Górnik Łęczna kontra Lechia Gdańsk, czyli pojedynek dwóch najbardziej szczelnych w defensywie drużyn. Obie drużyny do spotkania podchodziły w dobrych nastrojach. Gospodarze jednak byli zdecydowanie bardziej pozytywnie nastawieni, ponieważ mają za sobą serię trzech zwycięstw z rzędu. Lechia zaś dopiero co odbiła się na Termalice po wcześniejszej porażce z GKS Katowice.
Oba zespoły zawiodły w pierwszej połowie
Od początku spotkania Lechia Gdańsk nakładała na rywali agresywny, wysoki pressing. Bardzo dużo piłek przechodziło przez aktywnego Camilo Mene. Pod koniec pierwszego kwadransa gry szala się jednak wyrównywała. Wtedy zawieszony w ostatniej kolejce Maksym Klan zagrał piłkę do Tomasa Bobceka. Słowak pokazał się ze świetnej strony sprawnościowej, dobiegając do piłki i oddając strzał na bramkę, który mógł zakończyć się bramką. Po tej akcji tempo meczu niestety opadło.
W 35. minucie Tomasz Neugebauer taktycznie sfaulował Kacpra Lukasiaka przed polem karnym. Kto wie, czy pomocnik nie powstrzymał rywala przed strzeleniem bramki, ponieważ zawodnik Górnika nabiegał na idealną piłkę. Z rzutu wolnego Adam Deja trafił tylko w mur. Ani jednej bramki do końca połowy nie zobaczyliśmy. Niestety obu zespołom brakowało dobrych ostatnich podań, a także były nastawione na przede wszystkim uszczelnienie swoich bramek. Górnik nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę gdańszczan, którzy zrobili to zaś tylko trzykrotnie.
Kapić bohaterem Lechii Gdańsk
Na początku drugiej połowy doszło do nieciekawej sytuacji dla drużyny Szymona Grabowskiego. Rifet Kapić zderzył się z kolegą z drużyny, Eliasem Olssonem i ucierpiał przy tym. Kapitan przyjezdnych gra niemal wszystko od deski do deski więc jego nieobecność byłaby bardzo dużą stratą dla całej drużyny. Bośniak na szczęście był w stanie kontynuować grę, ale był bardzo sfrustrowany całą sytuacją. Oba zespoły w drugiej połowie skoncentrowały się jeszcze bardziej na uszczelnianiu zasieków obronnych.
W 74. minucie Ilkay Durmus przecisnął się między stoperami byłego zespołu i oddal niecelny strzał na bramkę Lechii. Chwilę później jego zespół miał idealną okazję, aby oddać nie tyle, co pierwszy strzał na bramkę przeciwników w tym spotkaniu, a nawet żeby strzelić bramkę. Mateusz Młyński poprowadził piłkę w polu karnym Bogdana Sarnavskyi’ego, ale zagrał piłkę za plecy do Damiana Warchoła. W 84. minucie Olsson zagrał fantastyczne długie zagranie do Łukasza Zjawińskiego. Napastnik przyjął piłkę, ale nie zdołał oddać strzału. Piłka jednak z czasem trafiła do Kapicia, który precyzyjnie strzelił z dystansu, dając prowadzenie swojemu klubowi. W doliczonym czasie gry zawodnicy z Łęcznej stworzyli sobie najlepszą okazję w tym meczu. Piotr Starzyński oddał pierwszy celny strzał dla swojego zespołu, ale nie był on odpowiednio groźny, aby zaskoczyć bramkarza.