Drugi rok z rzędu Polak zameldował się w ćwierćfinale imprezy ATP Masters 1000 w Rzymie. Drugi raz musiał uznać w nim wyższość Tommy’ego Paula. Rok temu potrzebne były trzy sety, w tym roku wystarczyły dwa. Jednak Hubert pokazał się z nienajgorszej strony i podjął z Amerykaninem ogromną walkę.
Panowie grali ze sobą wcześniej trzykrotnie. Bilans bezpośrednich pojedynków przemawiał na korzyść Paula, ale tylko minimalnie. Prowadził on bowiem 2:1 w starciach przeciwko Polakowi.
Przed tym ćwierćfinałowym pojedynkiem za reprezentantem USA byli też bukmacherzy, którzy dawali mu dwa razy większe szanse na zwycięstwo.
Nie pomylili się, ale mimo wszystko jestem zdania, że Hubert może wyjechać z Rzymu z podniesioną głową, ponieważ widać, że powoli odbudowuje się po tej niezbyt udanej pierwszej części sezonu.
Niebywały pierwszy set w meczu Hurkacza
W pierwszej partii tego pojedynku mieliśmy do czynienia z prawdziwym pokazem siły z obu stron. Zarówno Polak jak i Amerykanin, pokazali, że mają wielkie serce do walki i nie dadzą się łatwo pokonać.
Rozgrywali tak kapitalne punkty, że czasami aż ciężko było uwierzyć w to, co się widzi. Hubert Hurkacz prezentował się bardzo dobrze w akcjach przy siatce. Grał jak klasowej sławy deblista i w tym stylu bronił również kilku break-pointów.
W meczach naszego reprezentanta przywykliśmy już do tego, że strata podania następuje rzadko. Jednak zasada ta, nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Obaj zawodnicy mieli dzisiaj problem z serwisem.
W samej tylko pierwszej odsłonie doszło do aż SZEŚCIU przełamań. Jest to praktycznie niespotykane w męskich imprezach. Bardzo często jeden break potrafi decydować o losach całego seta.
Hurkacz z Paulem mieli jednak nieco inne plany. Grali dziś na wyniszczenie. Ósmy gem partii otwarcia trwał ponad 11 minut, a był to ważny moment, ponieważ Hubert przegrywał z przełamaniem. Odrobił straty i wyrównał stan spotkania na 4:4.
Następnie sytuacja się powtórzyła- strata podania i odłamanie Paula na 5:5. Ostatecznie doszło do rozgrywki tie-breakowej, w której o jednego mini breaka, lepszy okazał się Amerykanin. Było to o tyle bolesne dla Huberta, że stracił on swój serwis po podwójnym błędzie.
Druga partia była już kompletnie inną historią. Nasz zawodnik poległ w niej 3:6. Tutaj nie było już żadnych nadzwyczajnych historii. Tradycyjnie zadecydowało jedno przełamanie z samego początku seta.
Równo po dwóch godzinach gry, Tommy Paul mógł świętować awans do swojego czwartego półfinału w tym roku.
Co dalej z Hurkaczem?
Do wielkoszlemowego Roland Garros pozostało dokładnie 10 dni, jednak przed Polakiem jeszcze jeden przystanek. Będzie to turniej znacznie niższej rangi niż w stolicy Włoch, ale równie istotny w kontekście przygotowania do imprezy Wielkiego Szlema.
Hubert zagra w Genewie. Jest to turniej rangi ATP 250, ale w tym roku zgłosiła się do niego duża część światowej czołówki. W szwajcarskich zawodach zmierzą się między innymi: Novak Djokovic, Taylor Fritz czy też Casper Ruud.
Jaki jest zatem główny cel Polaka? Na pewno powinien myśleć o rozegraniu jak największej liczby meczów. Każde kolejne spotkanie da mu bowiem większą pewność siebie i cenne doświadczenie przed tym najważniejszym przystankiem w Paryżu.
Hubert Hurkacz – Tommy Paul 6:7(4), 3:6