Od czasu odejścia Cristiano Ronaldo z Realu Madryt, słynne El Clasico wyraźnie straciło na wartości. Rywalizacja Realu Madryt z Barceloną, uważana przez wielu za najlepsze piłkarskie widowisko, w ostatnich latach przygasła. Dziś, po kilku latach posuchy obecnej w tych starciach, w końcu powraca nadzieja na doświadczenie prawdziwej futbolowej uczty.
0 goli, 0 asyst – tak prezentują się statystyki Leo Messiego na przestrzeni 6 ostatnich „klasyków”. Te liczby mówią same za siebie i pokazują, jak bardzo status spotkań pomiędzy Barcą a Realem się obniżył. Oczywiście, Gran Derby to zawsze było i będzie wydarzenie emocjonujące cały piłkarski świat. Natomiast nie da się ukryć faktu, że od 3 sezonów atrakcyjność gry, którą mogliśmy obserwować w latach 2018 (od rundy jesiennej) – 2020 znacząco zmalała. Styl gry obu drużyn, które przestały święcić tryumfy w Lidze Mistrzów, już tak nie zachwycał. Ciągle brakowało jakiegoś pierwiastka boiskowej magii, należytej dramaturgii czy scen, które zapadłyby nam w pamięć. Skończyła się również pewna era futbolu, której symbolem była bezpośrednia rywalizacja Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Nie jest przypadkiem, że od czasu przejścia Portugalczyka do Juventusu, Messi nie zaliczył żadnego trafienia ani ostatniego podania w El Clasico. Przecież to zupełnie niepodobne do lidera klasyfikacji strzelców w tychże pojedynkach (26 goli).
Przebudowa Realu Madryt
Kiedy Zinedine Zidane opuścił Madryt, Florentino Perez musiał zacząć wcielać plan odmładzania Realu i przebudowy zespołu. I nie owijał w bawełnę, gdyż w lecie 2018 i 2019 roku wydał na transfery rekordowo wysoką kwotę. Do klubu ze stolicy Hiszpanii zawitali m.in. Vinicius Junior, Ferland Mendy, Thibaut Courtois, czy Eden Hazard – wówczas gwiazda Chelsea, który miał zapełnić lukę po Ronaldo. Niestety belgijski pomocnik okazał się wielkim niewypałem, łapiącym nieustannie kolejne kontuzje. Wciąż nie wziął on udziału w żadnym z dotychczasowych El Clasico. W Lidze Mistrzów, Real jako obrońcy tytułu odpadli w 1/8 z Ajaxem, a w zeszłym roku zbyt silny okazał się dla Królewskich Manchester City. Na krajowym podwórku wciąż dominowała Barcelona. Zmiany w Madrycie wymagały czasu.
Do klubu w roli selekcjonera powrócił Zizou, który tak zmotywował i zdyscyplinował swoich podopiecznych, że wspólnie udało im się przegonić odwiecznego rywala z Katalonii i sięgnąć w jakże dziwnym sezonie 2019/20, po mistrzostwo Hiszpanii. Kluczową rolę w tej układance odegrała tzw. stara gwardia Zidane’a – mistrzowski środek pola Modrić – Kroos – Casemiro oraz niezawodni Sergio Ramos i Karim Benzema. Real powoli wracał na właściwe tory.
Kryzys Barcelony
A jak sprawy miały się w Barcelonie? Nieco inaczej, ale równie niekolorowo. Mimo 2 tytułów Mistrza Hiszpanii i jednego Pucharu Króla, bolesne porażki w Lidze Mistrzów pozostawiały po sobie ogromny niesmak i niedosyt wśród kibiców. Blaugrana potrafiła roztrwonić wielobramkową przewagę i przynieść ogromne rozczarowanie zamiast poczucia dumy. Przyzwoite (do czasu) wyniki przykrywały ogromne konflikty wewnątrz klubu – kiepska atmosfera, wypalenie zawodników, przepłacone i nietrafione transakcje, liczne przekręty na tle finansowym. Apogeum faktycznego stanu Dumy Katalonii była sromotna porażka 2-8 z Bayernem Monachium w ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Na jaw wyszły konsekwencje nieodpowiedzialnego zarządzania klubem, brak pomysłu na przyszłość drużyny i słaba mentalność, czy brak ambicji.
Do przeprowadzenia rewolucji w szeregach Barcelony, powołany został Ronald Koeman – legenda klubu, człowiek postrzegany w pracy trenera jako strażak, który mógłby ugasić kataloński pożar. I rzeczywiście, misja ta, choć wydawała się iście karkołomną, powiodła się w wielu aspektach. Josep Maria Bartomeu został zwolniony z posady prezesa klubu, a Holender mógł pracować w nieco większym spokoju. W szatni zapanował ład i porządek, zmieniło się podejście do taktyki, do drużyny (poniekąd z przymusu) wprowadzani byli kolejni młodzi zawodnicy, w tym wychowankowie z La Masii. Mimo trudnych początków Barcelona robiła kolejne kroki w kierunku rozwoju i pozytywnych zmian.
Kto wygra?
W końcu zadaję sobie to pytanie z poczuciem długo wyczekiwanej ekscytacji. Oba zespoły przebyły długą drogę, aby znaleźć się w miejscu dającym nadzieję na zdobycie kolejnego tytułu mistrza Hiszpanii. Początkowo faworyzowane Atletico roztrwoniło sporą przewagę nad rywalami i już za chwilę może utracić pozycję lidera tabeli. Tym bardziej że kontuzji na dniach doznał najlepszy strzelec Los Colchoneros, Luis Suarez. I pomimo faktu, że zarówno Real jak i Barcelona niejednokrotnie zawodziły w tym sezonie, to dzisiaj drużyny te spotkają się w meczu, który może zadecydować o mistrzostwie. Wydaje się, że oba zespoły dojechały z formą niemalże perfekcyjnie na to starcie. Barca niepokonana od początku roku w La Liga, coraz bardziej zachwycająca stylem. Do tego znakomity Messi, który jak na zawołanie krytyków znowu czaruje.
Naprzeciwko Królewscy, zawsze niesamowicie zmotywowani na wielkie mecze. Niezmordowani Benzema, Modrić, Kroos i Casemiro imponują swoją ostatnią dyspozycją. Mimo braku kapitana Sergio Ramosa, bez większych problemów zwyciężyli we wtorek z Liverpoolem, co na pewno dodatkowo podniosło ich morale. Dodajmy do tego przebudzenie Viniciusa Jr, który w spotkaniu z The Reds zanotował pierwszy dublet od września 2018 roku.
To wszystko każe nam myśleć tylko jedno – dzisiejszego wieczoru na Estadio Alfredo Di Stéfano będzie się działo, bo tak dobrze zapowiadającego się klasyka nie było od lat. Transmisje z El Clasico obejrzycie m.in. w Eleven Sports 1 oraz Canal + o godzinie 21:00.