Jastrzębski Węgiel jest jedyną polską drużyną nadal grającą w tegorocznej Lidze Mistrzów. Fazę grupową jastrzębianie przeszli bez większych kłopotów, przegrywając jedynie jeden mecz, z hiszpańskim CV Guaguas Las Palmas. Podobnie radzą sobie w PlusLidze, gdzie pomimo ostatniej wpadki z Barkomem-Każany Lwów wciąż są niekwestionowanym liderem. Ich przeciwnicy w ćwierćfinale najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie, Gas Sales Daiko Piacenza w fazie grupowej poradzili sobie równie dobrze. Przegrali wówczas tylko z pogromcą ZAKSY, Halkbankiem Ankara. W Serie A1 im już nie idzie tak dobrze, jak Jastrzębskiemu – przed tym starciem zajmowali 4. miejsce, notując serię 3 porażek z rzędu. To jednak Włochów nie skreślało i zanosiło się na wyrównane starcie.
Fatalna zagrywka Piacenzy prezentem dla rywala
Podopieczni Marcelo Mendeza ten mecz rozpoczęli z przytupem (0-4). Od samego początku dobrze funkcjonował blok, czego z pewnością nie można powiedzieć o zagrywce. Ten element jednak szwankował po obu stronach siatki. Zawodnicy i z Polski, i z Włoch psuli serwisy na potęgę. To jastrzębian nie zatrzymywało i utrzymywali okazałą przewagę (7-12). Podopieczni Andrei Anastasiego zostali postawieni w trudnej sytuacji, byli zmuszeni do gonienia wyniku (11-17). Nie wychodziło im to dobrze, ciągle gubili punkty na własne życzenie. Dla ekipy z Górnego Śląska głupotą byłoby nie skorzystać z tego i konsekwentnie utrzymywali wysokie prowadzenie (16-22). Atak Tomasza Fornala zakończył tę partię wygraną Jastrzębskiego 19-25.
Set przegrany na własne życzenie
Początek drugiego seta nie był już tak jednostronny (7-9). Wciąż dobrze działał blok u mistrzów Polski, natomiast po stronie gospodarzy w ataku rozkręcił się Ricardo Lucarelli. Nadal zagrywka u Włochów wyglądała źle, lecz dobra postawa Brazylijczyka pozwalała im dotrzymać kroku przeciwnikowi. Gospodarze zaczęli grać coraz lepiej, lecz jastrzębianie utrzymywali wysoki poziom gry, a nietuzinkową interwencją popisał się Rafał Szymura, który przyjął piłkę… głową! Jastrzębski utrzymywał nieznaczną przewagę (13-15), choć wcale nie na długo (18-18). Sytuacja ekipy z Górnego Śląska z każdą okazją robiła się coraz bardziej nieciekawa (22-19). Końcówka zrobiła się bardzo nerwowa i Jastrzębski nie wyszedł z niej zwycięską ręką, choć było blisko (30-28). Włosi nie grali wybitnie i mistrzowie Polski powinni byli z tego skorzystać.
Bezradny Jastrzębski
Trzeci set zaczął się źle dla podopiecznych Marcelo Mendeza (9-4). Gubili się, oddawali punkty za darmo, zaś Piacenza nabrała wiatru w żagle. Nabrała go na tyle, że zupełnie odjechała rywalowi z Polski (14-7). Jastrzębski był bezsilny wobec rywala. Alonso, Leal, Simon – każdy zawodnik grał na wysokim poziomie, podczas gdy mistrzowie Polski nie mogli znaleźć na nich sposobu (18-10). Wynik udało się nieco poprawić, ale to wciąż było za mało (19-15). As serwisowy Lucarellego ostatecznie zakończył trzecią partię zwycięstwem Piacenzy 25-16. Jastrzębianie zostali zupełnie przyćmieni i ich postawa nie napawała optymizmem przed czwartym setem.
Powrót Jastrzębskiego do gry!
Czwartego seta Jastrzębski zaczął o niebo lepiej, niż to było w poprzedniej odsłonie (7-8). Znowu było dużo błędów po stronie Włochów, a po stronie jastrzębian spisywał się dobrze m.in. Norbert Huber. Podopieczni Andrei Anastasiego znowu zaczęli oddawać punkty za bezcen (9-12). W porównaniu do trzeciego seta role się odwróciły, choć mistrzowie Polski nie mieli aż tak wyraźnego prowadzenia (14-17). Największa zmora Piacenzy nadal ich dręczyła i też dzięki temu Jastrzębski wciąż prowadził (19-21). Dwa punkty na koniec autorstwa Hubera doprowadziły do tie-breaku (22-25).
Włosi jednak lepsi
Decydującego seta lepiej zaczęli Włosi (5-2). Skutecznie atakowali i z każdą akcją byli coraz bliżej zwycięstwa. Jastrzębski broni nie składał, lecz na zbyt wiele nie pozwalała Piacenza (8-5). Dobrze radził sobie duet Romano – Lucarelli, jastrzębianie natomiast byli w coraz poważniejszych tarapatach (11-7). Do walki ekipę z Górnego Śląska jeszcze poderwał Rafał Szymura, lecz straty okazały się być nie do odrobienia – Piacenza wygrała tie-breaka 15-11.
To był bardzo nierówny mecz, gdzie postawa obu zespołów pozostawiała trochę do życzenia. Piacenza była przeciwnikiem w zasięgu Jastrzębskiego Węgla – Włosi przez własne błędy stracili aż 40 punktów! Choć momentami blok jastrzębian wyglądał dobrze, to dziś go zabrakło – zdobyli tu 7 punktów, podczas gdy podopieczni Andrei Anastasiego wywalczyli dwukrotnie więcej. Na dramatycznie słabym poziomie była zagrywka po obu stronach. Po stronie Piacenzy świetnie spisywał się w ataku Ricardo Lucarelli, w przyjęciu Leonardo Scanferla, a na środku – Roberlandy Simon. Nie jest to jeszcze dwumecz przegrany – zwycięstwo jastrzębian przynajmniej 3:1 dałoby bezpośredni awans, a w przypadku wygranej po 5-setowym meczu decydować będzie złoty set. Na razie bliżej awansu jest ekipa z Półwyspu Apenińskiego, ale wszystko rozstrzygnie się w Jastrzębiu-Zdroju.