W Serie A dotarliśmy do półmetku sezonu. Od kilku dobrych lat we włoskiej Ekstraklasie występuje grupa polskich zawodników. Nie inaczej jest w obecnym sezonie. Zerknijmy więc, jak sobie radzą i jak należy oceniać poszczególnych reprezentantów naszego kraju.
Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny w swoim stylu od kilku lat jest niezastąpiony w bramce Juventusu. Nawet, gdy ma słabszy moment to natychmiast odpowiada lepszym graniem. Massimiliano Allegri ma komfort posiadnia takiego bramkarza w swoim zespole. Wie, że do jego taktyki, która polega na szczelnym bronieniu i nie dopuszczaniu przeciwnika do strzelania goli – Wojtek nadaje się idealnie. Dlatego 33-latek ma niebawem podpisać nowy kontrakt z zespołem „Bianconerich”, który ma obowiązywać do 2026 roku. W tym sezonie jak na razie reprezentant Polki zachował dziewięć razy czyste konto. Z pewnością będzie ich jeszcze więcej, a „Stara Dama” jest zespołem, który do samego końca sezonu będzie walczył z Interem Mediolan o Scudetto.
Arkadiusz Milik
Z Arkadiuszem Milikiem już nie jest tak dobrze jak z Wojciechem Szczęsnym. Gra w tym samym zespole, lecz jego sytuacja jest zupełnie inna. W ostatnim czasie częściej przebywa na ławce. Massimiliano Allegri nie zaczyna wybierania składu od Milika. Stawia go w roli zmiennika. Poza tym lepiej w ostatnim czasie prezentuje się 18-letni Kenan Yildiz. Polak może liczyć na minuty, gdy trzeba gonić wynik. Ma pewne miejsce w mniej ważnych meczach. Pozostaje mu także liczenie na kontuzje jednego z dwójki Vlahovic-Yildiz. Tego jednak nikomu nie można życzyć.
Arkadiusz Milik musi się zastanowić co jest dla niego najważniejsze. Jeśli dobrze się czuje w roli rezerwowego w tak zasłużonym klubie jakim jest Juventus to ma do tego jak najbardziej prawo. Z pewnością wzbudził by zainteresowanie innych, słabszych włoskich klubów, lecz to wiązałoby się z obniżką zarobków. Tego Milik nie chce, a na wyjazd poza Europę chyba jest jeszcze za wcześnie.
Piotr Zieliński
Z mistrzowskiego Napoli nie ma już nic. Tak samo z tego Piotra Zielińskiego, który zdobywał Scudetto nie pozostało za wiele. „Azzurri” osuwają się w ligowej tabeli i borykają się z wieloma problemami. Dlatego nikogo nie dziwią coraz głośniejsze plotki łączące reprezentanta Polski z przenosinami do Interu Mediolan. 29-latek nie kwapi się do przedłużenia kontraktu, który wygasa w czerwcu. Czuć, że Piotr Zieliński w Napoli zrobił wszystko co miał do zrobienia. Czas na coś nowego. Zyskał miano legendy tego klubu. Gra „Azzurrich” wygląda coraz gorzej, dlatego rozsądnym ruchem wydają się przenosiny do innego klubu. Na ten moment Piotrowi nie pozostaje nic innego jak wypełnić do końca kontrakt i zrobić wszystko, by postawić na nogi zespół Napoli.
Nicola Zalewski
Po tym jak Nicola Zalewski został wrobiony w aferę bukmacherską nie ma już śladu. Po 21-latku było widać, że do czasu wyjaśnienia tej całej sprawy nie był sobą na boisku. Zauważył to też Michał Probierz, który zesłał go do młodzieżowej kadry, by zadbać o odbudowanie formy. Tak też się stało. Od połowy października forma reprezentanta Polski zaczęła tylko rosnąć. Jose Mournho znowu zaczął coraz chętniej spoglądać na jego nazwisko. Nicola postanowił się odwdzięczyć dwoma asystami w rozgrywkach Ligi Europy. Jego dyspozycja ciągle rosła i uległa stabilizacji. Portugalski szkoleniowiec ciągle rotuje pomiędzy Zalewskim, a Leonardo Spinazzolą. Prawdę mówiąc nie ma się czemu dziwić. Obaj z pewnego poziomu nie schodzą i gwarantują jakość, której na dany moment potrzeba. Najważniejsze dla polskich kibiców jest to, że Zalewski dobrze rozprawił się z zarzutami i pokazał swoją najlepszą stronę na boisku.
Łukasz Skorupski
Bologna to bez wątpienia rewelacja obecnych rozgrywek Serie A. Zespół Thiago Motty jak dotąd 9 razy zachowywał czyste konto. Z tego 7 to zasługa Łukasza Skorupskiego znajdującego się w bramce. Włoski szkoleniowiec jednak coraz bardziej stawia na młodzież i nie zawsze daje Skorupskiemu wyjść w pierwszym składzie. 32-latek musi pogodzić się z rotacją. W jego miejsce od czasu do czasu między słupkami wchodzi osiem lat młodszy – Federico Ravaglia. Kontrakt reprezentanta Polski wygasa dopiero w czerwcu przyszłego roku. Do tego czasu z pewnością będzie zawodnikiem Bologni. Później pewnie będzie myślał, czy jest w stanie dalej prezentować swój wysoki poziom w dobrym włoskim klubie. Jest coraz starszy i nic dziwnego, że są trenerzy, którzy nie zawsze będą stawiać na Skorupskiego w każdym meczu.
Kacper Urbański
Skoro już mowa o Bologni to należy zwrócić uwagę na Kacpra Urbańskiego. Z biegiem czasu otrzymuje coraz więcej szans od Thiago Motty i co by nie mówić bardzo dobrze je wykorzystuje. Momentami jest jeszcze zagubiony i zestresowany, ale widać w nim potencjał. Najważniejsze, że to dobre granie widzi również jego szkoleniowiec. Od meczu z Torino w każdym spotkaniu wychodzi na boisko i robi swoje. 19-latek ma szansę na dużą karierę. Trzeba mu się przyglądać, bo ma zadatki na bardzo dobrego zawodnika. Na ten moment nie pozostaje mu nic innego jak czerpać jak najwięcej z otrzymywanych szans. Thiago Motta widzi w nim potencjał i aż żal to zmarnować.
Paweł Dawidowicz
Ciężko oceniać poczynania Pawła Dawidowicza w Hellasie skoro przez większą część sezonu był jak na razie kontuzjowany. Z tego powodu również po raz kolejny opuszczał zgrupowania reprezentacji Polski. Szkoda… to solidny obrońca, którego Michał Probierz chętnie by przygarnął. Gdy tylko gra to zbiera dobre noty. Pomaga swojemu zespołowi jak może w walce o utrzymanie. Jednak naprawdę przykre jest to jak kariera 28-latka jest trapiona przez liczne urazy. Gdyby nie one to grałby obecnie w o wiele lepszym klubie. A tak wygląda na to, że cierpliwość w Weronie do Dawidowicza zaraz się skończy i będzie musiał szukać sobie nowego klubu, który najprawdopodobniej będzie gorszym na papierze niż Hellas Verona. Nie pozostaje nic innego jak życzyć zdrowia Pawłowi Dawidowiczowi.
Mateusz Wieteska
Wydawało się, że przyjście Mateusza Wieteski z francuskiego Clermont jest jasnym sygnałem o chęci pokazania się w Serie A. Cagliari to oczywiście nie jest zespół z najwyższej półki, lecz podobnie jak poprzedni klub Wieteski – ma szanse na rozwój. Jednak ewidentnie coś nie gra jeśli chodzi o grę Mateusza Wieteski. Nie potrafi do siebie przekonać Claudio Ranieriego. Włoski szkoleniowiec trzyma go w zasadzie na ławce i wypuszcza z niej tylko na mecze pucharowe. A ostatni mecz z Milanem w 1/8 pucharu Włoch jest jasnym dowodem na to, że 72-latek ma prawo reprezentanta Polski omijać szerokim łukiem. Wieteska zagrał fatalnie. Gubił krycie i pozwalał na bardzo dużo napastnikom „Rossonerich”. Przez to jego zespół przegrał 4:1. Na ten moment włoska przygoda 26-latka to jedno wielkie nieporozumienie. Na papierze wyglądało to na rozsądny ruch, lecz rzeczywistość okazała się brutalniejsza.
Karol Linetty
Karola Linettego chwali się w ostatnim czasie i bardzo słusznie. Jest jednym z filarów zespołu Ivana Juricia, który zajmuje pewne 10. miejsce w rozgrywkach Serie A. Dzięki swojej dobrej grze zapracował na nowy kontrakt z turyńskim klubem do czerwca 2025 roku. Jednak, gdy polscy kibice słyszą o Linettym mają serdecznie dosyć jego poczynań w koszulce z orzełkiem na piersi. Prawdę mówiąc nie ma się czemu dziwić. Wystąpił w kadrze już 47-razy i nic w niej nie pokazał. Cieszy jego forma klubowa, lecz dajmy sobie spokój z nim jeśli chodzi o powoływanie go do reprezentacji Polski. Pozostaje mieć nadzieję, że Michał Probierz ma dokładnie takie same przemyślenia.
Sebastian Walukiewicz
Empoli to obecnie przedostatni zespół Serie A. Ich gra jest tak samo średnio przekonująca jak postawa Sebastiana Walukiewicza. Polak dopiero od meczu z Lazio (27 grudnia) gra w podstawowym składzie. Wcześniej borykał się z kontuzjami, przez co nie był w stanie być pierwszym wyborem trenera. Przeplata dobre występy z tymi gorszymi. Nie potrafi ustabilizować formy. Pozostaje mieć nadzieję, że ten okres noworoczny będzie początkiem jego stałego meldowania się w podstawowym składzie i ustabilizowaniem swojej dyspozycji. W przeciwnym razie pokaże, że z jego włoskiej kariery będzie ciężko coś więcej wycisnąć.
Bartosz Bereszyński
Bartosz Bereszyński jeszcze pół rok temu zdobywał mistrzostwo Włoch jako zawodnik Napoli. Trafił tam na drugą część sezonu. Luciano Spalletti w meczach, w których go wystawiał musiał poczuć smak porażki. 31-latek nie chciał pozostać w drugoligowej Sampdorii, w której spędził kilka dobrych sezonów i postanowił poszukać klubu grającego wciąż w Serie A. Jednak jego przygoda z Empoli ani trochę nie przypomina jego najlepszych lat spędzonych we wcześniej wspomnianej Sampdorii. Reprezentant Polski gra bardzo słabo. Popełnia proste błędy, a od kilku tygodni boryka się z kontuzją. Wygląda to wszystko na staczanie się po równi pochyłej. Nic tylko czekać jak zgłosi się po niego jakiś polski klub, a sam Bereszyński przystanie na taką opcję. Na ten moment nie zanosi się na poprawę jego sytuacji w Empoli.
Mateusz Łęgowski
Dotychczasową przygodę Mateusza Łęgowskiego w Salernitanie można podzielić na dwa etapy. Należy pamiętać, że 20-latek trafił do Salerno na początku tego sezonu. Po przybyciu do zespołu zastał w nim byłego selekcjonera reprezentacji Polski – Paulo Sosuę. Portugalczyk nie do końca był przekonany co do umiejętności Polaka. Co prawda sam go do klubu ściągał. Jednak z biegiem czasu Łęgowski dostawał coraz mniej szans. Sousa z klubem pożegnał się 10 października, a w jego miejsce przyszedł Filippo Inzaghi.
Włoski szkoleniowiec zaczął stawiać na Łęgowskiego. Zrobił z niego typowego pomocnika box-to-box. Salernitana to na ten moment zespół zamykający ligową tabelę, lecz ostatnie mecze pokazują, że drzemie w tej ekipie niezły potencjał. Walczą o każdy punkt. Widać, że Inzaghi w nich wierzy, a piłkarze coraz bardziej utożsamiają się z trenerem. Zobaczymy, gdzie w tym wszystkim odnajdzie się Mateusz Łęgowski, ale prognozy są obiecujące. Najważniejsze, że jest zawodnikiem pierwszego składu. Krok po kroku, byle do do przodu.
Filip Jagiełło
Wydawało się, że wypożyczenie do Brescii okaże się dobrym pomysłem dla Filipa. 26-latek wrócił do Genoi, by znów powalczyć o podstawowy skład i na razie z tych starań wiele nie wynika. W obecnym sezonie wystąpił jak na razie w trzech meczach, z czego w jednym z nich wszedł na minutę. Z Bologną zabrakło go nawet na ławce rezerwowych. Nie potrafi do siebie przekonać Alberto Gilardino. Jest rezerwowym i to takim, który nie będzie pierwszym piłkarzem, któremu szkoleniowiec zaufa w razie kryzysu. Czas znowu poszukać jakiegoś nowego klubu, najlepiej takiego, do którego Filip trafi na stałe. Ewidentnie Genoa nie jest mu pisana. A szkoda, bo to obecnie zespół, który w domowych spotkaniach potrafi urywać punkty największym i zajmuje 12. miejsce w tabeli.