Po raz pierwszy w historii Bundesligi, aż trzy drużyny po 7 kolejkach mają na swoim koncie minimum 20 goli. Liga niemiecka obfituje w trafienia, jeden z zawodników wykręca rekordowy bilans bramkowy, mamy także pierwsze zwolnienie trenera. Co jeszcze wydarzyło się w miniony weekend?
Cierpliwość w Augsburgu dobiegła końca, ale czy rzeczywiście będzie lepiej?
Enrico Maaßen nie jest już trenerem Augsburga. 39-letni Niemiec przypieczętował swój los sobotnią klęską z Darmstadt 98. Jego podopieczni nie znajdują się co prawda w strefie spadkowej (15. miejsce), jednak styl porażki na własnym terenie z beniaminkiem Bundesligi, sprawił, że współpraca ze szkoleniowcem dobiegła końca. Przede wszystkim – oczekiwania na obecny sezon były nieporównywalnie większe niż osiągane wyniki. Działacze domagali się także ofensywnego, odważnego futbolu. Maaßen z 19 ostatnich spotkań na ławce Augsburga wygrał ledwie 2.
Zdaniem dziennikarzy kickera następcą Maaßena będzie André Breitenreiter, który w poprzednim sezonie prowadził Hoffenheim, a wcześniej odnosił sukcesy z FC Zurich. Zaryzykujemy tezą, że wielkiego postępu w grze Augsburga nie będzie, ale tak źle jak dotychczas nie powinni punktować. Mają bowiem kilku ciekawych graczy, których potencjał nie był ostatnio właściwie wykorzystywany.
Guirassy jest fenomenem i trudno przewidzieć do czego jest zdolny
13 goli w 7 kolejkach? Przecież to jest niepojęte! Serhou Guirassy jest w nieprawdopodobnej formie, piłka dosłownie sama go szuka w polu karnym. Czasem można odnieść wrażenie, że każde jego dotknięcie futbolówki jest złote – cokolwiek zrobi i tak trafia. W poprzednim sezonie do zdobycia korony króla strzelców wystarczyło 16 trafień. Za chwilę okaże się, że napastnik Stuttgartu pobija ten wynik po jakiejś 1/4 obecnego sezonu! Nie musimy dodawać, że Guirassy już wykręcił najlepszy wynik strzelecki w historii Bundesligi – jeśli bierzemy pod uwagę dorobek zawodników po 7 kolejkach. Serhou wcześniej czy później wyhamuje, ale gdyby utrzymał obecną skuteczność, pobiłby rekord Roberta Lewandowskiego o… 22 gole! Szaleństwo, a najlepsze w tym wszystkim, że on sam nakręca się obecną sytuacją. Zero stresu, ogromny impuls do pewności siebie.
Ole Werner jest o krok od zwolnienia
Z niekrytym smutkiem napiszemy – a nie mówiliśmy? Dawid Kownacki wciąż bez gola w obecnym sezonie Bundesligi, a w 3 ostatnich spotkaniach Werderu Brema tylko raz wszedł z ławki i to na ostatnie minuty. W ten weekend jego koledzy przegrali z Hoffenheim, co naszym zdaniem stawia Ole Wernera pod ścianą. Szkoleniowiec od początku sezonu robi dobrą minę do złej gry, a z każdą kolejką wiara, że wie co robi, gaśnie. Martwi sytuacja Kownackiego, którą niestety przewidzieliśmy już dawno, martwi kolejna kontuzja Naby Keity, ale przykro ogląda się postawę całego zespołu Werderu Brema. Kapitan Marco Friedl po meczu z Hoffenheim przyznał, że „są głupi”, oddając rywalom łatwą wygraną. I tutaj mamy rekord – Werder Brema nigdy nie przegrał 5 z 7 pierwszych spotkań Bundesligi. Nigdy, aż do teraz.
Rywale nie potrafią grać z Bayernem
No nie porwał nas mecz przeciwko Freiburgowi. Jasne, niemieckie media zgodnie powtarzają, że było to najpewniejsze zwycięstwo Bawarczyków od wielu tygodni i znakomicie zdławili rywala. Wszystko pięknie. Coman strzelił dwa gole, Leroy Sane zdaniem kickera „pokazał klasę światową”. Thomas Muller wyrównał rekord Manuela Neuera w liczbie wygranych spotkań w Bundeslidze (322!), a Kim zaliczył 177 prób podań – co jest najlepszym wynikiem ligi niemieckiej od 2019 roku. Problem w tym, że Freiburg zagrał na jak najniższą porażkę. Nie podjął rękawicy. Czekał, aż Bayern wyprowadzi cios, a następnie grzecznie liczył, na najniższy wymiar kary. O ile w poprzednim sezonie nawet ci teoretycznie skazywani na pożarcie przeciwnicy potrafili pokazać charakter i determinację, o tyle obecnie najpierw Bochum, a teraz Freiburg dobrowolnie oddali 3 punkty.
Jeśli tylko BVB przestanie tracić głupie gole…
Borussia Dortmund to niemożliwa drużyna. Gdyby oceniać jedynie grę w ofensywie, no cóż. Mimo kryzysu formy kilku graczy, potrafią robić różnicę. Zagrać piękną akcję, pokusić się o efektowny rajd czy ładne uderzenie z dystansu. Problem w tym, że tak jak momentami ponosi ich fantazja w ataku, tak w idiotyczny sposób potrafią komplikować sobie życie w defensywie. Faul Matsa Hummelsa, który dał karnego Unionowi Berlin? Juniorskie zachowanie. Gdyby tylko Dortmund nie robił co mecz kretyńskich błędów w obronie, mógłby naprawdę celować w walkę o tytuł. Wcześniej czy później, takie pomyłki mogą bowiem doprowadzić do strat punktowych. Gdy obrona „dojeżdża”, pojawiają się problemy ze strzelaniem goli. Gdy pakują 4 bramki Unionowi Berlin, kibice mają mieszane uczucia, pamiętając jak łatwo pozwolili rywalom na 2 trafienia.
Borussia Dortmund 4:2 Union Berlin
Co jeszcze wydarzyło się w 7. kolejce Bundesligi?
- Leonardo Bonucci paradoksalnie stracił strzelając gola BVB. Część mediów próbowała go wychwalać za skutecznie uderzonego karnego, ale widzowie dość szybko zaczęli kontrować, że oprócz trafienia znów wypadł bardzo słabo.
- Jonas Hofmann z trzecim kolejnym meczem z ligowym trafieniem. Niemiec nigdy nie miał takiej serii, ale ostatnio potwierdza wysoką klasę i sprawdza się jako lider Bayeru Leverkusen.
- Lipsk frajersko zremisował z Bochum. Dominacja na boisku była ogromna, jednak dwa zmarnowane karne mówią wszystko. Tym sposobem, strata do Bayeru wynosi już 5 punktów.