Sensacyjna rezygnacja w Borussii Moenchengladbach!

Sympatycy Borussii Moenchengladbach przyjęli w ostatnich miesiącach wiele bolesnych ciosów. Jeszcze w trakcie ubiegłego sezonu ogłoszono, że klub opuści Marco Rose – trener, który prowadził drużynę do 4. miejsca w rozgrywkach 2019/20. Jego decyzja o odejściu do Dortmundu była zimnym prysznicem dla osób związanych z drużyną. Oto bowiem jeden z kapitanów okrętu dał sygnał, że nie dysponuje statkiem gotowym do rywalizacji z najlepszymi i woli pracować u konkurencji. Dyrektor sportowy Gladbach – Max Eberl stanął przed zadaniem ratowania projektu, który budował od wielu lat. Dziś, z 99% przekonaniem możemy stwierdzić, że i on opuszcza okręt.

Informacja o odejściu Eberla jest sporym szokiem

Według doniesień właściwe wszystkich istotnych niemieckich portali (Kicker, SportBild, Sport1), Dyrektor sportowy złożył na ręce swoich szefów rezygnację, która ma wejść w życie 31 stycznia (część źródeł sugeruje, że nastąpi to jednak dopiero pod koniec sezonu). W czwartek wieczorem ogłosił swoją decyzję drużynie i zdaniem mediów – nie ma odwrotu przed jego odejściem, a te, wcześniej czy później zostanie oficjalnie potwierdzone.. Tak naprawdę, wszystko rozgrywa się już tylko o dość ciekawy zapis w umowie. Wygląda na to, że w rzeczywistości jego kontrakt z Moenchengladbach nie może zostać tak po prostu rozwiązany, a czasowo zawieszony. Co to w praktyce oznacza? Na papierze dalej będzie pracownikiem Borussii, ale nie będzie w rzeczywistości pełnił swojej funkcji (najprawdopodobniej nie dostanie też wynagrodzenia). Taki stan mógłby utrzymywać się aż do 2026 roku, a jeśli Max Eberl zechce podjąć pracę „u konkurencji”, wówczas ten będzie musiał zapłacić Gladbach stosowne odszkodowanie.

REKLAMA

Nic dziwnego, że klub tak rygotystycznie zabezpieczał się na wypadek odejścia Dyrektora sportowego. 48-letni Eberl swoją funkcję pełni od 2008 roku i bez wątpienia jest jednym z filarów budowy drużyny, która w ostatnich latach zadomowiła się w górnej części tabeli Bundesligi. Niestety, w ostatnich miesiącach jego pozycja drastycznie słabła, a przecież jeszcze przed rokiem zespół potrafił wyeliminować z Ligi Mistrzów Inter Mediolan.

Borussia Moenchengladbach jest specyficznym klubem, który często jest chwalony za dobre wyniki mimo niewielkich nakładów na transfery

Jednocześnie, „dobre wyniki” ograniczają się do pojedynczych spotkań, a nie konkretnych sukcesów. Max Eberl zauważał to w 2020 roku, gdy przedłużał swoją umowę. Deklarował wówczas, że „Źrebaki” muszą w końcu sięgnąć po jakiejś trofeum. W rozgrywkach 2020/21 w końcu udało się im wyjść z grupy w Lidze Mistrzów – co z tego, skoro w 1/8 finału od razu trafili na Manchester City? Zawodnicy byli przekonywani, że warto kontynuować grę dla Gladbach, bowiem budowana jest tam klasowy, europejski zespół, na równi z Dortmundem czy Lipskiem. Klub miał logiczną koncepcję – sprowadzania utalentowanych, młodych zawodników i powiększania swojego zaplecza finansowego dzięki sprzedaży wypromowanych prospektów. Wspomniane odejście Rose stało się jednak momentem zwrotnym. Piłkarze poczuli się oszukani, bowiem szkoleniowiec deklarował, że chce do końca walczyć o najwyższe lokaty. Kilku graczy otrzymało wcześniej zdecydowanie lepsze finansowo oferty, ale trener zapewniał, że warto cierpliwie poczekać, po czym… sam skorzystał z okazji odejścia.

Z perspektywy czasu, Max Eberl popełnił jednak poważny błąd

Wiedząc, że traci trenera, uznał, że da mu szansę dokończyć sezon, a ten zapewni europejskie puchary. To miała być podstawa polityki Borussii – grą w Lidze Mistrzów/Lidze Europy mieli zwracać uwagę na swoje talenty. Efekt był jednak bardzo słaby. Piłkarze wiedząc o „zdradzie” szkoleniowca wyraźnie zgubili formę i z 5. miejsca w kilka tygodni spadli na 10. Gdy media donosiły, że Rose i zawodnicy przestali funkcjonować na tych samych falach, Dyrektor sportowy konsekwentnie wierzył w człowieka, który zrezygnował z Gladbach dla Dortmundu. Być może to właśnie był jeden z powodów, przez które m.in. Matthias Ginter i Denis Zakaria zdecydowali się nie przedłużać swoich kontraktów i po tym sezonie odejdą z klubu za darmo. Wszyscy poczuli, że „Źrebaki” to wciąż inna liga niż Dortmund czy Lipsk, nie porównując już do Monachium.

Kompletnie zawalono transfery

W klubie wierzono, że uda się sprzedać gwiazdy i systematycznie rozwijać zespół. Tymczasem Gladbach od dłuższego czasu nie zarobił na odejściu swoich zawodników. Skoro nie ma ma przychodów to i wydatki stały się mocno ograniczone. Według niemieckich dziennikarzy, Max Eberl miał sporego pecha, ale także przeczekał dogodne okazje. Przykładowo – kilkanaście miesięcy temu, Marcus Thuram znalazł się na liście życzeń Interu. Gladbach miało twardo negocjować, więc Włosi wstrzymali się z decyzją. Thuram w zeszłym roku naderwał więzadło i… do dziś nie wrócił do formy. Zamiast 30-40 milionów euro zysku, pojawił się zawodnik, którego trzeba będzie odbudować.

Wątek… miłosny?

Kilka miesięcy temu, pracę w Gladbach rozpoczęła niejaka Sedrina Schaller. Była dziennikarka telewizyjna została zaproszona przez Eberla, by „pomagać przy prowadzeniu drużyny”. W Niemczech jej rolę nazwano „menedżerem zespołu”, jednak w rzeczywistości moglibyśmy stwierdzić o czymś w roli kierownika. Osoby, planującej kiedy drużyna ma wyjechać na wyjazdowy mecz, gdzie spać, itd. Problem, w tym, że panią Sedrinę nakryto… w objęciach Dyrektora Sportowego. Wiadomo, jakie od razu pojawiły się plotki, ostatecznie Schaller zrezygnowała z pracy.

Zaufanie do Dyrektora systematycznie malało

Klub zdołał co prawda zadać Bayernowi Monachium jedną z najwyższych porażek w jego współczesnej historii, wygrywając w Pucharze Niemiec aż 5:0. Co z tego, skoro w kolejnej rundzie odpadli, będąc wyeliminowanym przez drugoligowy Hannover 96? W Bundeslidze przegrali 6 z 8 ostatnich spotkań (co ciekawe, jedynym zespołem, który w międzyczasie pokonali był również Bayern). Na ten moment przewaga nad strefą spadkową wynosi ledwie 3 punkty, media noszą o trudnych relacjach trenera Adiego Huttera i zawodników. Żeby było śmieszniej, Lucien Favre ogłosił niedawno, że chętnie wróci do Gladbach i pomoże w trudnych chwilach. Przeciwny miał być Max Eberl, który dalej wierzy w Huttera (za którego „wykupienie z Eintrachtu zapłacono podobno 7.5 miliona euro!).

Dziś wiemy jednak, że Pan Max lada moment pożegna się z klubem. Nieoficjalnie podaje się dwa scenariusze. Pierwszy – łączy Eberla z Lipskiem, który szuka Dyrektora Sportowego. Drugi – sugeruje, że jegomość jest zmęczony stresem związanym z pracą i potrzebuje odpoczynku. Borussia Moenchengladbach straci człowieka, który od lat uważany był za jednego z liderów projektu. Ten klub potrzebuje zmian, świeżej krwi, kilku wzmocnień. Wydaje się, że sam Eberl poczuł, że coś już się wypaliło. Niemiec opuszcza okręt, zanim ten zderzy się z górą lodową. Czy następca zdoła zaprowadzić „Źrebaki” na właściwy kurs? To nie będzie łatwe zadanie…

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,837FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ