w tej serii gier, potrzebował zwycięstwa, aby wrócić na sam szczyt tabeli. Spotkanie na własnym stadionie z Fulham to nie był jednak pojedynek, którego kibice Spurs po ostatnich tygodniach powinni się obawiać.
Gospodarze mocno zaczęli mecz
Od pierwszego gwizdka sędziego siedli na rywali z zamiarem zamknięcia ich na własnej połowie i tworzenia szans. Była to skuteczna taktyka, ponieważ pressing w zespole Ange’a Postecoglou funkcjonował znakomicie. Fulham wyprowadziło kilka kontrataków po odbiorach, jednak kiedy otwierali grę to można było tylko obstawiać po ilu sekundach piłkę na ich połowie przejmą przeciwnicy. Po 36 minutach gry jedna z takich strat doprowadziła do tego, że Bernd Leno został zmuszony wyciągać piłkę z siatki. Idealnie mierzonym uderzeniem popisał się Son i było 1:0 dla Tottenhamu.
Gra gospodarzy, jak zwykle w tym sezonie, mogła się podobać. Zespoły dążące do dominacji często mają kłopoty, gdy podejdą pod pole karne rywali, a tam zagęszczenie koszulek rywala jest ogromne. Tottenham dziś takich problemów nie miał. Dzięki dużej wymienności pozycji w ofensywie z łatwością tworzyli kombinacyjne ataki.
W przerwie w szatni goście nie wyciągnęli wniosków
W 54. minucie stracili niemal identycznego gola. Calvin Bassey znów został zepchnięty na prawą nogę, co skończyło się wybiciem, piłkę szybko przejął Tottenham i ta traiła do Sona, któy miałsporo miejsca przed szesnastką, ale tym razem zamiast strzelać zdecydował się zagrać do Maddisona, który podwyższył prowadzenie. W tym momencie mogliśmy być już blisko pewności, że 3 punkty zostaną w północnym Londynie. Zespół Marco Silvy miał zbyt mało argumentów, aby odwócić losy meczu. Dopiero w końcówce zaczęli zagrażać bramce rywali, ale Vicario – już klasycznie – bardzo dobrze spisywał się między słupkami.
Tottenham dziś takze zaprzeczył teorii, iż zespół jest uzależniony od Yvesa Bissoumy. Malijczyk odbywał karę za czerwoną kartkę, ale zastępujący go Hojbjerg rozegrał przyzwoite spotkanie, a w progresji piłki mocno pomagał cofający się głęboko James Maddison. Miesiąc miodowy Ange’a Postecoglou w Tottenhamie ciągle trwa. Jego zespół po tej kolejce odskoczył Arsenalowi (który zremisował z Chelsea) na 2 punkty i jest samodzielnym liderem Premier League.
Tottenham 2:0 Fulham (36′ Son, 54′ Maddison)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej