Mecz z Holandią powinien być cennym materiałem do analizy. Wynik? Nie, on nie ma większego znaczenia. Zabrzmi to dziwnie — ale cieszę się nawet, że nie zaliczyliśmy jakiegoś zakłamującego rzeczywistość remisu. Holendrzy byli lepsi i co niestety najbardziej boli — bardziej zaangażowani w grę. Przez długie minuty można było odnieść wrażenie, że nasi kadrowicze chcą jedynie „odbębnić” spotkanie, zdając sobie sprawę, że nie ma ono większego znaczenia. Szybko oddawaliśmy piłkę, nie próbowaliśmy wysokiego pressingu, pogodziliśmy się z wyższością rywala. Zagraliśmy dokładnie tak, jak nie powinniśmy.
To wszystko jest oczywiste, ale co po takim meczu zrobić powinien Czesław Michniewicz?
Prawda jest taka, że ma mocno ograniczone pole manewru. Prosty, chociaż jak się okazało kontrowersyjny przykład — środek pola. Grzegorz Krychowiak i Karol Linetty to piłkarze, którzy nieprawdopodobnie wkurzają, ale… nie ma w tym momencie lepszych. Ten drugi miał w końcu dać argument, że należy mu się miejsce w podstawowym składzie i co? Ano nic. Jego pozycja w kadrze jest taka sama jak przed meczem. Zagra kilka spotkań w Serie A i znów wrócą opowieści o świetnym defensywnym pomocniku na europejskim poziomie — które nijak bronią się na murawie. Jeśli nie, to będziemy czekać na Jacka Góralskiego, tak jakby miał zbawić naszą kadrę, a przecież jest graczem najgorszej drużyny Bundesligi. Nie mamy defensywnych pomocników wysokiej klasy, gwarantujących dobry wynik na mundialu.
Temat wyczerpany, nie ma sensu oczekiwać cudów? Cofnijmy się 6 lat. 1 czerwca 2016 roku, przegrywamy z Holandią 1:2. Nastroje w narodzie słabe, wiara w sukces na Euro niewielka. Dwa tygodnie później reprezentacja pod wodzą Adama Nawałki zachwyca podczas turnieju, a Michał Pazdan i Krzysztof Mączyński toczą wyrównane boje z Cristiano Ronaldo czy Thomasem Mullerem. Dwaj Polacy byli poczciwymi „kopaczami” z Ekstraklasy – a jednak dali nam wiele korzyści z jednego kluczowego powodu. Pokazali ogromne zaangażowanie – jak każdy z ówczesnej kadry. Na mundialu w Katarze nie będzie miało znaczenia kto gra w jakim klubie i jak popularne ma nazwisko.
Jeśli Krychowiak i Linetty będą zdeterminowani – nadrobią swoje oczywiste wady. Jeśli zagrają tak jak z Holandią – to z całym szacunkiem, wolałbym zobaczyć w grze Damiana Dąbrowskiego czy Łukasza Łakomego. Problem w tym, że jest już za późno na tego typu eksperymenty. Dlatego właśnie bolało mnie wystawianie pomocnika Torino przeciwko Holandii – dostał już tak wiele szans, że aż skręca gdy po raz kolejny wracamy do punktu „Karol nie jest taki zły, dajmy mu czas”. Jest w tej drużynie od OŚMIU lat i na palcach jednej ręki można policzyć udane występy. W jego miejsce można by sprawdzić nawet Jakuba Piotrowskiego – dać szansę kadrze na jakąkolwiek alternatywę.
Wykonawcy odpowiedni do taktyki
Odkąd pojawił się pomysł zatrudnienia w kadrze Czesława Michniewicza, powtarzam, że to znakomita koncepcja. Dlaczego? Jak żaden inny polski szkoleniowiec, potrafi on przygotować zespół pod konkretne zadanie. Młodzieżówka? Potrafili ograć Portugalczyków, Belgów i Włochów. Legia? Udało im się pokonać Leicester. W każdym z tych spotkań kluczowe były nie umiejętności techniczne, a zaangażowanie — świetna praca w destrukcji i wyprowadzenie jednego — dwóch ciosów. By tak grać, trzeba mieć jedenastkę „żołnierzy”, zespół zdeterminowany i skoncentrowany na celu. Kto grał na środku obrony w historycznych zwycięstwach drużyn Michniewicza? Mateusz Wieteska. Kto był naszym „ministrem obrony” na wspomnianym Euro 2016? Michał Pazdan. Umówmy się, nie są to wybitni defensorzy, ale byli dobrze przygotowani pod względem fizycznym i powalczyli. Tylko tyle i aż tyle.
Taktyka Michniewicza zakłada twardą, szczelną defensywę. Tymczasem Jan Bednarek nie jest w rytmie meczowym, co widać było w starciu z Holendrami. Odstawić go od podstawowego składu? Wątpliwe, bo przecież gdy jest zdrowy – musi grać, takie panuje powszechne przekonanie. Szanuję Jana, ale ma miejsce w kadrze ze względu na nazwisko, a nie obecną dyspozycję. Jednocześnie, zamysł selekcjonera szlag trafi, jeśli jego defensor będzie się gubił. Pozostanie nam wiara, że żaden z graczy nie odpali jakiejś bomby w obronie, która przy pragmatycznej grze kadry zabija całą taktykę.
Mimo wszystko wierzę, że jesteśmy w stanie zaskoczyć na mundialu
Daje naszej kadrze takie same szanse jak młodzieżówce i Legii. Widzę jednak jeden, zasadniczy problem. W obu ekipach Michniewicz zdołał trafić do piłkarzy. Zmotywował ich w taki sposób, że walczyli do upadłego i włożyli w tamte spotkania pełną koncentrację. Banał? Tak. Porównajmy sobie jednak do tego występ Polaków z Holandią. Czy mamy podstawy wierzyć, że Linetty — piłkarz totalnie „bez wyrazu” będzie nie do przejścia w środku pola? Wszystko zależy od sytuacji. Jeśli cała nasza drużyna wyjdzie na mundial, wierząc w sukces i będzie walczyła — wszystko się może wydarzyć.
Boję się tylko jednego.
W pomeczowych wypowiedziach słyszałem sporo owijania w bawełnę, pochwał względem Holendrów i szukania pozytywów w naszej grze. Błąd! Selekcjoner nie może iść śladami poprzedników i głaskać kadrowiczów po takich meczach. Każdy musi wiedzieć, że w reprezentacji nie ma miejsca na „odbębnianie” spotkań. To musi wybrzmieć teraz – a nie po mundialu, gdy standardowo – Polak będzie mądry po szkodzie. Trener widzi jak piłkarze wyglądają w treningu, my widzimy jak wypadli w meczu z Holandią. Nawet najlepsza taktyka nie zadziała, gdy dalej będziemy podchodzić do spotkań w tak bezjajeczny sposób. Po cichu liczę jednak, że jeśli ktoś obudzi w tych graczach ducha walki, to właśnie Czesław Michniewicz.