12 punktów. Tyle w ubiegłbym sezonie zabrakło Pogoni Szczecin, by świętować Mistrzostwo Polski. Brązowy medal przyjęto ze sporym zadowoleniem, ale wśród kibiców panował spory niedosyt, dotyczący obsady jednej pozycji. Żaden z napastników „Portowców” nie strzelił więcej niż 6 goli, a ten, który miał być „strzelbą numer jeden”, czyli Luka Zahovic zatrzymał się na zaledwie 2 trafieniach. Wynik jak na środkowego napastnika – wręcz dramatycznie słaby. Śmiało możemy zakładać, że z bardziej skutecznym strzelcem, Pogoń mogła sięgnąć po tytuł.
Przed sezonem 2021/22 do klubu sprowadzono Piotra Parzyszka, oraz Jeana Carlosa Silvę
Ten drugi nigdy nie miał dobrych statystyk, ale i częściej występował na bokach niż w środku. Działacze z pewnością zdawali sobie sprawę z problemu braku bramkostrzelnego snajpera, ale najwyraźniej Kosta Runjaić chciał konsekwentnie stawiać na Zahovicia, którego „naciskać” miał powracający z Włoch Piotr Parzyszek. Były zawodnik Piasta Gliwice w sezonie 2019/20 uzbierał 12 trafień, ale już w Serie B jego bilans zamknął się w 5 golach.
Na starcie rozgrywek, miejsce w podstawowym składzie zachował Słoweniec. Efekt? Fatalny. Bez goli w Lidze Konferencji, bez goli w Ekstraklasie. Już po 4 kolejkach Zahović wylądował na ławie kosztem Parzyszka. Jako rezerwowy strzelił gola z Lechem Poznań, jego „rywal” pokonał za to golkipera Radomiaka Radom i… na tym popis obu Panów można zamknąć. 11 kolejek, 2 gole łącznie. Oscar w kategorii największego dramatu roku murowany…
…no prawie. Oto bowiem, mający katastrofalny bilans zawodnik tak po prostu odpalił w ten weekend podczas meczu z Jagiellonią Białystok. Gol i dwie asysty? Świetna sprawa, ale i z samej gry Luka wyglądał dobrze. Oddawał strzały, był niezwykle aktywny i pracował dla całego zespołu. Jeśli to było jego przebudzenie na dobre – to ogromny szacun dla trenera za cierpliwość. Pytanie, czy w kolejnych starciach zdoła potwierdzić swoją formę? Pogoń traci 5 punktów do Lecha Poznań, ale ma na tyle dobry skład, by podjąć próbę walki o mistrzostwo. Nie uda się to jednak bez bramek Zahovicia.
Stare porzekadło mówi – lepiej późno niż wcale
Luka Zahovic przez ostatnie miesiące zawodził i można było pukać się w czoło, widząc jego bilans bramkowy. Swego czasu spekulowano, że napastnik źle się czuje w drużynie i nie potrafi znaleźć wspólnego języka z kolegami. Meczem z Jagą mógł zapracować na ich zaufanie, a i sam zdjąć z siebie presję związanem z brakiem trafień. Czy to nowy początek, czy też jedna jaskółka? W Szczecinie z pewnością liczą, że Słoweniec zacznie grać na miarę oczekiwań, a wtedy… wszystko będzie możliwe.