Liverpool wraca do gry o TOP 4 – podsumowanie 30 kolejki Premier League

Najlepszy mecz Liverpoolu od dawna, kolejne ważne zwycięstwo Manchesteru City w drodze po tytuł i niespodzianka na Stamford Bridge. Co jeszcze działo się w ten weekend na boiskach Premier League? O wszystkim przeczytacie w naszym podsumowaniu. Subiektywne wnioski o każdym klubie w kilku zdaniach poparte własnymi obserwacjami. A do tego statystyki, heatmapy i ciekawostki. Prawdziwa gratka dla fanów angielskiej piłki. Zaczynamy.

REKLAMA

1. Manchester City

Przed startem sezonu 2019/20 Jose Mourinho powiedział, że widzi 4 kandydatów do tytułu: Manchester City, Liverpool, Tottenham i Manchester City B. Po meczu z Leicester (2:0) śmiało możemy nawiązać do tych słów. Koło rotacji Guardioli działa w najlepsze, a przy tym kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Z Leicester na ławce usiedli Bernardo, Gundogan, Cancelo, Stones, Foden i Sterling? Nie ma problemu, świetny mecz grają De Bruyne, Fernandinho, czy Laporte, a na listę strzelców wpisuje się Benjamin Mendy.

2. Manchester United

Z Brighton (2:1) Czerwone Diabły długo biły głową w mur, ale starczyło czasu, aby rywal wyjechał z Old Trafford bez punktów. United jest dla mnie trochę zespołem-zagadką. Z jednej strony rywale coraz częściej nie mają problemu, aby zniwelować ich mocne strony – Bruno, lewa flanka, kontrataki, (Pogba jest raczej zależny sam od siebie) i dlatego potrzebują wzmocnień na kilka pozycji, ale z drugiej strony mają na tyle jakościowy zespół, że często i tak potrafią wyszarpać 3 punkty.

3. Leicester

Sukces w starciu z Man City miało dać to samo, co regularnie daje punkty Lisom w meczach przeciwko TOP 6. Dość głęboka, zwarta, zorganizowana defensywa i kontrataki. Niestety przeciwko Obywatelom (0:2) tych było, jak na lekarstwo. Podopieczni Brendana Rodgersa oddali zaledwie 5 strzałów i mieli ogromne problemy z przetransportowaniem futbolówki pod bramkę rywala zaraz po odbiorze. Jednak, jak często podkreślam, to był Manchester City, więc nie ma co wyciągać daleko idących wniosków.

4. West Ham

Młoty wskakują do TOP 4, ale zwycięstwo z Wolves (3:2) zostało okupione poważnymi stratami. Już wcześniej okazało się, że prawdopodobnie do końca sezonu nie zagra Declan Rice, po pół godzinie gry kolejnego urazu nabawił się Antonio, a w doliczonym czasie gry Lingard bez przerwy łapał się za mięsień dwugłowy uda. Trzech kluczowych zawodników. Myślę, że Moyes wolałby mieć 3 punkty mniej i wszystkich graczy dostępnych. Zwłaszcza, że defensywa w ostatnich meczach wygląda słabo.

5. Chelsea

5 goli straconych z West Bromem to rzecz, o której Tuchel pewnie nie pomyślał ani przez sekundę podczas dwutygodniowej pauzy. Można mówić, że od 29 minuty grali w dziesiątkę, że rywalom wpadało wszystko, jednak – biorąc pod uwagę, że Chelsea za kadencji Thomasa Tuchela straciła tylko 2 bramki w pierwszych 14 meczach – to rozmiary porażki z WBA (2:5) są niedorzeczne. Teraz głównym zadaniem The Blues będzie podnieść się mentalnie i powrócić do tego, co prezentowali wcześniej.

6. Tottenham

Nazwanie Tottenhamu drużyną Harry’ego Kane’a jest obecnie, jak najbardziej na miejscu. Anglik w spotkaniu z Newcastle (2:2) zdobył oba gole, oddał 7 z 11 strzałów zespołu i jest chyba jedynym zawodnikiem, który zasłużył na pochwały po tym meczu. Fatalnie za to wyglądała defensywa. Po porażce w LE z Dinamo Zagrzeb Mourinho kompletnie przeorganizował linię defensywy i nie zdziwię się, jeśli po niedzielnym meczu zrobi to samo. Obrońcy Spurs przy każdym dośrodkowaniu wyglądali na zagubionych.

7. Liverpool

Przerwa reprezentacyjna miała podziałać na Liverpool, jak twardy reset i podziałała. Z Arsenalem (3:0) zagrali najlepszy mecz od dawna. Byli świetnie zorganizowani i imponowali pressingiem. Zespół pomału wychodzi na prostą i nie wolno wykluczać ich z walki o pierwszą czwórkę. Ale pod jednym warunkiem. Musi grać Jota. Portugalczyk na ten moment jest najlepszym zawodnikiem formacji ataku i głównym źródłem bramek. Do formy wraca także TAA, który zanotował asystę oraz wykreował 4 sytuacje swoim kolegom.

8. Everton

Remis z Crystal Palace (1:1) to już trzeci mecz bez zwycięstwa The Toffees. Osobiście jestem wyznawcą teorii „równania do średniej”, czyli jeśli dany zespół dotychczas punktował lepiej niż powinien to spodziewam się, że w końcówce trend się odbije. I w zespole Carletto można coś takiego w dwóch ostatnich meczach zauważyć. „Stary” Everton pewnie wygrałby dwa ostatnie mecze, ponieważ stworzył sobie dość wiele klarownych, jednak zawiodła skuteczność duetu napastników – Calverta-Lewina i Richarlisona.

9. Aston Villa

Kiedy już szykowałem się do pisania, że ofensywa Aston Villi bez Grealisha nie istnieje, a cały zespół jest przemęczony, podopieczni Deana Smitha wbili w końcówce spotkania 3 bramki Fulham. Gra nie porwała, ale myślę, że to może być lekki przełom dla The Villans. Udało im się odwrócić losy spotkania, a na końcówkę sezonu będą mieli już do pomocy swojego lidera. Puchary? Raczej bez szans, ale może jeszcze kilkukrotnie pokażą dlaczego przez pierwszą połowę sezonu tak się nimi zachwycaliśmy.

REKLAMA

10. Arsenal

Bardziej niż wynik meczu z Liverpoolem (0:3) może martwić gra Kanonierów. 3 strzały, 0.12 xG i 7 kontaktów z piłką w polu karnym. To był chyba ich najgorszy mecz w tym rozczarowującym sezonie. Arsenal potrafi grać dobrze, ale jest za bardzo uzależniony od poszczególnych piłkarzy. Problem tkwi w tym, że są to zawodnicy podatni na urazy (Tierney, Partey) oraz klubowa młodzież (Saka, Smith-Rowe), która siłą rzeczy ma wahania formy i również często ma problemy ze zdrowiem.

11. Leeds

Leeds z Sheffield (2:1) mogło wygrać wyżej, ale nie zrobili tego przez skuteczność i wyrachowanie pod bramką rywala. Ile razy czytaliście podobny opis po meczach Pawii? Kilka na pewno. Drużyna Marcelo Bielsy pod tym względem się nie zmienia. Z pojedynczymi wyjątkami raczej nie zawodzą, jeśli chodzi o atrakcyjność spotkań. Motorem napędowym zespołu od dłuższego czasu jest Raphinha i nie zdziwię się, jeśli latem za niezłą sumkę trafi do któregoś z klubów TOP 7 (klasyczne TOP 6 + Leicester).

12. Crystal Palace

W trakcie przerwy na kadrę Michy Batshuayi w wywiadzie pomeczowym dał sygnał między wierszami, że nie jest doceniany w klubie. Roy Hodgson odpowiedział krótko: „Niech udowodni swoją wartość strzelając gola Evertonowi, a nie Białorusi.” No i Bats tuż po wejściu na boisko umieścił piłkę w siatce i zapewnił punkt Orłom. Punkt, który z przebiegu spotkania im się nie należał, ale dzięki determinacji i – znowu – indywidualnym umiejętnościom Wilfrieda Zahy, przez którego szły wszystkie akcje go zdobyli.

13. Southampton

Przerwa reprezentacyjna – podobnie, jak w przypadku Liverpoolu – była świetną okazją do wyczyszczenia głów i świeżego startu. Z Burnley (3:2) błyszczała zwłaszcza ofensywa. Danny Ings momentami nawiązywał do formy z poprzedniego sezonu, dryblingami imponował Redmond, a wiatr na skrzydłach robili Armstrong i Walcott. To był jeden z lepszych występów przedniej formacji Świętych w tym sezonie. Minusy? Defensywa. Zespół Ralpha Hasenhuttla często miał problemy przy dośrodkowaniach.

14. Wolverhampton

Z uwagi na zakażenie koronawirusem Willy’ego Boly’ego Nuno Espirito Santo na mecz z West Hamem (2:3) ponownie spróbował systemu z czwórką obrońców. I ponownie defensywa nie spisała się w tym ustawieniu najlepiej. Trzy szybko stracone gole, które spowodowały, że Wilki musiały ruszyć do ataku. A tam, mimo przyzwoitej gry, ciągle ogromnie razi w oczy brak Raula Jimeneza. Willian Jose kompletnie nie spełnił oczekiwań. Mało wnosi do gry zespołu, a po 9 występach nadal czeka na pierwszą bramkę.

15. Burnley

Od kilku kolejek defensywa Burnley nie jest już tą samą defensywą, z której pamiętamy ich od początku pobytu w Premier League. W ostatnich 5 meczach stracili 10 bramek, a biorąc pod uwagę liczbę kreowanych sytuacji przez rywali powinno być ich znacznie więcej. The Clarets niebezpiecznie zbliżają się do strefy spadkowej, jednak kluczowym w szybkim zagwarantowaniu utrzymania może być Chris Wood. Odkąd Nowozelandczyk powrócił do składu po kontuzji strzelił już 3 gole w 4 meczach.

16. Brighton

Mewy objęły prowadzenie na Old Trafford i wydawało się, że są w stanie nawiązać z Manchesterem United (1:2) równorzędną walkę, jednak zespół Grahama Pottera przyjął bardzo defensywną taktykę. Długo przynosiło to pozytywne efekty, lecz ostatecznie okazało się niewypałem, ponieważ Mewy zbyt głęboko się cofnęły, a to rzadko prowadzi do czegoś dobrego. Mam wrażenie, że gdyby zagrali odważniej, w swoim stylu to mogliby spokojnie urwać punkty nie najlepiej dysponowanemu Man United.

17. Newcastle

Przed meczem Steve Bruce z pocałowaniem ręki wziąłby remis z Tottenhamem, ale po końcowym gwizdku może czuć spory niedosyt. Jego zespół grał z zaskakującą, jak na nich finezją i polotem. Dość powiedzieć, że Newcastle według modelu spodziewanych bramek „powinno” trafić do siatki 4 razy i miało 6 „setek”. To był chyba najlepszy występ ofensywy Srok w tym sezonie. Jednakże, co z tego, jeśli napastnicy znów razili nieskutecznością. Gdyby tylko Callum Wilson był zdrowy…

18. Fulham

Fulham po raz kolejny powtarza ten sam cykl: Scott Parker reagując na słabą grę swojego zespołu zmienia ustawienie, Fulham zaczyna grać dobrze i przede wszystkim imponuje organizacją oraz solidnością w tyłach i kiedy wydaje się, że grają za dobrze, aby spaść nagle defensywa zaczyna popełniać błędy i cały zespół wygląda gorzej. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że trener The Cottagers, aby uniknąć degradacji musi jeszcze tylko raz wymyślić system, dzięki któremu zespół się poprawi.

19. West Brom

Ciężko w to uwierzyć, ale 32% goli West Bromu w tym sezonie Premier League to trafienia przeciwko Chelsea. W sobotę strzelili 5 bramek na Stamford Bridge. Warto zwrócić uwagę jednak na to, że grając w przewadze West Brom miał mnóstwo miejsca przy kontratakach i był wybitnie skuteczny, więc to raczej wypadek przy pracy niż nowy trend. Zespół Big Sama dostał mocnego kopa motywacyjnego na końcówkę sezonu. Strata jest jednak na tyle duża, że ciężko wierzyć w utrzymanie.

20. Sheffield

Czekamy już tylko na matematyczne potwierdzenie spadku. To, na co ostatnio zwróciłem uwagę w kontekście The Blades to bardzo słabo wykonywane stałe fragmenty gry. Ten element to często atut drużyn walczących o utrzymanie, a tutaj jest dokładnie odwrotnie. W meczu z Leeds (1:2), czyli drużyną, która najgorzej w Premier League broni SFG nie stworzyli żadnego zagrożenia po zagraniach ze stojącej piłki, a kilka okazji mieli. W całym sezonie strzelili tylko 4 gole w ten sposób.

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,653FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ