Odwoływanie się do DNA klubu to najłatwiejszy sposób, aby odejść od wydarzeń boiskowych, a wynik spotkania próbować tłumaczyć czynnikiem, którego nie da się do końca wytłumaczyć. Są jednak takie mecze, po których można tylko i wyłącznie odwołać się do mitycznego DNA zespołu. Bo jak inaczej wytłumaczyć kolejną autodestrukcję PSG w Lidze Mistrzów i kolejny pokaz charakteru Realu Madryt?
Real przez około 120 minut dwumeczu był tłem dla PSG
Przypomnijmy – w meczu na Parc des Princes oddali 3 strzały, z czego żaden nie leciał w światło bramki. Ich ofensywne wypady można było policzyć na palcach jednej ręki. Królewscy zostali zamknięci na własnej połowie i stłamszeni pressingiem. Mieli kłopoty, żeby wyjść za połowę. Jednobramkowa porażka to był najniższy wymiar kary dla zespołu Carlo Ancelottiego. W rewanżu zagrali odważniej, próbując zakładać wysoki pressing, ale to PSG przez długi czas rozdawało karty na Santiago Bernabeu. Odpowiedzialnie zarządzali piłką, wychodzili spod pressingu i szukali podań w wolną przestrzeń do Kyliana Mbappe. Po jednym z szybkich ataków Neymar uruchomił Francuza, a ten z zimną krwią zakończył akcję. Wydawało się, że jest po meczu i z każdą kolejną minutą przekonanie to narastało. PSG kontrolowało mecz, a Real stawał się coraz bardziej bezradny. Do czasu.
Tlen Królewskim podał Gianluigi Donnarumma. Włoski bramkarz zagubił się we własnym polu karnym i błąd wykorzystał Benzema. Od tego momentu wszystko wywróciło się do góry nogami. Działy się rzeczy, które można wytłumaczyć jedynie przez słowo „momentum”. PSG – dokładnie tak samo, jak rok w rok na pewnym etapie Ligi Mistrzów – kompletnie się posypało. Od pierwszego gola Królewskich oddali tylko 1 strzał. Nie byli już w stanie dłużej utrzymać się przy piłce i często tracili futbolówkę na własnej połowie. Dla zespołu Carlo Ancelottiego była to woda na młyn. Kiedy Real złapie swoje momenty sprzyjające – jest nie do powstrzymania. To po prostu Real Madryt w Lidze Mistrzów. Nasser Al Khelaifi może wydawać setki milionów euro co okienko, może mieć na papierze najlepszą drużynę na świecie, jednak mentalność gigantów to coś, czego nie da się kupić.
Genialny Mbappe
Z perspektywy neutralnego widza najbardziej szkoda Kyliana Mbappe, którego rajdy byłyby bez wątpienia ogromną wartością dodaną dla dalszej fazy Ligi Mistrzów. Szczerze mówiąc, Francuz nie mógł rozegrać tego dwumeczu lepiej. W ekipie Mauricio Pochettino w obu meczach był największym zagrożeniem dla rywali. Siał postrach wśród obrońców Realu Madryt. Dani Carvajal, który najczęściej starał się zatrzymać Mbappe musiał czuć się, jakby był w wesołym miasteczku na dobrej karuzeli. Bramka zdobyta na Parc des Princes w ostatniej akcji meczu stanie się viralem tej edycji Ligi Mistrzów. Odejście na kilku metrach, balans ciała, drybling, wyjście na pozycję. To wszystko Kylian Mbappe ma na topowym poziomie i to sprawia, że dziś nie ma defensywy, która byłaby w stanie zatrzymać Francuza.
Mimo, że PSG wypadło za burtę to Mbappe należą się słowa pochwały. Już w poprzednim sezonie, kiedy Paryżanie eliminowali w 1/8 Ligi Mistrzów Barcelonę pojawiały się głosy o zmianie warty. Zespół z Mbappe w roli głównej pokazał drzwi Leo Messiemu i spółce. Argentyńczyk jednak rozegrał fantastyczną drugą połowę sezonu i wysłał sygnał, że nie zamierza zejść ze sceny tak szybko. Dziś, grając w tej samej drużynie jasno widzimy kogo rywale powinni się bardziej obawiać. To Mbappe jest pierwszoplanową postacią PSG (zarówno w LM, jak i w lidze). To w jego stronę spoglądają koledzy, kiedy potrzeba czegoś magicznego. To jego szukają częściej podaniami. Obok Lewandowskiego, czy Benzemy (z tych piłkarzy stricte ofensywnych), którzy są już po drugiej stronie rzeki to właśnie Mbappe jest głównym symbolem (ze względu na wiek) zmiany warty na szczycie piłkarskich indywidualności.
Czy misja Pochettino w PSG dobiegła końca?
Paryżanie latem ściągnęli do siebie Donnarummę, Ramosa, Hakimiego, Nuno Mendesa, Wijnalduma i Messiego. Dawno nikt nie przeprowadził takiej ofensywy transferowej jednego lata. Dlatego porażka w 1/8 finału LM jest ogromnym rozczarowaniem. Wydaje się, że Pochettino nie ma prawa tego przetrwać. Mimo wszystko warto oceniać nie sam końcowy rezultat dwumeczu, a jego przebieg. A przez większość czasu to Paryżanie byli lepsi. Argentyńczyk przygotował znakomity plan na pierwsze spotkanie. To był prawdopodobnie najlepszy mecz PSG Pochettino w LM. Dziś do pomyłki Donnarummy też wszystko układało się po jego myśli. Na błędy indywidualne zawodników jednak trener nie może nic poradzić. Owszem, zespół jest kruchy mentalnie i można to zrzucać na karb szkoleniowca, jednak tu wracamy do tego słynnego DNA klubu – mentalność to problem, z którym nie potrafił poradzić sobie żaden trener Paryżan. W mojej ocenie ewidentnym błędem Pochettino była jedynie zmiana Paredesa, po której jego zespół zdecydowanie gorzej radził sobie z pressingiem Realu.
Nie zrozumcie mnie źle – nie chcę bronić Mauricio Pochettino i przekonywać, że koniecznie należy dać mu kolejną szansę. Chcę zwrócić uwagę, że ocenianie jego pracy tylko przez pryzmat przegranego dwumeczu z Realem jest podejściem bardzo krótkowzrocznym.