W wieku 22 lat strzelił już w Lidze Mistrzów więcej bramek od Arjena Robbena, Samuela Eto’o, Wayne’a Rooneya, Kaki, Davida Trezegueta, Rivaldo… i można by tak jeszcze długo wymieniać. W debiutanckich rozgrywkach w barwach Manchesteru City w połowie marca pobił klubowy rekord liczby bramek w jednym sezonie. Erling Haaland co jakiś czas przypomina wszystkim, że jest maszyną do zdobywania goli, która jest w stanie pobić wszelkie rekordy.
Erling Haaland mierzony efektywnością
– Ludzie mogą mówić, że mam za mało kontaktów z piłką, ale nie obchodzi mnie to. Wiem, co mam robić i to jest dokładnie to, co robię i będę robić. Moim marzeniem jest dotknąć piłkę 5 razy i strzelić 5 goli – powiedział Erling Haaland we wrześniu tego roku. Dzień, w którym 5-krotnie trafił do siatki już nadszedł, a jeśli słowa „dotknąć piłkę 5 razy” w jego wypowiedzi potraktujemy jako hiperbolę to śmiało możemy napisać, że Haaland zagrał dokładnie taki mecz, o jakim marzył. Norweg zaliczył 30 kontaktów z piłką zanim został zmieniony w 63. minucie. Średnio co szósty raz, kiedy znajdował się przy piłce trafiał do siatki. Oddał prawie tyle samo celnych strzałów (8), ile wykonał dokładnych podań (11).
Wczorajsze statystyki Haalanda, jeśli chodzi o udział w grze zespołu nie odbiegały od normy. Napastnik Manchesteru City zaliczył 5 kontaktów z piłką więcej niż wynosi jego średnia w Premier League i idealnie wbił się w nią, jeśli chodzi o podania (11 celnych, 16 ogółem). Zdecydowanie w górę poszły za to statystyki strzałów. W meczu z RB Lipsk zobaczyliśmy typowego łowcę bramek, który nie miał dużego wpływu na grę całego zespołu, ale co chwilę znajdował się w odpowiednim miejscu i czasie, aby wbić piłkę do siatki. – Problem polega na tym, że za każdym razem, gdy nie zdobędzie dwóch lub trzech bramek, zostanie skrytykowany. (…) Strzelił pięć, miał 30-35 kontaktów z piłką, na to właśnie liczymy – podsumował po spotkaniu Pep Guardiola.
Gole z przypadku
Wydaje się, że odnosząc się do krytyki Norwega trener Manchesteru City chciał przekazać, że to typ napastnika, który musi liczyć na zespół. Często poruszanym tematem po meczach, których Obywatele nie wygrywają jest nie tylko brak wpływu Erlinga Haalanda na grę zespołu, ale też nieumiejętność drużyny w wykorzystywaniu jego atutów. Teoretycznie 5 goli powinno zamknąć ten temat, aczkolwiek jeśli popatrzymy dokładnie w jaki sposób 22-latek strzelał wczoraj poszczególne bramki to okazuje się, że nie były to sytuacje wyłożone na tacy od kolegów. Swój dorobek strzelecki Haaland otworzył zamieniając na gola rzut karny. Drugą bramkę zdobył dobijając strzał De Bruyne’a, który odbił się od poprzeczki. Przy trzeciej został nabity przez obrońcę próbującego wybijać piłkę z linii, a przy dwóch ostatnich golach najlepiej odnalazł się w polu karnym przy zamieszaniu po rzutach rożnych. Żadnego gola Haalanda nie poprzedzało bezpośrednio podanie od kolegi.
Oczywiście, analiza jedynie sytuacji, które Norweg zamienił na gole może trochę wypaczać obraz. Jeszcze zanim napastnik The Citizens rozwiązał worek z bramkami znalazł się w dogodnej sytuacji po dalekim podaniu za linię obrony od Nathana Ake, a później oddał strzał z ostrego kąta po dobrym zagraniu w tempo „w uliczkę” od Gundogana. Mimo wszystko nadal mamy poczucie, że proces dostosowywania się całego zespołu pod Erlinga Haalanda i vice versa ciągle trwa. Że nawet w wygranym 7:0 meczu dało się zauważyć, iż momentami oba podmioty funkcjonują jak dwa osobne byty. Że Erling Haaland tych 5 goli nie strzelił dzięki zespołowi (oczywiście pomimo drużyny też nie). W futbolu wszystko szybko się zmienia i stawiamy dolary przeciwko orzechom, że za niedługo dyskusja na temat przydatności 22-latka w zespole Pepa Guardioli wróci jak bumerang.
Kurs na rekordy
Jeśli już teraz – mimo, że Haaland i Manchester City nie współgrają jeszcze ze sobą idealnie – Norweg trafia do siatki z nieosiągalną dla innych regularnością, prowadzi w klasyfikacji strzelców obecnej edycji Ligi Mistrzów, jest na dobrej drodze do pobicia rekordu liczby goli w jednym sezonie Premier League oraz w połowie marca został najlepszym strzelcem klubu w pojedynczym sezonie to aż strach pomyśleć, co będzie się działo, gdy zespół jeszcze częściej i wydatniej zacznie korzystać z atutów swojego snajpera. Realna wydaje się perspektywa, w której Haaland będzie ścigał rekordy Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.
Media społecznościowe po wczorajszym wieczorze zalewają nas kolejnymi statystykami, które mocno działają na wyobraźnie. W wieku Erlinga Haalanda Cristiano Ronaldo nie strzelił jeszcze bramki w Lidze Mistrzów, a Robert Lewandowski jeszcze nie zadebiutował w tych rozgrywkach. Średnią około jednego gola na mecz Norweg utrzymuje już dłuższy czas. Bardzo szybko przebił się na najwyższy światowym poziom i jeśli będzie się na nim potrafił długo utrzymać (a patrząc na jego profesjonalne podejście do futbolu powinniśmy zakładać, że tak będzie) to wiele rekordów, które wydawały się nie do przebicia, kiedy Messi i Ronaldo je śrubowali Haaland może przebić. Nawet jeśli co jakiś czas wróci dyskusja, czy on w ogóle pasuje do zespołu, w którym obecnie gra.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej