Dwa kolejne mecze reprezentacji Polski już za nami. Jeszcze przed rokiem mogliśmy zakładać, że marzec będzie bardzo spokojnym miesiącem, w którym Fernando Santos przetestuje nowe rozwiązania na końcowym etapie przygotowań do EURO 2024. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna i musieliśmy rozgrywać baraże pod wodzą Michała Probierza. Polakom udało zakwalifikować się na turniej, a minione zgrupowanie mogło zaburzyć hierarchię u selekcjonera. Kto zyskał w oczach Probierza oraz kibiców tym zgrupowaniem?
Nicola Zalewski
W opinii wielu kibiców to największy wygrany marcowego zgrupowania i my podzielamy ten punkt widzenia. Zawodnik AS Romy już w listopadzie przeciwko Czechom i Łotwie wypadł obiecująco, ale na to zgrupowanie mógł przyjeżdżać z różnymi myślami w głowie, ponieważ po zwolnieniu Jose Mourinho nie gra regularnie u Daniele De Rossiego, a nowy szkoleniowiec ponadto odszedł od ustawienia z wahadłami. Probierz zaufał jednak 22-latkowi, a ten odpłacił się odważną i bardzo dobrą grą. W spotkaniu z Estonią oficjalnie przyznano mu jedną asystę, ale naciągając liczby mógł mieć nawet trzy. Jego akcje lewą stroną napędzały całą ofensywę biało-czerwonych. Z Walią również zaimponował odwagą w działaniach, umiejętnością wygrywania pojedynków oraz ponadprzeciętnym wyszkoleniem technicznym. Gdy Zalewski prowadzi piłkę – widać po nim, że szkolił się w kraju o znacznie wyższej kulturze gry od Polski. Piłkarz AS Romy wraca klubowej codzienności mając świadomość, że obecnie jest niekwestionowanym nr 1 na lewym wahadle w reprezentacji Polski.
Jakub Piotrowski
Jeszcze po listopadowym zgrupowaniu, gdy Michał Probierz upierał się, że Jakub Piotrowski jest „10-tką”, wszyscy się śmiali. Wydawało się, że teraz selekcjoner nie popełni już podobnego błędu, ale Probierz znów postawił na pomocnika Ludogortsa i szybko przekonał kibiców, że ma rację. Dziś nie słychać kwestionowania decyzji selekcjonera o posadzeniu na ławce Sebastiana Szymańskiego, co najlepiej świadczy o solidności występów Jakuba Piotrowskiego. 26-latek strzelił gola i zaliczył asystę z Estonią, a w starciu z Walią udowodnił, że jest gotowy do starć o najwyższym ciężarze gatunkowym. Wprawdzie przydarzyło mu się kilka strat, ale nie bał się pokazywać do gry, biegał za dwóch i był skuteczny w pojedynkach z rywalami. Piotrowski dysponuje bardzo dobrym uderzeniem z dystansu, o co często – nawet publicznie – do swoich podopiecznych apeluje selekcjoner. Pomocnik Ludogortsa wyrasta na żołnierza Michała Probierza, a takich zawodników w ostatnich latach w kadrze bardzo nam brakowało.
Bartosz Slisz
Pierwszy mecz z Estonią w wykonaniu Bartosza Slisza był przeciętny, ale Michał Probierz dał mu szansę także z Walią i Slisz stanął na wysokości zadania rozgrywając 120 minut. Defensywny pomocnik w reprezentacji Polski musi grać odpowiedzialnie i trzymać pozycję, ponieważ Zieliński i Piotrowski mają dużą swobodę w poruszaniu się. Dla Slisza nie jest to idealna rola, ponieważ w Legii częściej grał w dwójce pivotów z większą licencją na wypady ofensywne. 24-latek zaadoptował się jednak do nowych wymagań. Może i nie rzuca się w oczy, ale z piłką przy nodze szybko podejmuje decyzje, a w defensywie – zwłaszcza w meczu z Walią – był znakomity. Jego czytanie gry i umiejętność ustawienia się mogły imponować, dzięki czemu zaliczył najwięcej odzyskanych piłek. W kadrze brakuje klasycznej „6-tki”, więc Slisz zaliczając przyzwoite występy na tej pozycji mocno przybliżył się do podstawowego składu na EURO 2024.
Przemysław Frankowski
Nicola Zalewski ugruntował sobie miejsce na lewym wahadle, natomiast Przemysław Frankowski zrobił to po drugiej stronie boiska. Pominięcie Matty’ego Casha w podstawowym składzie na mecz z Estonią wywołało trochę kontrowersji, ale Michał Probierz i tutaj się obronił. W pierwszym meczu „Franek” zagrał tylko 45 minut (strzelił gola) ze względu na uraz, ale zdążył wyleczyć się na Walię i był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Pokazał, że jest bardzo solidnym zawodnikiem w defensywie. Zanotował najwięcej odbiorów spośród reprezentantów Polski (4 udane na 5 prób) i nie dawał się ogrywać. Zawodnik Lens nie jest w ofensywie tak błyskotliwy, jak Nicola Zalewski po drugiej stronie, ale również ma swoje atuty – dobre dośrodkowanie i umiejętność wykreowania sobie przestrzeni do wrzutki, wydolność, dynamika. Na ten moment zdecydowanie wysunął się na prowadzenie w hierarchii prawych wahadłowych.
Paweł Dawidowicz
W październiku Paweł Dawidowicz opuścił pierwsze zgrupowanie u nowego selekcjonera ze względu na kontuzje. Listopad – powtórka z rozrywki. W marcu dostał powołanie od Michała Probierza i… w ostatnim ligowym meczu musiał przedwcześnie opuścić boisko z powodu urazu. Ostatecznie zdążył się wyleczyć na czas, zagrał w obu spotkaniach i może czuć się jednym z największych wygranych marcowego zgrupowania. Michał Probierz nie pomylił się stawiając na obrońcę Hellasu, choć jego obecność w podstawowym składzie nie była oczywista. Mogliśmy wymagać od 28-latka więcej argumentów w rozegraniu, ale najważniejsze, że w defensywie spisał się na medal. Z Estonią nie miał wiele pracy, natomiast z Walią zanotował sporo dobrych interwencji. Często naprawiał błędy Jana Bednarka, a także radził sobie w pojedynkach fizycznych przy dalekich podaniach do rosłego Kieffera Moore’a. Po przejściu z centralnej pozycji na prawą stronę w 3-osobowym bloku obronnym z Walią również grał solidnie.
Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny nie miał wiele do wygrania na tym zgrupowaniu. Jest bramkarzem numer 1, mimo solidnej konkurencji ma pewną pozycję i musiałoby wydarzyć się wiele niedobrego, aby do EURO 2024 – po którym nota bene chce zakończyć karierę reprezentacyjną – stracić miejsce w podstawowym składzie. Szczęsny zyskał jednak przede wszystkim w oczach kibiców. Po znakomitym mundialu, na którym był naszym najlepszym zawodnikiem z Walią znów został bohaterem. Był czujny na przedpolu przy zagraniach rywali na wolne pole, popisał się kapitalną interwencją po strzale Kieffera Moore’a, a w serii jedenastek obronił rzut karny. Po ostatnich spotkaniach w kadrze widać po 33-latku, że wraz z wiekiem nabrał ogromnego spokoju, którym stara się zarażać cały zespół. Oglądając mecz można mieć wrażenie, że ze Szczęsnym w bramce nic nam nie grozi.