Za nami kolejny tydzień z NBA, więc czas na kolejne podsumowanie. Jak wygląda sytuacja w tabeli obu konferencji? Kto najbardziej rozczarował, a kto został zawodnikiem tygodnia? Czy Bucks naprawdę nie potrafią niczego bez Giannisa? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w tym artykule.
Sytuacja w tabeli
Konferencja Wschodnia
Zwycięska seria Detroit Pistons nadal trwa i wynosi w tym momencie trzynaście spotkań. Mamy 26 listopada i za dwa dni minie miesiąc, odkąd drużyna ze stanu Michigan ostatni raz schodziła z boiska pokonana. Za nimi, co naprawdę może szokować, znajdują się Toronto Raptors i Miami Heat, którzy nadal wyprzedzają Knicks oraz Cavs. Warto też odnotować przebudzenie Magic, którzy zaczynają wreszcie się rozkręcać — w tym tygodniu wygrali cztery z pięciu spotkań, ogrywając między innymi Golden State Warriors czy wspomnianych wcześniej New York Knicks. Dno tabeli niezmiennie okupują Pacers i Wizards, choć sytuacja tych pierwszych może się poprawić, ponieważ do gry wrócił Benedict Mathurin.
Konferencja Zachodnia
Oklahoma City Thunder dołożyła w tym tygodniu kolejne trzy zwycięstwa i ma już bilans 18–1. Grupa pościgowa w postaci Nuggets, Rockets oraz Lakers jednak nie odpuszcza. Dotyczy to szczególnie drużyny z Los Angeles, która wygrała pięć ostatnich spotkań. Pisałem to już w zeszłym tygodniu i powtórzę ponownie — Los Angeles Lakers mogą być naprawdę poważnym kandydatem do zagrożenia OKC w fazie play-off.
Niestety nadal zawodzi Minnesota Timberwolves, która przegrała w tym tygodniu dwa z trzech spotkań, okazując się gorsza chociażby od Sacramento Kings. Naprawić sytuację bardzo stara się Anthony Edwards, który w tym tygodniu dwukrotnie przekroczył barierę 40 punktów, ale wsparcie zespołu nadal jest zbyt małe.
Tabelę zamykają niezmiennie New Orleans Pelicans, którzy z bilansem 3–15 mogą w tym sezonie myśleć jedynie o zdobyciu jak najwyższego picku w najbliższym drafcie.
Zawodnik tygodnia
Tworząc tę nagrodę, bardzo zależało mi na tym, aby nie została ona zdominowana przez jednego zawodnika — tak, aby nie zrobiła się monotonna. Może się jednak okazać, że moje plany nieco się skomplikują, ponieważ dziś po raz pierwszy wyróżnienie trafia do kogoś, kto został nagrodzony już wcześniej.
Nie jestem w stanie przejść obojętnie obok tego, co wyprawia Luka Dončić, bo to naprawdę nie jest normalne. Słoweniec zaliczył w tym tygodniu trzy występy na absolutnie absurdalnym poziomie, a najlepszy z nich wydarzył się dziś w nocy przeciwko Los Angeles Clippers.
26-latek w derbach Miasta Aniołów zdobył 43 punkty, zanotował 9 zbiórek oraz 13 asyst. Trafił 7 z 12 rzutów zza łuku, kończąc mecz na 50-procentowej skuteczności. Luka jest w tym sezonie dla Lakers alfą i omegą — to głównie dzięki niemu 17-krotni mistrzowie NBA zajmują trzecie miejsce w konferencji z bilansem 13–4, mając przy tym serię pięciu zwycięstw z rzędu. Przez następny miesiąc Lakers mają też stosunkowo łatwy terminarz, więc seria ta może potrwać naprawdę długo. Dončić wygląda dziś na faworyta do zdobycia pierwszej w karierze statuetki MVP. Jeśli nie teraz, to naprawdę trudno wyobrazić sobie lepszy moment.
Dotychczasowi zwycięzcy nagrody zawodnika tygodnia:
- Luka Dončić – 2
- Tyrese Maxey – 1
- Josh Giddey – 1
- Giannis Antetokounmpo – 1
Rozczarowanie tygodnia w NBA
Po raz pierwszy w tej kategorii „wyróżnię” nie zawodnika, lecz cały zespół. Oczywistym jest, że kontuzja najlepszego zawodnika wpływa na wyniki drużyny. Ale nie może to oznaczać przegrywania praktycznie każdego spotkania.
A tak właśnie wygląda sytuacja Milwaukee Bucks. Mistrzowie NBA z 2021 roku zakończyli ten tydzień bilansem 0–4. Oczywiście, mierzyli się z dobrymi lub bardzo dobrymi rywalami (Blazers, Pistons, Sixers, Cavs), ale to wciąż nie jest usprawiedliwienie.
Przecież po boisku biegali cały czas Bobby Portis, Myles Turner czy Ryan Rollins. Drużyna ze stanu Wisconsin ma na ten moment bilans 8–10 i właśnie wypadła poza play-in. Nic tylko czekać na powrót Giannisa, który być może będzie w stanie wyprowadzić ten zespół z marazmu. Aż strach pomyśleć, co może stać się z Bucks, jeśli latem doszłoby do odejścia 30-latka. O tym w Milwaukee na pewno nie chcą nawet myśleć.
