Real Madryt był bezlitosny. Królewscy roznieśli Liverpool na Anfield

Los już na etapie 1/8 finału przydzielił do siebie finalistów poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Pojedynek Liverpoolu z Realem Madryt określany był więc mianem rewanżu za starcie na Stade de France. Chociaż The Reds nie rozgrywają wymarzonego sezonu, tak w ostatnich tygodniach ich forma poszybowała w górę. O ile więc wcześniej uważano, że to Real jest ogromnym faworytem, tak przed samym meczem szanse były znacznie bardziej wyrównane.

Błąd za błąd

Mecz na Anfield od samego początku obfitował w niespodziewane sytuacje. Już w 4 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą Darwina Nuneza, a dziesięć minut później było już 2:0. Wówczas ogromny błąd popełnił bramkarz Realu Madryt, Thiabut Courtois, a który wykorzystał Mohamed Salah. Liverpool od pierwszych minut narzucił wysoki pressing i niemal całkowicie odciął od gry środek pola Królewskich. Z dobrej strony nie pokazała się też defensywa przyjezdnych, która nie wyglądała na zbyt pewną siebie.

REKLAMA

Dwa tak szybko przyjęte ciosy znokautowałyby nie jedną drużynę. Real Madryt w Lidze Mistrzów jest jednak poza wszelkimi regułami. W 21. minucie drużynę Carlo Ancelottiego do życia po fantastycznym strzale ze skraju pola karnego przywrócił Vinicius Junior. Brazylijczyk wziął na siebie ciężar liderowania drużynie i napędzał kolejne akcje. Kwadrans po pierwszym golu Vini wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Tym razem jednak mniej było w tym zasługi skrzydłowego Realu, a więcej… winy bramkarza Liverpoolu. Alisson chciał podać piłkę obok Brazylijczyka, ale trafił prosto w niego. Piłka odbiła się od nóg Viniciusa i wpadła do bramki. Real wrócił do gry, a mecz rozpoczynał się niemal od nowa.

W drugiej połowie Real Madryt dopełnił remontady

Królewscy już w pierwszej połowie poczuli krew, a po przerwie jedynie dopełnili swojego dzieła. Już po dwóch minutach od wznowienia gry wyszli na prowadzenie po strzale głową Edera Militao. Niecałe 10 minut później prowadzili już dwiema bramkami. Swoją bramkę zdobył Karim Benzema, w czym jednak nie brakowało szczęścia. Piłka po strzale Francuza odbiła się jeszcze od Joe Gomeza, myląc Alissona i nie dając mu szans na reakcję.

Liverpool był w potrzasku. Z jednej strony musieli atakować, najpierw chcąc wyjść z powrotem na prowadzenie, a później, aby odrabiać straty. Z drugiej jednak, w ten sposób narażali się na kolejne ataki. Wychodzili coraz wyżej, dodatkowo zostawiając coraz więcej miejsca szybkim skrzydłowym Realu. Wystarczył jeden błąd, aby Los Blancos wyszli z kontratakiem i zdobyli kolejną bramkę. Swojego drugiego gola strzelił Benzema, tym razem popisując się swoją znakomitą techniką i niemal ośmieszając defensywę The Reds. Liverpool próbował do samego końca zmniejszyć rozmiary porażki, ale nie umiał już znaleźć sposobu na defensywę Realu. Po początkowych trudnościach obrona Los Blancos przestała popełniać błędy i dość pewnie radziła sobie z rozbijaniem kolejnych prób gospodarzy. Trzy bramki przewagi wydają się wystarczająco dużą zaliczką przed rewanżem na Santiago Bernabeu. Real Madryt jedną nogą jest już w ćwierćfinale i w drugim meczu musi w teorii tylko dopełnić formalności.

Liverpool – Real Madryt 2:5 (Nunez 4′, Salah 14′ – Vinicius Jr 21′, 36′, Militao 47′, Benzema 55′, 67′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ