Po długim oczekiwaniu wreszcie mogliśmy znów zasiąść przed telewizorami by w spokoju móc obejrzeć mecze włoskiej Calcio. Czekał nas wczoraj prawdziwy maraton, a pierwsza kolejka rundy wiosennej przyniosła wiele ciekawych rezultatów. Przegrało Napoli, wygrała Sampdoria, a Juventus… zagrał tak, jak zawsze, zdobywając przy tym komplet punktów.
Juventus dalej jest Juventusem
Mimo wielu afer czy nieporozumień w strukturach klubu, Bianconeri przystąpili do rundy wiosennej z wiarą walki o czołowe lokaty. Mecz z Cremonese na papierze wydawał się względnie łatwym przemarszem, ale beniaminek nie zamierzał składać broni. Juve wyglądało tragicznie, a przy mniejszej dawce szczęścia mogli nawet nie wywieźć remisu. Mimo długiego czasu na poprawę gry przez zawodników Allegriego nie zmieniło się nic, a były dominator włoskich boisk dalej nie odnajduje swojego stylu. Remis nadchodził wielkimi krokami, gdy nagle…
Jak trwoga, to do Arkadiusza Milika. Polski napastnik sprytnym uderzeniem z rzutu wolnego w 90+1 minucie zapewnił swojej drużynie upragnione trzy punkty. To siódme kolejne zwycięstwo Juventusu, a co ważniejsze, siódme kolejne zachowane czyste konto. Bianconeri grają fatalnie, ale co z tego, skoro punktują najlepiej z całej ligi? W tym szaleństwie może być metoda, a do tej pory Allegriego bronią wyniki (te w lidze!).
Sampdoria budzi się z koszmarnego snu
No i stało się! Sampdoria Genua wygrała swój drugi mecz w tym sezonie, pokonując Sassuolo. Neroverdi grali fatalnie w pierwszej połowie, przez co Sampdoria zdążyła wyjść na dwubramkowe prowadzenie. W drugiej odsłonie meczu obraz gry diametralnie się zmienił, ale mimo całkowitej przewagi czarno-zielonych nie było stać ich na nic więcej aniżeli jedno honorowe trafienie. Porażka z czerwoną latarnią ligi musi boleć, szczególnie, że przyzwyczajone do pozycji w górnej części tabeli Sassuolo pikuje właśnie w stronę strefy spadkowej.
Drużyna z Genui natomiast może być szczęśliwa, bo ciężko było wyobrazić sobie lepsze wejście w drugą część sezonu. Styl nie zachwycał, ale on nie interesuje żadnego kibica. Liczą i potrzebne są teraz punkty, które pomogą wygrzebać się z fatalnego położenia. Po zwycięstwie nad Sassuolo dalej do bezpiecznego 17 miejsca tracą pięć oczek, ale trzeba patrzeć na pozytywy. W jednym meczu zdobyli bowiem ledwie trzy razy mniej goli, niż łącznie we wcześniejszych piętnastu występach…
Napoli można jednak pokonać
Nikt nie jest idealny, każdy czasami miewa gorsze momenty. Jeden z takich miało wczoraj Napoli, które przegrało z Interem notując pierwszą porażkę w obecnym sezonie Serie A. W teorii Azzuri przeważali i „kontrolowali” przebieg meczu, ale to fenomenalna asysta Dimarco przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść Nerazzurrich. Inter wyszarpał bardzo ważny komplet punktów, dzięki któremu dalej ma kontakt z czołówką i może być o powrocie na włoski tron. Ewentualna porażka z liderującym Napoli mogła całkowicie przekreślać ich szansę walki o tytuł.
Mimo utraty punktów drużyna trenera Spalletiego dalej ma aż pięć punktów przewagi nad drugim Milanem. Przegrali bowiem jako ostatnia drużyna z wszystkich grających w pięciu najlepszych europejskich ligach. Fenomenalna pierwsza część sezonu pozwoliła im na wyrobienie sobie pewnej strefy komfortu, która wybaczy pewne niedociągnięcia. Jeśli chce się myśleć o Scudetto to takowych nie może być dużo, a najbliższy mecz z Sampdorią musi zostać wygrany. Błękitni chcą bowiem udowodnić, że „wiosenna zadyszka” to mit, a oni utrzymują wypracowaną na jesień przewagę powracając na tron włoskiego futbolu.
Milan i Roma robią swoje
Zarówno Rossoneri jak i Giallorossi nie zachwycili publiki swoją grą. Milan przeważał niemal całe spotkanie z Salernitaną, by w końcówce dać sobie wbić gola kontaktowego zapewniając sobie niepotrzebną nerwówkę. Zawodnicy z Mediolanu mogli zamknąć ten mecz w pierwszej połowie, schodząc na przerwę z czterema lub pięcioma golami zapasu. Byli jednak bardzo nieskuteczni, a fenomenalnie w bramce drużyna z Salerno pokazał się ich nowy nabytek, Ochoa. Brązowych nie było jednak stać na nic poza golem kontaktowym, a Milan mógł po końcowym gwizdku odetchnąć z ulgą.
To samo tyczy się w zasadzie Romy. Giallorossi rozegrali fatalne dla oka spotkanie, usypiając wszystkich widzów tego „spektaklu”. Zarówno tych ze stadionu jak i śledzących ten mecz przed telewizorem. Widać, że zawodnikom brakuje jeszcze rytmu po powrocie z Mistrzostw Świata, bo na grę Mourinho i spółki wręcz nie dało się patrzeć.
Lazio nie gotowe na LM?
Gdy w czternastej minucie Immobile wyprowadził Lazio na prowadzenie, nic nie wskazywało na to, że drużyna z Rzymu nie wywiezie z Lecce nawet punktu. Tak się jednak stało, a beniaminek kontynuuję swoją fenomenalną serię zwycięskich meczów. Ogranie Sampdorii nie było niczym wielkim, ale wygranie z pretendentami do Ligi Mistrzów (Lazio, Atalanta) może okazać się bezcenne w perspektywie końca sezonu. Oczywiście trzy punkty liczą się „z każdym tak samo”, ale te sześć oczek może okazać się zbawienne.
Lazio oddaliło się od czwartego miejsca na trzy oczka. W teorii terminarz im sprzyja, a najbliższe pięć spotkań to mecze z outsiderami ligi (oraz jedno spotkanie z AC Milanem). 12 zdobytych punktów wydaję się być tzw. minimum, jeśli ekipa z Rzymu naprawdę chce powrócić do najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie.