Jakie znaczenie miało starcie pomiędzy RB Lipsk a Bayernem Monachium o Superpuchar Niemiec? Przede wszystkim prestiżowe. Bawarczycy na każdym kroku chcą udowadniać, że są najlepszą drużyną w swoim kraju. Właśnie pobili rekord transferowy Bundesligi. Gdy RB Lipsk straciło kilka swoich gwiazd na rzecz klubów Premier League, Bayern ściągnął czołowego snajpera ligi angielskiej. W teorii wiec zespół Thomasa Tuchela powinien pokazać siłą i jasno potwierdzić wyższość nad drużyną Marco Rose. To, co widzieliśmy na murawie, było dokładną przeciwnością. Zawodnicy Lipska z Danim Olmo na czele prezentowali się jak zawodnicy najwyższego, światowego poziomu — a ich oponenci z Monachium niczym zgraja przypadkowych kopaczy, której brakuje finezji i umiejętności płynnej gry. Czyżby miał to być zwiastun nadchodzących problemów dla Thomasa Tuchela?
Zacznijmy od prostej tezy. Bayern Monachium pod wodzą Tuchela radził sobie bardzo źle
Lista problemów była długa, a jednak cudem (słabością Borussii Dortmund) udało się finalnie sięgnąć po mistrzostwo Niemiec. To nie Bayern uratował się przed piłkarskim dramatem, a BVB na własne życzenie zmarnowała doskonałą szansę na tytuł. Mimo to, po zakończeniu sezonu, w Bawarii postanowiono zamieść problemy pod dywan. Przegoniono Hasana Salihamidzicia i Olivera Kahna. Zapowiedziano wielkie zmiany w składzie, jednak… takich nie zobaczyliśmy.
W jedenastce na mecz przeciwko RB Lipsk pojawił się jedynie Konrad Laimer, który naszym zdaniem nie jest aż tak dobrym graczem, by budować na nim linię pomocy Bayernu. 45 minut, jakie rozegrał we wczorajszym spotkaniu, było po prostu słabe i nic dziwnego, że Tuchel zmienił go już w przerwie. W drugiej połowie pojawił się na murawie Min-jae Kim, ale Koreańczyk miał tak naprawdę znikomy wpływ na grę Bawarczyków. O występie Harry’ego Kane’a właściwie nie ma sensu pisać – 26 minut i ledwie 3 kontakty z piłką — równie dobrze mógł sobotni wieczór spędzić przed telewizorem.
Kane nie będzie zbawieniem, jeśli reszta drużyny będzie zawodzić
Gdy Bayern ogłaszał transfer Anglika, zaznaczaliśmy, że może to być pułapka dla Thomasa Tuchela. Mimo niepowodzenia w poprzednim sezonie rozłożono nad nim parasol ochronny. Za porażki odpowiedzialność ponieśli Kahn i Salihamidzić, których największym błędem było… zatrudnienie Tuchela w miejsce Nagelsmanna. Były szkoleniowiec Chelsea i PSG miał sprawić, że Bayern zdobędzie trofeum Ligi Mistrzów. Dominacja w Bundeslidze? Właściwie nie uwzględniano innego scenariusza. Poprzeczka oczekiwań względem Nagelsmanna była zawieszona praktycznie przy samym suficie. Tuchelowi stopniowo ją obniżano. Teraz miała znowu powędrować w górę. Dostał najlepszego defensora Serie A. Dostał czołowego strzelca Premier League. Przełożeni mają prawo oczekiwać wyników, a on sam nie ma pretekstu do narzekania.
Czy problemy z poprzedniego sezonu zniknęły? Tego nie wiemy. Mecz z RB Lipsk sugeruje, że nadal nie jest dobrze. Piłkarze nie wydają się dobrze przygotowani fizycznie, istnieje problem w środku pola, fatalnie wyglądają stałe fragmenty gry, rozczarowuje Jamal Musiala, który na siłę kreowany jest na nowego Thomasa Mullera, mimo że już w poprzednim sezonie nie potrafił udźwignąć jego roli. Zresztą, kuriozalne są także decyzje personalne. Bramkarzem jest obecne Sven Ulreich, który zimą otwarcie był odsuwany od składu. Przecież dlatego sprowadzono Yanna Sommera, powtarzano bowiem, że Ulreich to zbyt słaby golkiper, by godnie zastąpić Neuera. Bayern miał mnóstwo czasu, żeby cokolwiek z tym zrobić, a dziś ogranicza się do szukania drogich alternatyw na rynku transferowym? Bez sensu. Nagle ważną rolę u Tuchela ma odgrywać Benjamin Pavard, z którym uzgodniono warunki odejścia i każda ze stron w ostatnim czasie dążyła do rozstania, a potencjalny transfer do Manchesteru United może zostać ogłoszony w każdej chwili.
Panie Tuchel, miesiąc miodowy już dawno się skończył
Mecz o Superpuchar nie będzie miał żadnego znaczenia, jeśli Thomas Tuchel potraktuje go jako poligon doświadczalny. Sprawdził co chciał sprawdzić, to nie wypaliło — trudno. Problem w tym, że kilka miesięcy po jego zatrudnieniu trzeba zadawać sobie pytanie — jaki właściwie ma być „nowy Bayern”. Ma coraz cenniejszą kadrę. Sprowadzono Kane’a. Zaniechano sprzedaży takich zawodników jak Leroy Sane czy Serge Gnabry. W teorii Bawarczycy mają piłkarzy o łącznej wartości zbliżonej do MILIARDA euro. Nie może być tak, że Nagelsmanna zwolniono, bo przegrał TRZY mecze w sezonie 2022/23, a Tuchel uzbierał już PIĘĆ porażek i każdy go dalej poklepuje po plecach. Przegrany Superpuchar to nie koniec świata, ale zimny prysznic, że stare grzechy mogą się powtarzać. Najbliższe spotkania Bayernu to pojedynki z Werderem, Augsburgiem, Mönchengladbach oraz Leverkusen. Ryzyko wpadek będzie naszym zdaniem spore. Pytanie, czy nadwyrężone zaufanie do Tuchela będzie dalej trwałe, a problemów zamiatanych pod dywan nie będzie tak dużo, że w końcu przeleje się czara goryczy?