Bezradność FC Barcelony, świetne przygotowanie taktyczne Inzaghiego, kontrowersje wokół decyzji sędziego i powrót dawnych demonów Dumy Katalonii.
Już w sobotnim meczu Barcelony z Mallorką można było odnieść wrażenie, że zespół z Camp Nou nie doszedł jeszcze do siebie po przerwie reprezentacyjnej. Gdyby nie znakomita akcja Roberta Lewandowskiego zakończona bramką, Barca mogłaby nie zgarnąć wtedy 3 pkt na wyjeździe. Dziś kiepską dyspozycję Dumy Katalonii wykorzystał Inter, który mimo własnych problemów zmobilizował się na tyle, żeby zwyciężyć przed własną publicznością w Mediolanie.
Krytykowany w ostatnim czasie Simone Inzaghi pokazał dziś, że potrafi odpowiednio zmotywować i przygotować swój zespół do walki z takim rywalem jak Barcelona. Gracze Interu świetnie neutralizowali mocne strony gości, przez większość czasu niemalże wyłączając z gry skrzydłowych Barcy oraz Roberta Lewandowskiego. Płynne przesuwanie formacji, dobry doskok, dynamiczna gra z kontry – mediolańczycy słynęli z tego w poprzednich sezonach i dziś nawiązali do swoich najlepszych meczów za kadencji Antonio Conte.
A rozpędzona FC Barcelona? Znowu odzywa się trauma związana z grą przeciwko topowym rywalom. Przegrana z Bayernem, porażka z Interem znajdującym się w trudnej sytuacji… taki obraz nawet mimo kontuzji kilku kluczowych zawodników jest nie do zaakceptowania przez zespół z takimi aspiracjami jak Blaugrana. Niestety, poza chęciami potrzebne są jeszcze wyniki. A bez nich Barcelona może po raz drugi z rzędu zakończyć swój udział w Lidze Mistrzów na fazie grupowej. Brzmi absurdalnie po tak udanym letnim oknie transferowym i naprawdę dobrym początku sezonu w wykonaniu Barcy? Owszem. Ale ten scenariusz jest w tej chwili bliżej spełnienia niż dalej.