Lepsze wyniki, ten sam styl gry. Co powinno zmienić Newcastle?

W poprzednim sezonie Newcastle miało problem z połączeniem gry w lidze z europejskimi pucharami. Styl oparty na wysokiej intensywności przyniósł im więcej strat, w postaci sporej liczby kontuzji, niż korzyści. Sroki nie były w stanie utrzymywać tak wysokiego tempa grając dwa razy w tygodniu, dlatego też zaliczyły spory zjazd punktowy względem wcześniejszej kampanii. W obecnym sezonie nie będą jednak musieli mierzyć się z tym problemem. Ekipa Eddiego Howe’a może skupić się tylko i wyłącznie na krajowych rozgrywkach. Dwa lata temu, gdy również nie grali w europejskich pucharach, finiszowali na czwartym miejscu. Wyniki w pierwszych trzech kolejkach wskazują, że w tym sezonie może być podobnie, choć sama gra już niekoniecznie.

Obiecujący początek poprzedniego sezonu Newcastle

Gdyby opierać się tylko i wyłącznie na samych wynikach kibice Newcastle mają sporo powodów do optymizmu. Sroki w trzech meczach zdobyły siedem punktów. Obecnie lepszym dorobkiem mogą pochwalić się jedynie Manchester City i Liverpool. Jest to też znacznie lepszy start niż rok temu, kiedy podopieczni Howe’a do pierwszej przerwy reprezentacyjnej uzbierali tylko trzy „oczka” w czterech spotkaniach. Mimo wszystko, na tak wczesnym etapie sezonu tabela nie odzwierciedla siły poszczególnych drużyn.

REKLAMA

Oczywiście słaby początek poprzednich rozgrywek zwiastował problemy w dalszej części rozgrywek, jednak tak naprawdę przyszły one dopiero w momencie, gdy Newcastle dopadły kontuzje z powodu zbyt dużej częstotliwości meczów. Z 12 meczów po wspomnianej przerwie reprezentacyjnej Sroki przegrały tylko jeden (0:1 z Borussią w Lidze Mistrzów). W tym czasie w lidze potrafiły wygrać z Arsenalem (1:0), rozbić Sheffield (8:0) i Crystal Palace (4:0) czy PSG (4:1) w Lidze Mistrzów. Do tego z Carabao Cup wyeliminowali Manchseter City (1:0) oraz Manchseter United (3:0). Dopóki Newcastle w poprzednim sezonie nie dopadła plaga kontuzji wynikająca ze zbyt dużej częstotliwości spotkań, wszystko zmierzało w odpowiednim kierunku.

Nawet trzy porażki w pierwszych czterech meczach dało sie wytłumaczyć. Ekipa Howe’a przegrała wówczas z Manchesterem City, będącym w świetnej formie Brighton oraz Liverpoolem. Co więcej, ta ostatnia porażka była specyficzna ze względu na to, że The Reds od 28. minuty – przy stanie 1:0 dla Newcastle – musieli grać w osłabieniu. Sroki miały sporo sytuacji, aby podwyższyć prowadzenie, jednak ostatecznie przegrały 1:2 po dwóch golach w ostatnich 10 minutach. Dodając do tego, wygraną 5:1 z Aston Villą w pierwszej kolejce, nie było powodów, aby bić na alarm. Zresztą późniejsze mecze potwierdziły, że na początku sezonu nie warto oceniać formy zespołu jedynie przez pryzmat wyników.

Wyniki lepsze niż gra

Dlatego też na starcie trwającej kampanii na St. James’ Park na grę zespołu nie powinni patrzeć przez różowe okulary. Tak, jak rok temu gra Newcastle do pierwszej przerwy reprezentacyjnej była lepsza niż same wyniki, tak teraz jest odwrotnie. Ponadto w obecnych rozgrywkach Sroki miały znacznie łatwiejszy terminarz. W poprzednim sezonie w pierwszych czterech kolejkach mierzyli się z samą czołówką ligi. Z kolei teraz jedynym rywalem – licząc również spotkanie w Pucharze Ligi z Nottingham – który zakończył minioną kampanię w górnej połowie tabeli był Tottenham. W większości spotkań piłkarze Howe’a byli faworytem, jednak na boisku nie byli w stanie tego udowodnić.

W każdym meczu ligowym – według danych z Understat – Sroki miały niższy współczynnik xG (goli oczekiwanych) niż ich rywal. Co prawda, w meczach przeciwko Tottenhamowi i Bournemouth te różnice są nieznaczne, jednak i tak nie jest to dobry sygnał dla Eddiego Howe’a. Oczywiście różnie można podchodzić do statystyk goli oczekiwanych, jednak Newcastle było słabsze nie tylko w tym elemencie. W każdym meczu oddali też mniej strzałów, a jedynie przeciwko Bournemouth mieli wyższe posiadanie piłki i zaliczyli więcej kontaktów z piłką w polu karnym. Lepiej pod względem xG, strzałów czy posiadania piłki wypadli też w starciu pucharowym z Nottingham. Choć – w przeciwieństwie do Howe’a, który dał odpocząć tylko kilku piłkarzom wyjściowej jedenastki – Nuno Espirito Santo na to spotkanie wystawił drugi garnitur.

Newcastle nie potrafi przejąć kontroli

Największym problemem Srok na początku trwających rozgrywek jest nieumiejętność przejęcia kontroli nad meczem i zepchnięcia przeciwnika do defensywy. W pierwszych trzech kolejkach Newcastle dopuściło do największej liczby strzałów, a na więcej uderzeń z pola karnego pozwoliły tylko West Ham i Wolves. Sroki mają też piąte najwyższe xGC (oczekiwane gole tracone). Wszystkie te statystyki pokazują, że Newcastle pozwala na zdecydowanie za dużo pod własną bramką. Według modelu xG „powinni” stracić około sześciu goli, a więc cztery więcej niż w rzeczywistości.

Oczywiście duży wpływ na te statystyki ma fakt, że w starciu z Southampton (1:0) Newcastle od 28. minuty musiało grać w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Fabiana Schara i całą druga połowę spędzili broniąc korzystnego rezultatu. Niemniej jednak, grając po 11 Sroki wcale nie były lepsze i oddały w tym czasie tylko jeden strzał. Zarówno w tym meczu, jak i przeciwko Tottenhamowi Newcastle nie było zainteresowane dłuższym utrzymywaniem się przy piłce. Chętnie oddali piłkę rywalom, często cofając się do niskiego pressingu i licząc na szybkie wyjścia do kontry. W obu tych meczach organizacja bez piłki zespołu Howe’a była na wysokim poziomie. Jednak sam sposób gry i nieumiejętność dłuższego utrzymania się przy piłce sprawiał, że pozwalali na zbyt wiele pod własną bramką.

Europejskie wymagania

W spotkaniu z Bournemouth, w którym Newcastle częściej było przy piłce również nie wyglądało to przekonująco. Piłkarze Howe’a mieli tylko 78% celności podań i zanotowali aż 13 strat na własnej połowie. Sroki miały problem z rozegraniem piłki od własnej bramki i wyjściem spod pressingu ekipy Andoniego Iraoli. Natomiast goniąc wynik nie potrafili ich zdominować i zepchnąć do głębokiej defensywy. A przecież tego należy wymagać od zespołu aspirującego do gry w europejskich pucharach, gdy mierzy się z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Pierwsza połowa z Tottenhamem pokazała, że Newcastle jest dobrze zorganizowane zarówno w wysokim, jak i niskim pressingu oraz komfortowo czuje się w szybkim ataku. Niemniej jednak, grając w europejskich pucharach nie można opierać się tylko i wyłącznie na tym.

Już raz Sroki pokazały, że można osiągnąć dobry wynik w lidze bazując na wybieganiu, fizyczności i intensywności. Poprzedni sezon obnażył jednak braki w takim podejściu, kiedy musisz rywalizować również w Europie. Jeżeli Newcastle chce ponownie zasmakować gry w europejskich pucharach, w pierwszej kolejności musi poprawić grę z piłką przy nodze. Nauczyć się kontrolować mecze poprzez posiadanie piłki, a nie tylko pressing i dobrą organizację bez piłki. Inaczej w przypadku kolejnego awansu, może skończyć się tak jak rok temu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,637FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ