Pierwsze sygnały alarmowe. Czy Lech jest gotowy na puchary?

Najpierw porażka 1:2 z Legią w meczu o Superpuchar Polski, a następnie klęska 1:4 na własnym stadionie przeciwko Cracovii w pierwszej kolejce Ekstraklasy. Lech Poznań nie wszedł najlepiej w nowy sezon, a już dzisiaj czeka ich pierwszy mecz w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciwko islandzkiemu Breidablik. Słabe wyniki Kolejorza można tłumaczyć nieobecnością kluczowych zawodników, którzy odegrali ogromną rolę w wywalczeniu mistrzostwa w poprzedniej kampanii. Absencje najlepszych piłkarzy naturalnie odbijają się na grze każdego zespołu, jednak w przypadku ekipy Nielsa Frederiksena różnica ta jest bardzo duża. I nie jest to najlepsza wiadomość w kontekście łączenia gry w lidze z europejskimi pucharami.

Lech prawdopodobnie zagra na kilku frontach

W ostatnich latach Ekstraklasa poczyniła spory postęp na tle innych europejskich lig. Jeszcze kilka lat temu zdarzały się sezony, w których nie mieliśmy żadnego przedstawiciela w fazie grupowej europejskich pucharów. Obecnie – dzięki awansie w rankingu UEFA, wprowadzeniu Ligi Konferencji oraz zwiększeniu liczby zespołów z 32 do 36 we wszystkich rozgrywkach – mistrz Polski musi zakładać, że jesienią będzie grał na trzech frontach. Aby zakwalifikować się przynajmniej do Ligi Konferencji wystarczy wygrać jeden dwumecz. Biorąc pod uwagę siłę ostatnich rywali, na jakich trafiali mistrzowie Polski w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów (rok temu Poniewież, teraz Breidablik) nie jest to nadzwyczajnie trudne zadanie. Nawet jeśli Lechowi nie udałoby się przejść ekipy z Islandii, pozostają jeszcze dwie szanse.

REKLAMA

Dlatego też mistrz Polski przed sezonem musi zbudować kadrę gotową do gry dwa razy w tygodniu. Jak trudne jest łączenie występów na krajowych i europejskich boiskach przekonują się wszyscy, którzy tego doświadczają. Trenerzy, który muszą się z tym zmierzyć, jak Adrian Siemieniec czy Dawid Szwarga, podkreślają, że to dwa zupełnie różne światy. Nieprzypadkowo ostatnim zespołem, który zdobył mistrzostwo grając jednocześnie w europejskich pucharach była Legia w sezonie 2016/17. W ostatnich ośmiu latach po tytuł za każdym razem sięgała drużyna, która mogła skupić się jedynie na rozgrywkach krajowych.

Wymagania Ekstraklasy

Zarówno dla Lecha, jak i samego Frederiksena gra jesienią w pucharach nie będzie żadną nowością. Kolejorz dwa lata temu doszedł do ćwierćfinału Ligi Konferencji, a w sezonie 2020/21 występował w fazie grupowej Ligi Europy. Frederiksen z kolei w tych rozgrywkach prowadził Brondby i Efsbjerg. Mimo to, można mieć wątpliwości, czy Lech poradzi sobie z tym wyzwaniem. W kampanii 2020/21 ekipa z Poznania zajęła dopiero 11. miejsce w Ekstraklasie. Znacznie lepiej było trzy lata później, kiedy dotarli do ćwierćfinału Ligi Konferencji oraz finiszowali na trzecim miejscu. Niemniej jednak, i tak szybko wypisali się z wyścigu o mistrzostwo.

Niels Frederiksen z kolei – pomimo tego, że ma doświadczenie prowadzenia zespołu w europejskich pucharach – nigdy nie robił tego w Ekstraklasie. Oczywiście, brzmi to trochę dziwnie, jednak nasza liga jest najbardziej wyrównaną w Europie. Zresztą pokazała to już pierwsza kolejka nowego sezonu. Trzech z czterech faworytów (Jagiellonia, Lech i Pogoń) zostały rozbite przez znacznie słabsze kadrowo zespoły (odpowiednio Bruk-Bet, Cracovia i Radomiak). Tutaj w żadnym meczu nie możesz sobie pozwolić na wymienienie całej podstawowej jedenastki. Nawet zespoły z dołu tabeli są w stanie postawić się ekipom z czołówki, kiedy te nie grają na swoim odpowiednim poziomie. W Ekstraklasie do każdego meczu trzeba podchodzić w pełni zmotywowanym, skoncentrowanym i przygotowanym mentalnie. A grając równocześnie w europejskich pucharach nie jest to takie oczywiste.

Brak jakościowych zmienników

Aby skutecznie łączyć grę na krajowym i europejskim podwórku Lech będzie potrzebował znacznie szerszej kadry niż w poprzednim sezonie. Wówczas Kolejorz nie grał nawet w eliminacjach europejskich rozgrywek, a z Pucharu Polski odpadł na pierwszej przeszkodzie. Zespół Frederiksena rozegrał najmniejszą możliwą liczbę meczów, dzięki czemu mógł skoncentrować się jedynie na lidze, grając raz w tygodniu. W trwających rozgrywkach rezerwowi będą odgrywać znacznie ważniejszą rolę. Dostaną więcej szans w mniej ważnych meczach, a być może ze względu na kontuzje podstawowych piłkarzy będą musieli wejśc w ich buty również w europejskich pucharach.

Początek sezonu pokazał, że obecnie Kolejorz ma z tym problem. W meczu o Superpuchar z Legią brakowało m.in. Aliego Gholizadeha, Patrika Walemarka, Daniela Hakansa oraz Radosława Murawskiego, a przeciwko Cracovii do listy nieobecnych doszedł jeszcze Afonso Sousa. Frederiksen nie mógł skorzystać z czterech ofensywnych piłkarzy, którzy w jego taktyce odgrywają kluczowe role. W efekcie przeciwko Legii na skrzydłach ustawieni zostali Bryan Fiabema oraz nominalny prawy obrońca Joel Perreira, który w momencie posiadania piłki miał zadanie schodzić do środka i szukać miejsca pomiędzy linią pomocy a obrony. W starciu z Cracovią Fiabemę zastąpił nowy nabytek Leo Bengtsson, jednak gra ofensywna Lecha nie uległa poprawie.

Lech Poznań się wzmacnia

Oba te spotkania pokazały, jak wiele Kolejorz traci na nieobecności swoich kluczowych zawodników. W sezonie, w którym częstotliwość meczów będzie większa, nie będą oni mogli występować w każdym meczu. Dodatkowo Lech powinien być przygotowany na potencjalne kontuzje i mieć gotowych zastępców. W poprzednich rozgrywkach Hakans z powodu urazów opuścił aż 12 spotkań, a Walemark cztery. Gholizadeh również nie jest okazem zdrowia. Po transferze do Lecha pierwszy mecz rozegrał dopiero w październiku po ośmiu miesiącach przerwy spowodowanych zerwaniem łąkotki. W następnym sezonie z tego samego powodu opuścił osiem spotkań Kolejorza. Biorąc pod uwagę, że w obecnej kampanii intensywność gry będzie większa, problemów zdrowotnych również będzie więcej. Zresztą potwierdzają to przypadki Rakowa czy Jagielloni z poprzednich lat oraz innych zespołów z czołowych europejskich lig.

Oczywiście Kolejorz nie próżnuje tego lata na rynku transferowym. Szansę debiutu w nowych barwach dostali już Bengtsson, Robert Gumny oraz Mateusz Skrzypczak. Ponadto w ostatnich dniach do Lecha dołączyli Joao Moutinho, Luis Palma, Pablo Rodriguez i Timothy Ouma. Dodając do tego powroty z wypożyczeń Filipa Szymczaka, Eliasa Anderssona, Bartłomieja Barańskiego czy Krzysztofa Bąkowskiego, kadra Kolejorza nie wygląda źle. Z zawodników pierwszego zespołu odeszli Rasmus Carstensen, Dino Hotić, Mario Gonzalez, Filip Dagerstal, Maksymilian Pingot oraz Filip Bednarek. Jednak z tej szóstki jedynie Carstensen i Hotić odgrywali ważniejsze role.

Lech nie ma planu B

Pozostaje jednak pytanie, jak szybko nowi zawodnicy wkomponują się do zespołu. Pod wodzą Frederiksena Lech ma jasno określony sposób gry oparty na dominacji i kontroli poprzez posiadanie piłki. Bedąc przy futbolówce Kolejorz przechodzi na ustawienie 3-1-6. Głównym założeniem w sposobie gry duńskiego szkoleniowca jest dostarczenie piłki do jednej z trzech „ósemek/dziesiątek” ustawionych pomiędzy linią pomocy a obrony rywala. Lech jest nastawiony na budowanie akcji przez środek i wykorzystanie indywidualnych umiejętności piłkarzy ustawionych we wspomnianej strefie. Frederiksen stworzył system, który uwypukla atuty jego najlepszych piłkarzy i to w dużej mierze zagwarantowało mu mistrzostwo Polski.

REKLAMA

Niemniej jednak, w końcówce ubiegłego sezonu coraz częściej zdarzały się mecze, w których Kolejorz nie miał planu B. W poprzedniej kampanii Lech zdobył tylko cztery punkty z pozycji przegrywającego, najmniej w całej lidze. Oczywiście trzeba też wziąć pod uwagę, że – obok Rakowa – najrzadziej byli oni zmuszeni do odrabiania strat. Mimo to, cztery punkty w dziesięciu takich meczach to bardzo słaby wynik. Brak pozytywnej reakcji na korzystny wynik widoczny był również w dwóch pierwszych meczach tego sezonu. Zarówno Legia, jak i Cracovia ustawiły się w taki sposób, aby uniemożliwić Lechowi grę przez środek i zmusić do atakowania skrzydłami. Obaj rywale Kolejorza zagęścili środek, a po podaniu w ten sektor następował szybki i agresywny doskok.

Lech był w posiadaniu piłki przez 60% czasu przeciwko Legii i aż 75% w starciu z Cracovią, jednak ich współczynnik npxG (gole oczekiwane bez rzutów karnych) wyniósł – według danych ze strony Fotmob – odpowiednio 0,79 i 0,64. W obu tych spotkaniach Kolejorz był podatny na kontrataki przeciwnika, niemniej jednak miał też sporo pecha. Liczby wskazują, że wcale nie bronili tak źle, jak sugerują wyniki. Legia zdobyła dwa gole przy wskaźniku xG równym 0,89. Cracovia natomiast trafiła do siatki cztery razy, podczas gdy ich xG wyniosło 0,73. Pasy rozgromiły Lecha nie tylko w wyniku efektywnego planu na mecz, ale też ponadprzeciętnej skuteczności.

Większa wszechstronność

W europejskich pucharach Lechowi niewątpliwie będzie potrzebna większa wszechstronność. O ile w Ekstraklasie ekipa z Poznania ma jedną z najmocniejszych kadr i z każdym może próbować grać na własnych warunkach, tak na arenie europejskiej prędzej czy później zmierzy się z zespołem, który będzie miał lepiej wyszkolonych technicznie piłkarzy i będzie grał na większej intensywności. O tym, jak może się wówczas skończyć usilne trzymanie swojej filozofii przekonała się Jagiellonia w dwumeczach z Bodo/Glimt oraz Ajaxem. Adrian Siemieniec wyciągnął z tych lekcji wnioski i w fazie ligowej Ligi Konferencji oglądaliśmy zupełnie inny, bardziej pragmatyczny zespół. Za kadencji Frederiksena Lech również za każdym razem chce budować akcje krótkimi podaniami i jak najszybciej odbierać piłkę. Aby osiągnąć sukces w pucharach będzie musiał nauczyć się też grać w inny sposób.

Kolejnym problemem Lecha może być utrzymanie intensywności przez cały sezon. Frederiksen znacznie poprawił zespół pod względem fizycznym. W ubiegłych rozgrywkach Kolejorz był w czołówce wszystkich parametrów biegowych – liczbie przebiegniętych kilometrów, sprintów oraz biegów na wysokiej intensywności. Grając dwa razy w tygodniu – co pokazał przypadek Jagielloni – nie jesteś w stanie w każdym meczu narzucać rywalowi tak wysokiej intensywności. Lech również będzie musiał ewoluować pod tym względem. Jeżeli Kolejorz awansuje do fazy ligowej któregoś z europejskich pucharów czeka ich naprawdę trudne wyzwanie. Niels Frederiksen zdobywając mistrzostwo w pierwszym roku pracy udowodnił, że zna się na swojej robocie. Jednak dopiero następny sezon pokaże, jak dobrym jest on trenerem.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    110,947FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ