Real po raz kolejny pokazuje dojrzałość z wymagającym rywalem i umacnia się na pozycji lidera. FC Barcelona ulega na własnym stadionie skuteczniejszemu Betisowi. Atletico potyka się w meczu z Mallorką, a Sevilla dzięki jednobramkowej zaliczce pokonuje Villarreal. Zapraszamy do podsumowania 16. kolejki La Liga!
Real wypunktował kolejnego rywala
Karim Benzema zmuszony do opuszczenia murawy już w 17′ meczu? Żaden problem dla Carlo Ancelottiego, przecież ma do dyspozycji Lukę Jovicia. Brzmi dość groteskowo prawda? Tymczasem 23 letni Serb zaliczył gola i asystę w starciu z Realem Sociedad. Biorąc bezpośredni udział przy obu trafieniach Królewskich, zapracował na tytuł MVP spotkania. Kto by się spodziewał, że gość który strzelił wcześniej zaledwie 2 bramki dla Los Blancos, odegra tak kluczową rolę w meczu z wymagającym przeciwnikiem. Mało tego – Jović ostatni raz gola oraz asystę w jednym meczu zanotował 24.02.2019, kiedy Frankfurt grał z Hannoverem 96. A to naprawdę zamierzchłe dzieje. Kto wie, może jeszcze będą z niego ludzie w tym Madrycie?
Poza Joviciem, w zespole gości wyróżniał się oczywiście Vinicius. Brazylijczyk dopisał 10 bramkę na swoje konto, w obecnym sezonie ligowym. Ale do świetnej dyspozycji i diametralnej przemiany tego chłopaka zdążyliśmy się już przyzwyczaić. A reszta zespołu? Po prostu robią swoje. I na tym właśnie polega ich sukces. Królewscy nie patrzą się za siebie, tylko prą do przodu, zostawiając rywali w tyle. W tej chwili mają 8 pkt przewagi nad drugą Sevillą (aż 16 nad Barceloną!) i nikt nie jest w stanie ich zatrzymać. Czy uda się tego dokonać Atletico w nadchodzących derbach Madrytu? Dowiemy się już w najbliższą niedzielę.
Xavi z pierwszą porażką
Tym razem szczęście nie pomogło Xaviemu, w uzyskaniu korzystnego rezultatu jako trener Barcelony. Blaugrana podejmowała u siebie Real Betis, który w tym sezonie wspina się na wyżyny swoich piłkarskich możliwości. Niestety, już w pierwszej połowie gospodarze stracili jedną ze swoich kluczowych postaci – Gaviego. To z pewnością utrudniło kontrolę w środkowej części boiska. Duma Katalonii miała swoje sytuacje, z dobrej strony pokazywał się Ousmane Dembele, który napędzał ataki Barcy. Niestety żadna z prób Barcelony nie zakończyła się golem, znowu zabrakło skuteczności. Tą z kolei nie powstydzili się Verdiblancos.
Drużynie Manuela Pellegriniego zdominowanej przez Barcelonę wystarczyły 2 celne strzały i jedna naprawdę dogodna sytuacja. Betis wykazał się większym doświadczeniem i wyrachowaniem. Przez cały mecz cierpliwie czekał na swój moment, aż w 79 minucie Canales z Tello i Juanmim rozklepali defensywę Barcy i ten trzeci zdobył zwycięską bramkę. Xavi poznał smak porażki jako trener Dumy Katalonii i będzie musiał wyciągnąć wnioski z tej cennej lekcji. Z kolei Betis, dzięki tej wygranej niespodziewanie wskoczył na 3 miejsce w tabeli La Liga, co na tym etapie sezonu jest wielkim osiągnięciem dla zespołu z Sewilli.
Atletico nie przestaje rozczarowywać
Z jednej strony Los Colchoneros mieli za sobą serię kilku meczów z korzystnym rezultatem i starali się podgonić Real. Wystarczyło jednak przyjrzeć się poszczególnym zwycięstwom żołnierzy Simeone, aby stwierdzić że wyniki często koloryzowały rzeczywistość. Mamy grudzień, a Atletico Madryt nadal nie odnalazło konkretnego pomysły na grę i wykorzystanie ofensywnego bogactwa swojej kadry. Można pokusić się o stwierdzenie, że ważniejszą formacją wymagająca wzmocnień była defensywa, a nie atak i pomoc Materaców. Bowiem właśnie przez nieodpowiedzialną postawę w obronie, Atleti na własne życzenie przegrało sobotnie starcie z Mallorką.
Zespół z Wanda Metropolitano prowadził u siebie 1:0 do 80′. Wtedy na 1:1 wyrównał Franco Russo, ale prawdziwego szoku dostarczył wszystkim obecnym na stadionie i przed telewizorami Takefusa Kubo. 20 letni Japończyk wypożyczony z Realu Madryt pokazał swój geniusz i w 90+1 pogrążył ekipę gospodarzy golem na 2:1. To kolejna poważna wpadka podopiecznych Cholo Simeone w tym sezonie. Kosztowne potknięcie ze znacznie słabszym na papierze rywalem, które mistrzowi Hiszpanii zwyczajnie nie przystoi. To właśnie takie mecze decydują o tytule i jeśli Los Colchoneros nie obudzą się za moment, obrona tytułu mistrzowskiego może okazać się poza zasięgiem Atletico.
Sevilla wiceliderem po tryumfie nad Villarrealem
O Sevilli pisaliśmy już wielokrotnie, że jest to drużyna która w ostatnich sezonach niesamowicie się rozwinęła. To już nie jest zespół aspirujący, ale realnie zaangażowany w walkę na najwyższym poziomie. Mistrzostwo Hiszpanii? Czemu by nie. W maju Sevilla zakończyła kampanię 20/21 na 4 miejscu, z rekordowymi 77 punktami. Obecnie Los Nervionenses mają dokładnie tyle samo punktów, co na porównywalnym etapie zeszłego sezonu. Zwycięstwo z Villarrealem było kolejnym potwierdzeniem, że podopieczni Lopeteguiego chcą powalczyć o mistrzostwo. Może nie był to porywający mecz z perspektywy przeciętnego widza żądnego goli i wielkich emocji. Było to jednak spotkanie zdecydowanie ciekawe dla wielbicieli piłkarskich szachów i fanów analizy taktycznej.
W starciu na Sanchez Pizjuan spotkały się dwie podobne filozofie piłkarskie. Zarówno Emery jak i Lopetegui stawiają na kompaktowość, solidność w obronie, doskonałą organizację gry, bardziej niż na spektakularność. I tym razem swoją wyższość pokazał trener gospodarzy. Szybki cios w 16 minucie meczu pozwolił Sevilli wyjść na prowadzenie. I od tego momentu praktycznie aż do samego końca korzystny wynik był kontrolowany przez faworytów. Villarreal mógł jeszcze przed końcem meczu doprowadzić do remisu, ale fatalnie spudłował Gerard Moreno. Dla Sevilli to kolejny komplet punktów do kolekcji, dla Villarrealu jedna z wielu frustrujących porażek w tym sezonie.
Rayo z szansą na europejskie puchary?
Rayo w niedzielę zostało nagrodzone za swoją postawę w tym sezonie La Liga. Mimo braku choćby jednego celnego strzały na bramkę Espanyolu, gospodarze zwyciężyli 1:0 po golu samobójczym Cabrery. Tym samym Rayo znajduje się na 6 miejscu w tabeli, nadal wyprzedza Barcelonę i nawet jeśli Blaugrana wygra zaległy mecz, to nie przegoni ekipy z Vallecas. Nie ma potrzeby rozpisywać się tu o Rayo – jeśli chcecie to zajrzyjcie do poprzednich podsumowań albo tekstu poświęconego fenomenowi Rayo. Istotną kwestią staje się być jednak szansa Rayo na grę przynajmniej w lidze konferencji. Szósta lokata zajmowana obecnie przez madrycki klub upoważnia właśnie do udziału w eliminacjach tych rozgrywek.
Choć jest to scenariusz niezwykle optymistyczny, to Rayo w tym sezonie pokazuje, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko tego pragniesz. I grasz futbol, który raduje serca kibiców hiszpańskiej piłki 🙂
Dzięki za uwagę, do usłyszenia kolejnym razem!
grafika: Zuzanna Twardosz/ZT Graphics