Specjaliści od ważnych meczów – nie tylko Real, ale też Chelsea

Specjalistami od ważnych meczów w tym sezonie nazywani byli piłkarze Zinedine’a Zidane’a. Jak się jednak okazuje, ich wczorajsi przeciwnicy w meczach o dużą stawkę mogą śmiało rzucić im rękawicę. Thomas Tuchel jako trener Chelsea mierzył się już dwukrotnie z Atletico, z Manchesterem United, Liverpoolem, Manchesterem City i Realem. Nie przegrał żadnego z nich. W półfinałowym meczu Ligi Mistrzów stracili dopiero pierwszą bramkę w starciach z zespołami z najwyższej półki. A przecież Królewscy wcale nie wykreowali sobie tylu jakościowych sytuacji, aby powiedzieć, że zdecydowanie na tego gola zasłużyli. Defensywa The Blues znów spisała się na medal. I w dalszej grze o zwycięstwo w Lidze Mistrzów to ich najpotężniejsza broń. Aby awansować do finału Chelsea musi zagrać na zero z tyłu. Patrząc na ich historię wyników to raczej „tylko” niż „aż”.

Perfekcyjne 30 minut

Początek meczu dał sygnał, że Chelsea nie przyjechała na Estadio Alfredo di Stefano bronić bezbramkowego remisu. Od pierwszego gwizdka to oni dyktowali warunki. To był ewidentnie jeden z najlepszych fragmentów The Blues za kadencji Thomasa Tuchela. Utrzymywanie się przy piłce, płynna zmiana ciężaru gry, szybka wymiana podań i znakomity kontrpresing. Real tylko biegał za piłką, a goście mieli wszystko pod kontrolą i z łatwością stwarzali sobie sytuacje. Po jednej z nich, za sprawą Pulisicia, wyszli na prowadzenie. Przy skuteczności Timo Wernera (który to już raz?) mogli zapewnić sobie bezpieczną zaliczkę przed rewanżem. The Blues wypatrzyli słaby punkt w Marcelo i skutecznie wyciągali go ze strefy, wykorzystywali złe ustawienie i nieodpowiedzialność taktyczną. N’golo Kante stwarzał przewagę na prawej stronie i często korzystał z wolnej przestrzeni za plecami Brazylijczyka.

REKLAMA
Mapka kontaktów z piłką N’golo Kante. Grafika: whoscored.com

Wydawało się, że przy tak grającej Chelsea kolejne gole to kwestia czasu. A jednak, geniusz Karima Benzemy dał wyrównanie gospodarzom i mam wrażenie, że Francuz uratował ten dwumecz Królewskim. Od momentu tej bramki obraz gry się zmienił. Chelsea straciła swoją siłę ofensywną. Do bramki Realu oddali 4 strzały z pola karnego, przez resztę meczu tylko 3. Nie mieli już żadnej sytuacji, za której niewykorzystanie powinniśmy winić strzelca. Wcześniej, w 10 minucie, stuprocentową okazję zmarnował Timo Werner.

Jeden celny strzał

Real Madryt oddał w tym meczu zaledwie jeden celny strzał. Z 10 uderzeń (nie najgorszy wynik) tylko 4 były z pola karnego, skąd we współczesnym futbolu pada prawie 90% bramek. Ich współczynnik spodziewanych bramek wyniósł 0,76 – same sytuacje Timo Wernera model xG wycenił wyżej.

Chelsea po raz kolejny zneutralizowała rywala i zbudowała przed własną bramką szczelny mur. W drugiej połowie zespół Thomasa Tuchela częściej oddawał piłkę Królewskim i zmuszał ich do ataku pozycyjnego. Czy coś z tego wynikało? Nie bardzo. Zresztą, ten sam scenariusz przerabialiśmy w poprzednich meczach Chelsea. Żaden z wymienionych na początku tekstu przeciwników nie dobił do bariery jednego spodziewanego gola, co oznacza, że z liczby i jakości wykreowanych szans rywal po prostu nie zasłużył na gola. 6 meczów i każdy zagrany perfekcyjnie w defensywie.

Atak wygra ci mecz, obrona tytuł

Świetna postawa w defensywie nie tyczy się tylko linii obrony, ale całego zespołu. We wczorajszym meczu Jorginho, którego gra w destrukcji nigdy nie była mocną stroną, wyłączył z gry Modricia. Razem z Kante sprawili, że najsilniejsza broń Realu, czyli środek pola nie grał na najwyższych obrotach. Po stracie piłki każdy wie, że trzeba od razu doskoczyć do rywala zamknąć opcje podania i jak najszybciej odebrać piłkę.

Tuchel też ma jedno udogodnienie – bardzo szeroką kadrę. Przeciwko Realowi na wahadle wystawił Azpilicuetę w celu zabezpieczenia przed ofensywnie usposobionym i dość nieobliczalnym Marcelo. Na środku obrony ma nawet kłopot bogactwa. Zdaje się, że niepodważalną pozycję na najważniejsze mecze ma Rudiger, który jako pół-lewy środkowy obrońca bardzo dobrze łączy rozegranie piłki, odważne wprowadzenie jej w atak oraz solidność w defensywie. Thiago Silva zawsze oferuje spokój i pewność w defensywie, dźwiga mecze o stawkę i jest naturalnym liderem. Ale jest też Christensen, który od przyjścia Tuchela wygląda, jak profesor i nie popełnia błędów. O ile zwykle najszczelniejsze defensywy są oparte na tych samych nazwiskach i wypracowaniu zgrania oraz automatyzmów pomiędzy nimi, tak w przypadku Chelsea obrona pozostaje szczelna bez względu na personalia.

„Atak wygra ci mecz, obrona tytuł” – to znane futbolowe powiedzenie dobrze oddaje rzeczywistość. Chelsea z Realem straciła dopiero drugą bramkę w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Do końcowego triumfu pozostały im dwa mecze. Jeśli zachowają czyste konto w rewanżowym meczu z Realem, na pewno zagrają w finale. Nie muszą dać koncertu w defensywie. Muszą po prostu zachować koncentrację i postawić mur, przez który rywal się nie przebije. I to niekoniecznie grając antyfutbol. W końcu nikt tak dobrze nie kontroluje meczu przez posiadanie piłki, jak właśnie Chelsea Thomasa Tuchela.

Obserwuj autora na Facebooku i Twitterze

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,718FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ