Problemy kadrowe? Raków wydaje się być na nie przygotowany

Raków Częstochowa w poprzednim sezonie o włos przegrał wyścig o mistrzostwo Polski z Lechem Poznań. Następne rozgrywki rozpoczął w osłabionym składzie ze względu na odejścia oraz kontuzje. Mimo wszystko, po dwóch pierwszych spotkaniach wydaje się, że Marek Papszun dobrze przygotował drużynę na ewentualne problemy kadrowe. Zespół spod Jasnej Góry odniósł dwa zwycięstwa i zachował dwa czyste konta.

Raków stracił cały kręgosłup

Raków do eliminacji europejskich pucharów – okresu kluczowego, definiującego cały sezon zespołu – przystępował bez kręgosłupa zespołu z poprzedniego sezonu:

REKLAMA
  • Gustav Berggren, który spośród zawodników z pola rozegrał w minionych rozgrywkach Ekstraklasy najwięcej minut dla Rakowa odszedł do amerykańskiego New York Red Bull.
  • Jean Carlos Silva, który spośród zawodników z pola rozegrał w minionych rozgrywkach Ekstraklasy drugą najwyższą liczbę minut dla Rakowa w okresie przygotowawczym doznał kontuzji.
  • Vladyslav Kochergin, który spośród zawodników z pola rozegrał w minionych rozgrywkach Ekstraklasy drugą najwyższą liczbę minut dla Rakowa w okresie przygotowawczym zerwał więzadła krzyżowe.
  • Ivi Lopez, który w poprzednim sezonie ligowym zdobył dla zespołu najwięcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (gole + asysty) w okresie przygotowawczym nabawił się urazu.

Markowi Papszunowi wypadły cztery ogniwa, od których przez ostatnie miesiące rozpoczynał układanie wyjściowej jedenastki. Mało tego – to czterech z pięciu zawodników z najwyższym dorobkiem w klasyfikacji kanadyjskiej. Dla każdego trenera byłby to ogromny cios, nawet biorąc pod uwagę zastępców, których sprowadził klub. Co gorsza, częstochowianie nie mają czasu na stopniowe dochodzenie do optymalnej dyspozycji w trakcie sezonu, ponieważ ich celem jest kwalifikacja do fazy ligowej Ligi Konferencji, od której dzielą ich trzy wygrane dwumecze. Obawy o wejście w sezon Rakowa były więc uzasadnione.

Nowy środek pola

Największym znakiem zapytania był środek pomocy, ponieważ w tej strefie drużyna musiała radzić sobie bez Gustava Berggrena oraz Vladyslava Kochergina. W poprzednim sezonie ten duet wyszedł w podstawowym składzie w 31 z 34 meczów Ekstraklasy, a tylko w jednym spotkaniu obaj nie znaleźli się w wyjściowej jedenastce. W ich miejsce grali Peter Barath lub Ben Lederman, ale obu z nich nie ma już w klubie (z Polakiem nie przedłużono kontraktu, a Węgier wrócił do Ferencvarosu, ponieważ w Rakowie był na wypożyczeniu). Działacze z Częstochowy zadbali więc o wzmocnienia w tej formacji i do klubu sprowadzili Karola Struskiego, 1-krotnego reprezentanta Polski oraz Oskara Repkę, który w czerwcu otrzymał powołanie z kadry narodowej, ale jeszcze w niej nie zadebiutował.

Po dwóch spotkaniach Rakowa trudno uwierzyć, że wszystko to, co napisaliśmy wyżej jest prawdą. Historie wielu piłkarzy pokazują, jak sporo czasu wymaga adaptacja do modelu gry Rakowa, zrozumienie założeń taktycznych oraz ich sprawna realizacja na boisku. W przypadku Oskara Repki proces adaptacji w ogóle nie był potrzebny, ponieważ 26-latek był jednym z najlepszych piłkarzy Medalików w obu spotkaniach tego sezonu. Pozytywny wpływ na wejście do zespołu prawdopodobnie ma fakt, że występując w GKS-ie Katowice funkcjonował w drużynie stosującej identyczne ustawienie oraz dość podobną filozofię do jego nowego klubu. Karol Struski nie błyszczy tak jak Repka, ale całościowo jego początek w zespole Marka Papszuna jest obiecujący. Raków wykonał bardzo mądre ruchy na rynku transferowym. Mając świadomość, że potrzebują dwóch pomocników „na już” i nie będzie czasu na ich cierpliwe przygotowywanie do gry sięgnęli po dwóch Polaków, którzy szybko załapią o co chodzi w grze Rakowa.

Jakość na wahadłach, ilość na „10-tkach”

Marek Papszun nie musiał zachodzić w głowę, jak zastąpić Jeana Carlosa, ponieważ Raków na wahadłach ma jakościowych zawodników. Przy zdrowych środkowych obrońcach Fran Tudor nie musi łatać dziur w 3-osobowym bloku defensywnym, a gra na prawym wahadle, natomiast o podstawową jedenastkę na lewej stronie rywalizują Srdjan Plavsic oraz Erick Otieno. Serb rozpoczął sezon w meczu 1. kolejki Ekstraklasy z GKS-em Katowice, ale w 2. rundzie eliminacji Ligi Konferencji przeciwko Zilinie zagrał już Kenijczyk, który był jednym z najlepszych zawodników na placu gry. Otieno jest piłkarzem mniej finezyjnym niż kontuzjowany Jean Carlos, ale nadrabia bardzo dobrym przygotowaniem motorycznym. W meczu z wicemistrzem Słowacji to on najczęściej napędzał ataki zespołu i świetnie wykorzystywał wolną przestrzeń.

Większy problem trener ma ze znalezieniem zastępcy Iviego Lopeza, ponieważ Hiszpan posiada umiejętności, które robią indywidualną różnicę. Na „10-tkach” Raków ma ilość, ale zdecydowanie gorzej jest z jakością. Patryk Makuch, Michael Ameyaw, Adriano Amorim, Jesus Diaz oraz Lamine Diaby-Fadiga – Marek Papszun ma z kogo wybierać, ale żaden z tych zawodników nie jest gwarancją liczb.

Raków nie grał tak idealnie jak wskazują wyniki

Kibice Rakowa mogą być zadowoleni ze startu swojego zespołu, ale w tych dwóch meczach były mankamenty, które moga niepokoić trenera. Mecz w Katowicach był solidny, lecz w pierwszej połowie gra była dość wyrównana. Podobnie było z Ziliną, gdy zespół występował już przed własną publicznością. – Pierwsza połowa była bardzo niepewna w naszym wykonaniu. Dopuściliśmy rywali do dwóch szans. Mieliśmy trochę wejść w pole karne, ale nie stworzyliśmy klarownych sytuacji – diagnozował po meczu Marek Papszun, a później dodawał, że przyczyną była słaba organizacja gry w pressingu. Niemniej jednak, wicemistrzowie Polski w pierwszej połowie kiepsko wyglądali także w fazie posiadania piłki. Nie potrafili pokazać wyższości na słowacką ekipą w jakości piłkarskiej i kulturze gry, a także przejąć kontroli nad meczem i utrzymać piłki przez dłuższy czas w tercji ataku.

Impas przełamać udało się dopiero stałym fragmentem gry, dzięki któremu Raków objął prowadzenie. Drugi gol to także efekt dośrodkowania ze stojącej piłki, które po zagraniu ręką rywala zamieniło się w rzut karny. Później Medaliki grały już w przewadze jednego zawodnika, więc łatwiej było im o tworzenie sytuacji strzeleckich. Dopiero wraz z kolejnymi meczami będziemy poznawać prawdziwy obraz częstochowskiej ofensywy bez Iviego Lopeza.

Raków ma natomiast bardzo stabilną defensywę. Wprawdzie – jak powiedział Marek Papszun – dopuścili Zilinę do dwóch dobrych sytuacji, ale na przestrzeni 180 minut tego sezonu ich rywale oddali tylko 5 strzałów i ani razu nie zdołali zmusić Kacpra Trelowskiego do interwencji. To bardzo pozytywny sygnał. Bo, mimo wielu problemów kadrowych i utraty kręgosłupa zespołu, Raków nadal zachował fundament w postaci skutecznego bronienia, który jest gwarancją solidności.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,159FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ