Hubert Hurkacz przystąpił dzisiaj do 13. spotkania w październiku. Polski tenisista nie próżnuje i w ostatnim czasie wygrał turniej w Szanghaju, a następnie doszedł do finału w Bazylei. W tym pierwszym mierzył się z Sebastianem Kordą, którego stosunkowo pewnie pokonał w meczu półfinałowym. Zmęczenie Polaka miało być szansą dla solidnego Amerykanina, który chciał zrewanżować się podczas rozpoczynającego się Paris Masters. Obaj zawodnicy trafili bowiem na siebie w pierwszej rundzie francuskiego turnieju.
Co zaskakujące — przed meczem za faworyta uchodził Amerykanin
Dlaczego, skoro jest niżej w rankingu, a niedawno przegrał z Hurkaczem? Polak w finale turnieju w Bazylei narzekał na problemy z nogą, wydawało się, że może nie być w 100% przygotowany na kolejne wyzwanie. Powtórzmy — Hubert Hurkacz zapewnił sobie istny tenisowy maraton w październiku. Kto obawiał się, że Hubi „pęknie” – szybko dostał klarowną odpowiedź. Polak rozpoczął od gema serwisowego wygranego do zera, a następnie przełamał podanie rywala. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi — zamiast wymęczonego, rozbitego kondycyjnie Hurkacza widzieliśmy człowieka, który ma jasny cel i doskonale wie, jak go realizować. Od momentu przełamania Kordy — spokojna kontrola nad setem, bez nawet jednego break-pointa dla rywala.
Set numer dwa?
Walka gem za gem i przełamanie ze strony Polaka przy stanie 3:3. Odnotujmy — Amerykanin w pewnym momencie zgłaszał problemy z nadgarstkiem i wydawało się, że może mieć problem, by dokończyć mecz. Korda przegrywał 4:5 przy serwisie Hurkacza, wobec czego musiał zaryzykować — udało mu się jednak odrobić straty, co oznaczało wielkie emocje w końcówce drugiego seta. Sebastian zaczął wierzyć, że czas gra na jego korzyść i może powalczyć z Polakiem. Hubi mimo straconego gema serwisowego nie zamierzał jednak odpuszczać, stawiając rywalowi trudne warunki. Kilka akcji z 11. gema drugiego seta — absolutna tenisowa poezja w wykonaniu Hurkacza! Polak nie byłby jednak sobą, gdyby w jego spotkaniu zabrakło tie-breaka. Podczas niego obserwowaliśmy niecodzienni widok — absolutnie wkurzonego Huberta, który był zły na siebie samego z powodu niewykorzystanych okazji. Niby grał dobrze, a jednak Korda szybko wyszedł na prowadzenie 5:0. Drugi set trzeba było zapisać na stra… No cóż, właśnie dlatego z Hurkaczem nie da się nudzić. Po chwili było już bowiem 6:5 dla Huberta, a set skończył się zwycięstwem Amerykanina 8:6. Kosmos!
Kolejna trzysetówka
Spacerek w pierwszej rundzie? Nie z Hurkaczem. Drugi set podłamałby zapewne wielu innych tenisistów, ale Hubi pokazał swój charakter. Konsekwentnie dalej robił swoje. Pewnie serwował, aż w końcu w 8. gemie nadeszła szansa przełamania rywala, którą Polak zdołał wykorzystać. No cóż, to było starcie pełne nerwów — Hurkacz ciskał rakietą o kort, ale widok jego radości po ostatniej piłce (as) mówi wszystko, podobnie jak reakcja widowni, która nagrodziła obu tenisistów gromkimi owacjami.
Wszyscy doskonale wiemy, jak ważne są pierwsze spotkania Huberta w turniejach. Jeśli wejdzie dobrze w zawody — jest w stanie namieszać. Fakt, poziom zmęczenia będzie jedynie wzrastać, a turniej w Paryżu jest silniej obsadzony niż te w Szanghaju czy Bazylei. W następnej rundzie na Polaka czeka Roberto Bautista-Agut i możemy spodziewać się kolejnego niezwykle emocjonującego pojedynku.