Paulo Sousa – było tak dobrze, a wyszło jak zwykle…?

Porażka z Węgrami boli. Zwłaszcza, że był to najważniejszy mecz naszej reprezentacji od Euro 2020, a zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Możemy ponieść za to naprawdę wysoką cenę, jaką byłby brak awansu na Mundial. Bardzo ważną rolę gra w tym wypadku rozstawienie w barażach. A wystarczy, że Walia wywalczy choćby punkt w Belgią lub Turcja pokona Czarnogórę i już w półfinale baraży możemy zagrać na wyjeździe z Włochami, Portugalią czy Szwedami… Ale zanim przyjdzie test ostateczny, to warto odpowiedzieć sobie na pytanie, z czego będziemy pamiętać Sousę przez najbliższe 4 miesiące bez meczów kadry?

1. Fatalny listopad

To, co wydarzyło się na minionym zgrupowaniu trzeba nazwać otwarcie totalną katastrofą. Porażka z Węgrami przerwała serię 21 meczów, w których byliśmy niepokonani na Stadionie Narodowym. A jakby tego było mało – prawdopodobnie bardzo utrudniła nam na dostanie się do MŚ 2022. Wszystko zależy od Walii, która zagra z rezerwowym składem Belgów i Turcji, mającej zmierzyć się z przeciętną Czarnogórą. Jeśli wyniki będą nie po naszej myśli, awans na Mundial wydaje się niemal niemożliwy – chociaż podobno, to z najlepszymi gra się nam najlepiej?

REKLAMA

Prawda jest taka, że najbliższe 4 miesiące będą dla reprezentacji bardzo trudne. Nawet jeśli ostatecznie będziemy rozstawieni i trafimy na rywala pokroju Finlandii czy Macedonii, nastroje nie będą najlepsze. W końcu ostatecznie na turniej awansują tylko 3 z 12 reprezentacji. Czy Lewandowski mógł zagrać z Węgrami zamiast Andorą? Dlaczego tak ważny dla kadry Zieliński otrzymał tylko 45 minut? Według Sousy był to test dla postaci z drugiego planu. Niestety nie dość, że go nie zdaliśmy, to może kosztować nas Wielki Turniej. A selekcjonera – posadę. Presja wyhartuje drużynę na miarę najlepszych albo sprawi, że wszystko zacznie się od nowa.

2. Nieszczelna defensywa

O ile bramki tracone z San Marino czy Andorą na dłuższą metę nie mają większego znaczenia, to brakuje nam solidnych tyłów w ważnych meczach. Powiedzenie, że mecze wygrywają napastnicy, ale trofea obrońcy jest w tym przypadku więcej niż prawdziwe. A my nie posuwamy się zbytnio do przodu.

Brak klasowej szóstki, stoperzy nadal potrzebujący czasu, którego nie ma wiele. I ostatecznie Szczęsny, który ostatnio ratował nam skórę chyba w słynnym meczu na Narodowym z Niemcami. Z tyłów nie przypominamy kolektywu, a chociaż Sousa otrzymał jedynie 8 miesięcy, to nadal wykonał zbyt mało. Z Węgrami najbardziej zawiódł Puchacz, który zawinił przy obu bramkach. Według mnie na lewej stronie więcej szans powinien otrzymywać Frankowski i to właśnie on wyjść w barażach od pierwszych minut. Chyba, że piłkarz Unionu Berlin w końcu wywalczy skład…

3. Tworzenie piłkarzy dla kadry

Nie zapominajmy jednak o jasnych stronach tej kadencji. A taką jest niewątpliwie powrót do tego, co potrafił Adam Nawałka. Mowa oczywiście o znajdowaniu pereł wśród piasku, czyli kreowanie z piłkarzy pokroju Dawidowicza, Świderskiego czy Buksy ważnych części układanki Sousy. Zaryzykuję stwierdzenie, że w pewnych momentach nawet kluczowych.

Bo bez tego duetu napastników, czy Dawidowicza w obronie, Jóźwiaka wchodzącego na niesamowity level w reprezentacji, byłoby nam ciężko o jakiekolwiek wyniki. To piłkarze bynajmniej nie oczywiści, a mimo to uzupełniający ogromne braki. Kadra jest naprawdę wąska, więc bez takich umiejętności selekcjonera, moglibyśmy w ogóle nie awansować do baraży…

4. Szlifowanie gwiazd

Nie mam tu oczywiście na myśli tylko Roberta Lewandowskiego, chociaż najlepszy piłkarz globu, za kadencji Portugalczyka wyraźnie odżył i zaczął dawać kadrze więcej konkretów. Sousa sprawił, że inny piłkarz, któremu dotychczas nikt nie potrafił znaleźć miejsca w kadrze nagle zaczął grać na poziomie z Serie A. Stał się liderem kreującym grę, bez którego byłoby nam dużo ciężej.

Chociaż w mainstreamie nadal można znaleźć opinie, że Zieliński nie dojeżdża, to pozwolę sobie się z tym nie zgodzić. W naszej grze było widać ogromną różnicę po jego wejściu na murawę z Węgrami. Pozwolił nam wrócić do tego spotkania, chociaż ostatecznie i tak nasi rywale okazali się mocniejsi. I jeśli ktoś ma odciążyć Lewego w walce o awans, to właśnie on.

5. Drużyna jednego nazwiska

To samo można byłoby pewnie powiedzieć o reprezentacji każdego poprzedniego selekcjonera, ale skoro Sousa potrafi najlepiej wykorzystywać obecność Roberta na boisku, to jego brak jest jeszcze bardziej dotkliwy. Niestety, bez Lewandowskiego jesteśmy jak bez jednej nogi. Lider. Kapitan. Główny strzelec. Kreator. Jeśli mecz z Węgrami miał być testem na wypadek nieobecności Lewego, to oblaliśmy go po całości. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że kontuzje ominą Roberta. W przeciwnym razie marny nasz los…

REKLAMA

6. Stałe fragmenty gry

Gdybyśmy byli chociaż przeciętni na tym polu, Portugalczyk z pewnością miałby w Polsce więcej fanów. Jednak po każdym zgrupowaniu można powiedzieć jedno – SFG to nasza pięta Achillesowa. Już nawet nie będę liczył ilości bramek, jaką w ten sposób straciliśmy. A w drugą stronę – praktycznie nic w ten sposób nie strzelamy.

Priorytet na najbliższy okres – w końcu lepiej wyglądać po wznowieniu gry ze stojącej piłki. Najwyższy czas, by właśnie na tym się skupić, bo to jeden z najważniejszych elementów każdego spotkania, a w barażach rywale będą bardziej zorganizowani w polu karnym niż Węgry czy Andora…

Co teraz?

Gdy planowałem pisanie tego tekstu jeszcze kilka dni temu, chciałem dać mu tytuł – „Paulo Sousa, właściwy człowiek na właściwym miejscu”. Pomyśleć, że zaledwie jeden mecz może tak wszystko zmienić. Ale Portugalczyk sam wybrał sobie drogę pod górkę, a nam pozostaje czekać na mecze Turcji i Walii. Chociaż nadal podoba mi się proces, który przechodzi nasza reprezentacja od 8 miesięcy, to już wkrótce przyjdzie czas rozliczeń. I nie będzie już miejsca na błędy… Chociaż z drugiej strony – czy to nie właśnie z mocniejszymi graliśmy dotychczas najlepiej?

Obserwuj autora na Facebooku i Twitterze.

fot: ChinaImages/Depositphotos

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ