Jeszcze nigdy w historii Bundesligi nie było drużyny, która potrafiłaby przejść przez cały sezon bez porażki. Nigdy… Do dzisiaj. Ostatnim rywalem Bayeru Leverkusen na drodze po miejsce w historii niemieckiego futbolu był Augsburg, który przegrał 5 z 6 wcześniejszych spotkań. Innego scenariusza niż zwycięstwo Aptekarzy nie mogliśmy zakładać, jednak podopieczni Xabiego Alonso nie zamierzali zostawiać żadnych wątpliwości.
Leverkusen od samego początku przejęło kontrolę nad meczem
Emocje związane z wynikiem skończyły się już w 12. minucie, gdy fatalny błąd popełnił golkiper Augsburga Tomas Koubek. Czech w irracjonalny sposób stracił piłkę na rzecz Amine Adliego, który zbił futbolówkę do Victora Boniface. Nigeryjczyk nie zmarnował jednej z najłatwiejszych okazji na strzelenie gola, jakie można sobie wyobrazić. Od tego momentu mogliśmy obserwować radosną (w pozytywnym znaczeniu) postawę gospodarzy. Trudno nie odnieść wrażenia, że Leverkusen chciało nie tyle strzelać kolejne gole, ile szukać efektownych zagrań, żeby dać trochę radości kibicom. W 27. minucie było już 2:0. Po rzucie rożnym wykonanym przez Alejandro Grimaldo Jonathan Tah wbijał piłkę w pole karne, a Robert Andrich postanowił uderzyć piętą. Ładnie i skutecznie.
Bayer robił dokładnie to, co wielokrotnie obserwowaliśmy przez cały sezon 2023/24. Dominował rywala, niezagrożony zmierzał po 28. zwycięstwo w trwających rozgrywkach Bundesligi. Rozmiar porażki w 62. minucie zmniejszył Mert Kömür, ale świętowanie w Leverkusen nie mogło zostać zepsute. Xabi Alonso pokusił się nawet o zdjęcie z murawy kilku gwiazd. Co z tego, że boisko opuścili Adli, Boniface czy Palacios, skoro w ich miejsce weszli Wirtz, Schick oraz Xhaka? Siła Aptekarzy była zbyt duża, bo Augsburg mógł ich pokonać.
Nowy król niemieckiego futbolu w królewski sposób zakończył sezon ligowy. Bayer Leverkusen jako pierwsza drużyna w dziejach Bundesligi przeszła od pierwszej do ostatniej kolejki bez porażki. Przewaga nad drugim w tabeli VfB Stuttgart zakończyła się na 17 punktach. Na poważniejsze analizy przyjdzie jeszcze pora, bowiem przed piłkarzami Alonso jeszcze dwa finały. Wydaje się, że przy takiej formie Puchar Niemiec i trofeum Ligi Europy wylądują w gablocie niemieckiego klubu.