Legia wygrywa pierwszy ligowy mecz od 1 września!

Piątkowym wieczorem Legia Warszawa zmierzyła się na wyjeździe z Lechią Gdańsk w ramach 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Od Wojskowych z pewnością można oczekiwać więcej, gdyż przed meczem z Lechią zajmowali dopiero 7. miejsce w tabeli. Jednakże ostatnie starcie w Europie, czyli sensacyjne zwycięstwo z Betisem mogło dawać podstawy kibicom Legii do optymizmu przed wyjazdem ich drużyny do Trójmiasta. Tym bardziej że Lechia w lidze nie radzi sobie najlepiej. W 5 ostatnich meczach gdańszczanie wygrali tylko raz, miesiąc temu z Radomiakiem. Mimo problemów z odnalezieniem się w lidze zarząd Lechii zapowiedział, że Szymona Grabowskiego nie zwolni. Dla trenera dobrze by było zatem skorzystać z kredytu zaufania, jakie udzieliły mu władze klubu i napsuć krwi 15-krotnemu mistrzowi Polski.

Konkrety, chcemy konkretów…

Podopieczni Gonçalo Feio nie mieli zamiaru próżnować i od razu ruszyli do ofensywy. Już w 3. minucie mogli objąć prowadzenie, lecz Szymon Weirauch wykazał się przytomnością między słupkami i obronił groźny strzał Wojciecha Urbańskiego. W przeciągu pierwszych 10 minut doskonałe okazje miał również Marc Gual i Ryoya Morishita, ale obydwoje nieco przestrzelili. Legia zdominowała przebieg tego spotkania. Lechia w jej obliczu była bezradna, miała kłopoty z wyjściem z własnej połowy. Jednakże wynik dla stołecznej ekipy z pewnością nie był zadowalający, gdyż mieli kilka okazji, by objąć prowadzenie. W zasadzie u nich szwankowała jedynie skuteczność, pozostałe aspekty gry wychodziły im, jak należy. Tylko co z tego, skoro koniec końców liczą się jedynie konkrety w postaci bramek?

REKLAMA

Lechiści raz na jakiś czas zdołali nieco zagrozić przyjezdnym z Mazowsza. Taka akcja miała miejsce w 26. minucie, kiedy to Maksym Chłań został uruchomiony bardzo dobrym podaniem. Steve Kapuadi nie dopuścił do dalszego rozwoju tej akcji i oddalił niebezpieczeństwo. Legia musiała wreszcie wziąć się do roboty i wymyślić coś na tyle dobrego, żeby nie dać Weirauchowi szans. Umówmy się, strzałem prosto w bramkarza, taki jak ten Chodyny z 23. minuty, nie da się zmienić wyniku. Lechia zdołała nieco oddalić grę od własnego pola karnego, ale dla przeciętnego widza mocniej odczuwalna była zmiana ciśnienia z 1008 na 1009 hPa. Nie zmieniło to faktu, że ten mecz był po prostu nużący. Brak interesujących akcji zabijał jakąkolwiek przyjemność z oglądania. Widownię na Polsat Plus Arenie w 43. minucie rozbudził Bohdan Wjunnyk, lecz na drodze Ukraińca stanął Gabriel Kobylak, który zatrzymał bardzo dobre uderzenie.

Legia w końcu wykorzystała swoją przewagę

W pierwszych minutach drugiej połowy niewiele się zmieniło. Wciąż przeważali Legioniści, lecz odpowiedniego wykończenia wciąż nie było. W 51. minucie to wreszcie mogło się zmienić przy strzale Kacpra Chodyny, jednakże zimną krwią wykazał się Conrado. Brazylijczyk wybił toczącą się piłkę z linii bramkowej i nie dopuścił do straty bramki przez Lechię. Legia wyraźnie męczyła się z przodu, ale w końcu udało jej się przełamać. W 58. minucie Rúben Vinagre przeniósł ciężar gry ze skrzydła do środka, Gual zgrał głową do Morishity, a Japończyk wreszcie pokonał Weiraucha i Legia wysunęła się na prowadzenie. Warszawiacy jak się otworzyli, to na dobre. Zaledwie 5 minut później podwoili swoje prowadzenie. W kluczowym momencie piłkę odebrał Radovan Pankov, Serb zagrał do Vinagre. Nie bez problemów, ale utrzymał piłkę Rafał Augustyniak, zgrał do Chodyny, a 25-latek zanotował pierwsze trafienie w barwach Wojskowych.

źródło: Canal+ Sport/X

Zasłużone zwycięstwo

Brązowi medaliści poprzedniego sezonu Ekstraklasy nie odpuszczali i nie oddali inicjatywy przeciwnikowi. Lechia nie do końca wiedziała, jak odpowiedzieć na dwie szybko stracone bramki, czego zresztą stołeczna ekipa im nie ułatwiała. Legia wciąż miała kontrolę nad przebiegiem pojedynku i nic nie wskazywało na to, że Lechia zdoła jeszcze jakkolwiek jej zagrozić. Co prawda podopieczni Szymona Grabowskiego zdołali wywrzeć nieco presji na przyjezdnych, to jednak nie przyniosło oczekiwanych rezultatów i koniec końców Lechia musiała pogodzić się z porażką.

Legia zagrała bardzo dobry mecz w każdym elemencie. Ofensywa? Dużo akcji, kontrola nad meczem i przezwyciężenie problemów z wykończeniem w drugiej połowie. Defensywa? Świetna gra w destrukcji, zwłaszcza Kapuadiego, a w chwilach największego zagrożenia dobra postawa Kobylaka. Legioniści w każdym aspekcie zaprezentowali się lepiej od Lechii i w pełni zasłużyli na to zwycięstwo. To aż dziwne, że to pierwsza ligowa wygrana warszawskiej ekipy od półtora miesiąca. Lechia z kolei miała swoje przebłyski, lecz to było zdecydowanie za mało. Przynajmniej do niedzieli Legia będzie zajmować w tabeli 5. miejsce (czy się na nim utrzyma, zależy od występu Pogoni), natomiast Lechia pozostała w strefie spadkowej.

Lechia Gdańsk — Legia Warszawa 0:2 (Morishita 58′, Chodyna 63′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ