Asystent selekcjonera reprezentacji. Specyficzna funkcja, o której zazwyczaj przypominamy sobie wyłącznie przy wyborze nowego trenera kadry. Oczywiście, nie brakuje głosów, by spojrzeć na reprezentację Niemiec, gdzie następcą Jurgena Klinsmanna został jego asystent Joachim Löw, a następcą Joachima Löwa — jego dawny asystent Hansi Flick. Sukcesja zachowana, nowy selekcjoner ma doświadczenie w pracy z kadrą narodową i podejmując pracę, nie przychodzi w nieznane. „Idealny niemiecki scenariusz” jest często przywoływany przez polskie media, ale nijak nie przekładał się na podobne rozwiązania w naszej kadrze, gdzie nazwiska asystentów ostatnich selekcjonerów są anonimowe nawet dla fanów reprezentacji. Czy wybór nowego selekcjonera — którym najprawdopodobniej będzie Fernando Santos to idealna okazja na wypromowanie polskiego następcy? Dlaczego tak wielu fanów elektryzuje nazwisko Łukasza Piszczka, który był lubiany jako piłkarz, ale jako trener jest niewiadomą?
Osobiście, uważam, że przesadnie wierzymy w długofalowe planowanie w reprezentacji Niemiec
Jasne, Hansi Flick przed objęciem funkcji selekcjonera miał za sobą 8 lat w roli asystenta. Tylko że w międzyczasie doprowadził Bayern Monachium do jednych z największych sukcesów w dziejach klubu. Zapracował na swoją pozycję nie tylko w niemieckim, ale światowym futbolu. Sprawił, że jego zatrudnienie w kadrze narodowej nie wzbudzało żadnych kontrowersji. Jak podważać warsztat gościa, który wygrał Ligę Mistrzów, Bundesligę, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec, Superpuchar UEFA i Klubowe Mistrzostwo Świata? Flick mógł liczyć na zatrudnienie w każdym zespole globu. Jakie miałby szanse, gdyby pozostał asystentem Joachima Löwa? Pewnie znikome. Nazwijmy rzeczy po imieniu — Flick zapracował na szansę w kadrze dzięki sukcesom z Bayernem, a wcześniejsze doświadczenie w roli asystenta było tylko dodatkiem.
Dla porównania asystentami Czesława Michniewicza byli Panowie Mirosław Kalita, Kamil Potrykus oraz Alessio De Petrillo. Szacunek dla osoby, która może szerzej opowiedzieć o ich warsztacie trenerskim — o rozważaniu ich w kontekście zastąpienia Michniewicza nie ma nawet sensu dyskutować. Co, jeśli któryś z nich dostanie szansę w klubie Ekstraklasy i poprowadzi go do mistrzostwa, a następnie otrzyma ofertę z kadry? Wówczas też będziemy mówić o długofalowym planowaniu w PZPNie? Nie da się zatrudniając asystenta zakładać, że powiedzmy za 4 lata zostanie selekcjonerem. Praca w roli asystenta to dla danego trenera szansa nauki i zbierania doświadczenia. Tylko tyle i aż tyle. Asystenci Michniewicza mieli szansę „dotknąć” poważniejszej piłki, tylko od nich zależy, jak potoczą się ich kariery trenerskie.
Asystent ma asystować, a nie zagrażać posadzie selekcjonera
Koncepcja sugerowana przez media jest wręcz banalna. Zatrudnijmy zagranicznego selekcjonera i polskiego asystenta, który „przesiąknie” jego stylem pracy, a następnie przejmie posadę. Postawmy się jednak w miejscu jakiegokolwiek poważnego trenera, który słyszy, że ma uczyć innego szkoleniowca (którego wcześniej nie zna), bo ten będzie jego następcą. Jeśli kadra nie osiągnie oczekiwanych wyników, obcokrajowiec zostanie zwolniony, a zastąpi go jego asystent — Polak? Bez sensu. Takich rozwiązań nie można planować „na zapas”.
Często przytaczany jest przykład Thierry’ego Henry, który był asystentem Roberto Martineza. Francuz uczył się od Hiszpana, to teraz zostanie selekcjonerem? No nie do końca — w międzyczasie pracował przecież w Monaco i Montrealu, gdzie poradził sobie bardzo słabo. Sama praca w roli asystenta Martineza nie sprawiła, że były znakomity napastnik stał się dobrym trenerem. Będę mocno zdziwiony, jeśli w Belgii podejmą tak nielogiczną decyzję, stawiając na selekcjonera — Henry’ego. Thierry musi udowodnić swoją wartość, tak jak zrobił to Hansi Flick z Bayernem. Na razie zweryfikował się negatywnie.
Przykładem z polskiego podwórka jest Adam Nawałka, który był przecież asystentem Leo Beenhakkera. Moment, w którym przestał pełnić tę funkcję, a został selekcjonerem, dzieli jednak 5 lat i 167 spotkań na ławce w futbolu klubowym, a przede wszystkim solidna praca z Górnikiem Zabrze. Być może współpraca z Leo pomogła rozwinąć się Nawałce, ale nie jest też tak, że samo bycie asystentem wypromowało go do roli selekcjonera.
Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek w sztabie kadry?
Informacje podawane przez Tomasza Włodarczyka z serwisu meczyki.pl pokrywają się z medialnymi doniesieniami z ostatnich tygodni. Łukasz Piszczek to opcja, którą pochwali zapewne większość polskich kibiców. Piłkarz o bogatym doświadczeniu, który był uwielbiany w Dortmundzie. Tomasz Kaczmarek? Pracował w kilku klubach jako asystent (m.in. Viktoria Köln i Fortuna Köln), a we wrześniu 2021 roku dostał szansę w Lechii Gdańsk. Zaczął dobrze, wydawało się, że jego pozycja w klubie jest mocna, ale gdy Lechia zaczęła seryjnie przegrywać spotkania, musiał pożegnać się ze swoim stanowiskiem.
W Niemczech asystentami Flicka są 57-letni Marcus Sorg oraz 33-letni Danny Röhl. Moim zdaniem to dobrze, że w Polsce postawimy na podobny model. Nie powinniśmy jednak zakładać, że któryś z asystentów będzie nowym selekcjonerem. Panowie będą musieliby skupić na bliskiej współpracy z pierwszym trenerem kadry i spełniać postawiane zadania. Być w cieniu, rozwijać swój warsztat, a jeśli w przyszłości pojawi się opcja pracy w klubie, podjąć wyzwanie. Dziś część mediów nakłada na Piszczka presję „następcy Santosa” – co uważam za głupie podejście. Pozwólmy Łukaszowi sprawdzić się w nowej roli, niech da jak najwięcej korzyści kadrze. Jeśli będzie wartością dodaną dla reprezentacji — z pewnością w przyszłości pojawią się z tego profity, chociażby polegające na odpowiedzialniejszej pracy.