Połączyć ligę z europejskimi pucharami – West Ham czeka trudna misja

W ostatniej dekadzie West Ham, klub z wielkimi ambicjami i sporą rzeszą kibiców, w Europie pokazywał się dwukrotnie. I w obu przypadkach w klubie chcieliby o tych przygodach jak najszybciej zapomnieć. W sezonie 2015/16 nie zakwalifikowali się do Ligi Europy odpadając w eliminacjach z Astrą Giurgiu. Rok później historia zatoczyła koło i na drodze Młotów do fazy grupowej LE znów stanął ten sam rumuński zespół. W nadchodzącym sezonie West Ham z Łukaszem Fabiańskim w składzie po raz pierwszy od dawna będzie jesienią zmuszony łączyć grę na krajowym podwórku z rozgrywkami na arenie europejskiej.

Potrzeba lepszych zmienników

Czy West Ham jest odpowiednio przygotowany na grę co 3 dni? To pierwsze pytanie, jakie powinni zadać sobie w klubie jeszcze przed 1 lipca. Poprzedni sezon pokazał, że może być problem z taką intensywnością grania. W okresie świąteczno-noworocznym, kiedy było największe nawarstwienie meczów, a Moyes zaczął więcej rotować zespół wyraźnie zjechał z formą, co widać na poniższym wykresie. Niebieska linia to średnia wartość xG (goli oczekiwanych), a czerwona xGC (oczekiwanych goli traconych) z ostatnich dziesięciu meczów. W minionym sezonie zespół Moyesa najgorzej prezentował się właśnie na przełomie grudnia i stycznia oraz pod koniec sezonu, kiedy wielu zawodników wypadło z kontuzjami. Wniosek? West Ham ma silną pierwszą jedenastkę, ale zmienników poniżej poziomu klubu o europejskich ambicjach.

REKLAMA

Oczywiście West Ham ma w swoim składzie zawodników, którzy zapewne będą grać wszystko zarówno w Premier League, jak i Lidze Europy. Niemniej jednak, aby nie ryzykować urazami wydawało się, że priorytetem dla klubu będzie poszerzenie kadry. Na razie idzie im to bardzo opornie. Wykupili wypożyczonego już wcześniej Craiga Dawsona oraz wypożyczyli Alphonse’a Areolę do rywalizacji z Łukaszem Fabiańskim. Dla naszego reprezentanta oznacza to prawdopodobnie zaciętą walkę o miejsce w składzie. Polak najmłodszy już nie jest, w poprzednim sezonie zdarzały mu się urazy na rozgrzewce, więc jakościowy konkurent to bardzo rozsądny ruch ze strony włodarzy West Hamu.

Czy brak wzmocnień to wynik zmiany polityki transferowej?

Klub opuścili z kolei Felipe Anderson (3 mln euro) i Fabian Balbuena (za darmo). Okrojenie kadry sprawia, że West Ham na niektórych pozycjach ma naprawdę kiepską sytuację. Najmniejsza głębia składu jest w ofensywie. Michail Antonio, piłkarz niezwykle podatny na urazy nie ma zmiennika już od zimy. Pod jego nieobecność Moyes próbował ustawiać tam jednego ze skrzydłowych i grać bardziej płynnym systemem z wymianą pozycji. Jednakże, pole manewru na bokach też jest ograniczone. Jest Bowen, Benrahma i Yarmolenko. Ewentualnie może tam jeszcze zagrać Xande Silva (on w poprzednim sezonie Premier League nie zagrał ani minuty) lub Pablo Fornals. W przypadku Hiszpana to jednak oznacza wakat na pozycji ofensywnego pomocnika. A dodajmy jeszcze fakt, że przy kontuzji Rice’a Moyes nie do końca ufał doświadczonemu Noble’owi i często piętro niżej cofał Manuela Lanziniego. Naprawdę ubogo wygląda ta kadra, dlatego Moyes w okresie przygotowawczym próbuje też ustawienia z trójką stoperów.

Przewidywany skład West Hamu na sezon 2021/22; chosen11.com

Z jednej strony można mieć zarzuty do West Hamu w kontekście tak opornego działania na rynku, jednak taka polityka transferowa to element strategii obranej zimą 2020 roku. Młoty zaczęły znacznie uważniej oglądać każdego funta i prześwietlać zawodników. Zerwały z łatką klubu, który pręży muskuły na rynku transferowym, robi głośne transfery, ale gwiazdy, które sprowadza z reguły zawodzą. Celem West Hamu teraz są gracze, dla których ich klub może być spełnieniem marzeń i szansą na transfer do jeszcze lepszego klubu. Szukają także w nieoczywistych obszarach, jak Czechy. Transfery Soucka i Coufala to był strzał w dziesiątkę, a już od zimy mówi się, że na radarze mają napastnika Slavii Praga, Jana Kuchtę. Myślę, że przed startem Ligi Europy we wrześniu zobaczymy jeszcze kilka nowych twarzy na London Stadium.

Czy West Ham stać na powtórzenie tak dobrego sezonu?

Będzie ciężko – to na pewno. Powtórzenie sukcesu w postaci kolejnych kwalifikacji do europejskich pucharów byłoby dla zespołu Davida Moyesa niesamowitym osiągnięciem. Kolejnym wynikiem grubo ponad stan. Jednak połączenie ligi z europejskimi pucharami może być bardzo trudne. Pamiętajmy też, że West Ham w poprzednim sezonie wystrzelił z niczego. Mało kto spodziewał się, że będą w górnej połowie tabeli, a już chyba nikt nie przepowiadał im miejsca gwarantującego grę w Lidze Europy. W następnym sezonie taka sama liczba punktów może już nie dać europejskich pucharów, bo konkurencja jest naprawdę mocna.

Przez większość poprzedniego sezonu West Ham grał jak drużyna europejska. Jednak było kilka okresów, o których wcześniej wspomniałem, które dają obawy w kontekście następnego sezonu. Ponadto wypożyczenie Lingarda dobiegło końca. Anglik w drugiej połowie sezonu do marcowej przerwy reprezentacyjnej ciągnął całą ofensywę zespołu za uszy. West Ham nadal się stara o jego zakup, jednak pod koniec sezonu, kiedy Lingard już nie błyszczał tak na murawie, pojawiły się teorie, że jego dobra gra była związana z faktem, że przychodząc do West Hamu nie miał w nogach trudów pierwszej części sezonu i dlatego wyglądał na tak energicznego.

Aby West Ham powtórzył tak dobry sezon, jak ten poprzedni musi się złożyć naprawdę wiele czynników. Trzon zespołu (Cresswell, Coufal, Rice, Soucek, Bowen, Antonio) musi utrzymać formę i unikać kontuzji. Defensywa nie może popełniać takich błędów, jakie przydarzały im się w ostatnich miesiącach. David Moyes musi umiejętnie rotować składem i szafować siłami poszczególnych piłkarzy. I przydałoby się wycisnąć więcej z działań na rynku transferowym. Karty przetargowej w postaci gry w europejskich pucharach mogą już w następnych latach nie mieć. Dlatego warto byłoby ten czas wykorzystać.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,635FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ