W kolejnym meczu przedsezonowego turnieju Soccer Champions Tour mierzyły się ze sobą drużyny Juventusu i Realu Madryt. Królewscy podchodzili do tego pojedynku po przegranym 0:3 spotkaniu z FC Barceloną. Dla obu ekip było to też ostatnie starcie w Stanach Zjednoczonych.
Mocny początek Juventusu
Nie upłynęła minuta, a Thibaut Courtois musiał już wyciągać piłkę z siatki. Juventus miał odrobinę szczęścia, bo piłka po trafieniu w słupek odbiła się prosto pod nogi Moise Kean’a. Nie zmienia to jednak faktu, że zawodnicy Allegriego potraktowali obrońców Realu niczym pachołki na treningu. Tak samo było 20 minut później, kiedy gola zdobył Timothy Weah. Zawodnicy Starej Damy nie grali specjalnie szybko, nie stosowali wyszukanych kombinacji podań, a i tak bez większego problemu przesuwali się w kierunku bramki. Defensywa Realu grała niemal na stojąco i była za to karana. Tak samo jednak wyglądała z początku ofensywa Królewskich. Brakowało ruchu i intensywności, którą pokazywali w pierwszych minutach w meczu z Barceloną.
Z czasem gra Realu wyglądała coraz lepiej. Zawodnicy Carlo Ancelottiego oddawali sporo strzałów, i Wojciech Szczęsny nie mógł narzekać na brak okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Trzeba jednak przyznać, że wielu z tych uderzeń brakowało dokładności. Szczęsny skapitulował dopiero w 38. minucie po szybkim ataku i przegranym pojedynku sam na sam z Viniciusem. Real miał przewagę, szturmował bramkę Juventusu, ale przy tym zawodnicy dość często wyglądali na zagubionych w nowym ustawieniu. Najgorzej wypadał Joselu, który był niemal całkowicie niewidoczny w pierwszej połowie.
Intensywna druga połowa
Real nakręcał się z każdą minutą. Zawodnicy Królewskich cały czas podwyższali tempo i zmuszali obrońców Juve do sporego wysiłku. Widać było duży potencjał ofensywny w drużynie z Hiszpanii, ale jednocześnie brakowało dokładności i pomysłów na przedarcie się przez zasieki postawione przez defensywę Starej Damy. Real najlepiej wyglądał kiedy mógł opierać się na szybkich atakach. Jeżeli jednak rywale zdążyli ustawić się we własnym polu karnym, tak Królewscy mieli spore problemy. Intensywność w grze była po ich stronie, ale nie pomagała ona w przebijaniu muru defensywnego Juventusu.
Juventus w drugiej połowie wyglądał na drużynę zmęczoną. Real wręcz przeciwnie, wydawał się z każdą chwilą mieć coraz więcej sił. Stara Dama nie wychodziła już tak wysoko, skupiała się na obronie przed kolejnymi atakami. Trzeba jednak przyznać, że chociaż Królewscy nacierali często, tak już jakość tych ataków mogła pozostawiać wiele do życzenia. Brakowało dokładności, czy to przy ostatnim podaniu, czy już przy samym strzale. Królewskim brakowało też równowagi. Do czasu zmian prawa strona w atakach Realu niemal nie istniała. Nowy system zaproponowany przez Ancelottiego nie okazał się wystarczającym rozwiązaniem. W meczu z Juventusem Królewscy ponownie pokazali, że mają problem ze znalezieniem sposobu na defensywnie nastawioną drużynę rywali. Ostatecznie Real, zamiast doprowadzić do wyrównania, w doliczonym czasie gry stracił jeszcze jedną bramkę, tym razem autorstwa Dusana Vlahovica.