Nowa reprezentacja Polski, te same problemy

Wyborem wyjściowego składu na oba mecze Ligi Narodów ze Szkocją i Chorwacją Michał Probierz pokazał, że chce aby reprezentacja Polski pod jego wodzą grała ofensywnie. Nie ustawiała zasieków na własnej połowie i jedynie przeszkadzała rywalom, a starała się rozgrywać piłkę i narzucać własne warunki gry. Wystawienie środka pomocy w postaci Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego i Kacpra Urbańskiego, a więc trzech zawodników dobrze wyszkolonych technicznie, komfortowo czujących się z piłką przy nodze i niebojących się brania odpowiedzialności na siebie w teorii miało zagwarantować nam większą kontrolę nad meczem i częstsze posiadanie futbolówki. W praktyce jednak wyszło zupełnie inaczej.

Niższe posiadanie piłki

Aby przekonać się, że plan, który nakreślił Probierz przed zgrupowaniem, nie zadziałał, wystarczy spojrzeć w statystyki. Zarówno przeciwko Szkocji, jak i Chorwacji mieliśmy znacznie niższe posiadanie piłki niż rywal (kolejno 41 i 40%). Oczywiście w spotkaniu z ekipą Zlatko Dalicia można to zrozumieć. Chorwaci są zespołem, który chce utrzymywać się przy piłce i w ten sposób kontrolować mecz. Jako że w środku pomocy mają jednych z najlepszych zawodników pod tym względem na świecie, zwykle im się to udaje. Na Euro 2024 w każdym meczu – a mierzyli się m.in. z Hiszpanią i Włochami – oraz w ostatnim starciu Ligi Narodów z Portugalią byli częściej przy futbolówce. Trudno więc oczekiwać od naszej reprezentacji, aby to ona przejęła kontrolę w tym meczu. Niemniej jednak i tak można było spodziewać się czegoś więcej. W drugiej połowie, kiedy musieliśmy gonić wynik, posiadaliśmy piłkę tylko przez 36% czasu gry.

REKLAMA

O ile w spotkaniu z Chorwacją można było przewidzieć, że to rywale w wyniku większej jakości indywidualnej będą dominować, tak przeciwko Szkocji – widząc jak Probierz zestawił środek pomocy – większość kibiców z pewnością oczekiwała większej kontroli nad meczem. Oczywiście niższe posiadanie piłki można tłumaczyć tym, że od 8. do 76. minuty prowadziliśmy. Mając korzystny wynik, nie graliśmy tak agresywnym pressingiem i nie dążyliśmy do szybkiego odbioru piłki. Jednak w momentach, gdy byliśmy przy piłce, mieliśmy ogromne problemy z jej utrzymaniem pod naciskiem przeciwnika. W całym meczu nasza celność podań wyniosła tylko 84%, aż pięć punktów procentowych mniej niż Szkotów.

Reprezentacja Polski nie potrafi wykorzystać atutów

Głównym powodem dlaczego nasza kadra nie była w stanie dłużej utrzymać się przy piłce był zbyt mały wpływ na grę naszych środkowych pomocników. W obu meczach notowali oni mało kontaktów z piłką i wymieniali niewielką liczbę podań. Wyjątkiem jest tutaj Zieliński, jednak wynikało to głównie z tego, że w fazie budowania akcji często cofał się on bardzo głęboko między stoperów. To właśnie w tej strefie, w której nie stanowił zagrożenia dla przeciwnika, notował najwięcej kontaktów. Niemniej jednak, w obu meczach obecny piłkarz Interu zaliczył dopiero piątą najwyższą liczbę kontaktów w całej reprezentacji. W celnych podaniach ustępował z kolei jedynie trójce środkowych obrońców.

O wiele gorzej statystyki te wyglądają w przypadku Urbańskiego i Szymańskiego. Przeciwko Szkocji mniej kontaktów z piłką od tej dwójki z zawodników, którzy rozegrali co najmniej 45 minut, zanotowali jedynie Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Marcin Bułka i Jakub Kiwior, który rozegrał tylko pierwszą połowę. Z kolei mniej celnych podań niż Szymański zaliczył jedynie duet napastników, a Urbański wyprzedził jeszcze Bułkę, Zalewskiego, Kiwiora i Walukiewicza. Natomiast w starciu z Chorwacją mniej kontaktów z piłką od gracza Bolognii zaliczyli tylko Kamiński, Bogusz i Lewandowski, a piłkarz Fenerbahce był lepszy jeszcze tylko od Skorupskiego. Jeszcze gorzej to wygląda w statystyce celnych podań, w których wspomniana dwójka wyprzedza jedynie duet napastników.

Zieliński na „szóstce”

W obu tych meczach niestety nie potrafiliśmy uwypuklić najmocniejszych stron naszych środkowych pomocników. Cała trójka najlepiej czuje się z piłką przy nodze, a nie wtedy kiedy musi za nią biegać i próbować odebrać. Zwłaszcza Zieliński, który w obu spotkaniach został ustawiony na pozycji defensywnego pomocnika, ma braki w grze bez piłki. W dwóch spotkaniach nowy piłkarz Interu – według statystyk z portalu WhoScored – nie podjął ani jednej próby odbioru. O wiele lepiej pod tym względem wypadł Szymański (10). Natomiast do Urbańskiego (3) można już mieć pewne zastrzeżenia.

Będąc tak często ustawionym w niskim lub średnim pressingu jak reprezentacja Polski w tych dwóch spotkaniach, zbyt często brakowało szybszego i bardziej agresywnego doskoku w środku pomocy do zawodnika z piłką. Ustawienie Zielińskiego na „szóstce” z pewnością nie pomogło nam w organizacji gry defensywnej. Oczywiście można zrozumieć Probierza, dlaczego podjął taką decyzję. W obu meczach były zawodnik Napoli często cofał się głęboko pomiędzy stoperów już w fazie budowania akcji, aby zapewnić progresję piłki. Ze względu na braki naszych środkowych obrońców w tym elemencie były momenty, kiedy takie rozwiązanie się sprawdzało.

Jednak czy Zieliński nie mógłby tego robić, grając na „ósemce” i mając obok siebie typowego defensywnego pomocnika? Oczywiście to zmniejszałoby liczbę kreatywnych zawodników w środku pomocy. Jednak po pierwsze Szymański oraz Urbański i tak notowali bardzo mało kontaktów z piłką w obu tych meczach, a po drugie mielibyśmy lepsze zabezpieczenie w przypadku straty futbolówki. Podobne rozwiązanie stosowali Niemcy czy Real Madryt z wykorzystaniem Toniego Kroosa. Oczywiście nie jest to ta sama charakterystyka piłkarza, co Zieliński, jednak również miał on braki w grze bez piłki, które jego trenerzy potrafili zamaskować.

Reprezentacja Polski ciągle ma te same problemy

Wrześniowe mecze reprezentacji po raz kolejny przypomniały nam o problemach naszej kadry w posiadaniu piłki. Probierz starał się temu zaradzić, wystawiając najbardziej techniczny środek pomocy, jaki jest możliwy. Jednak jak się okazało, selekcja składu to jedno, a umiejętność wykorzystania atutów drugie. Przeciwko Szkocji nie potrafiliśmy utrzymać piłki pod wysokim pressingiem. Nasi środkowi pomocnicy zderzyli się z intensywnością i fizycznością rywali, którzy zdominowali tę strefę boiska.

Z kolei przeciwko Chorwacji, która zazwyczaj ustawiała się w średnim pressingu, nie mieliśmy pomysłu jak dostarczyć piłkę w ofensywną tercję boiska. Głównym pomysłem było zagrywanie dalekich podań za linię obrony, z których jednak nic nie wynikało. W teorii przeciwko rywalowi ustawionemu w średnim pressingu jest to skuteczne. Jednak po pierwsze Chorwaci byli na to przygotowani, a po drugie w naszym zespole brakowało piłkarzy, którzy potrafią atakować przestrzeń za linią obrony. Większość naszych ofensywnych zawodników woli dostać piłkę do nogi tak jak Zieliński, Szymański czy Urbański. Zagrywanie dalekich podań omijało tę strefę boiska, którą mieliśmy wykorzystać w celu dłuższego utrzymania się przy piłce.

REKLAMA

Ofensywny skład tylko na papierze

Patrząc na suche wyniki, wcale nie jest tak źle. Wyjazdowe zwycięstwo ze Szkocją i minimalna porażka w Chorwacji wstydu nie przynoszą. Ponadto daje to spore nadzieje na utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Niemniej jednak, do stylu gry można mieć znacznie więcej zastrzeżeń. W teorii mieliśmy grać ofensywnie i kreować sytuacje. W rzeczywistości wypracowanych akcji po wcześniej zaplanowanych atakach było bardzo niewiele. Dwie bramki przeciwko Szkocji padły po rzutach karnych wywalczonych dzięki indywidualnym umiejętnościom Nicoli Zalewskiego. Trzecia to z kolei efekt dobrze założonego pressingu i odbioru na połowie rywala. Przeciwko Chorwacji również najlepszą sytuację stworzyliśmy w wyniku indywidualnego przebłysku Roberta Lewandowskiego.

Po mistrzostwach Europy większość kibiców i ekspertów domagała się, aby Probierz nie zbaczał z obranej ścieżki. Chcieliśmy oglądać taką reprezentację jak w meczach z Holandią i Francją, czyli nastawioną na grę w piłkę, a nie walkę i fizyczność jak przeciwko Austrii. Zestawieniem podstawowego składu selekcjoner jasno daje do zrozumienia, że zamierza iść właśnie w tę stronę. Mimo to, jeżeli nie znalibyśmy charakterystyki poszczególnych piłkarzy, to ciężko byłoby stwierdzić, że reprezentacja Polski chce grać w piłkę. Podczas trwającego zgrupowania przekonaliśmy się, że wystawianie jak największej liczby technicznych piłkarzy nie jest gwarancją ofensywnego stylu gry. Najważniejsze jest tak ustawić zespół, aby wykorzystać umiejętności tych zawodników.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,636FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ