Lechia Gdańsk przegrywa mecz, którego przegrać nie mogła

Lechia Gdańsk i Puszcza Niepołomice to dwa zespoły, które od dawna zamieszane są w walkę o utrzymanie. W ciemno możemy założyć, że do ostatniej kolejki będą toczyć batalię o zachowanie ligowego bytu. Atmosfera w obu zespołach przed niedzielnym starciem była zgoła odmienna. Gdańszczanie znajdowali się ostatnio na fali wznoszącej. W czterech minionych meczach ligowych zdobyli 10 na 12 możliwych punktów. Niepołomiczanie na zwycięstwo czekali od listopada, a dwa ich ostatnie występy kończyły się porażkami. Wskazanie faworyta nie było więc trudne.

Zadziwiająca bezradność gospodarzy

Podopieczni Tomasza Tułacza od pierwszych minut ruszyli do ofensywy, czym zaskoczyli swojego rywala. Niezwykle aktywny był Dawid Abramowicz, który posyłał dośrodkowania w pole karne Lechii. W 8. minucie ostatnie ostrzeżenie gdańszczanom dał Jani Atanasov, obijający poprzeczkę. Lechia miała dużo szczęścia, że uderzenie zawodnika wypożyczonego z Cracovii nie wpadło do siatki, a przecież w pierwszych 10 minutach swoje okazje mieli także Mateusz Cholewiak oraz Roman Yakuba. Scenariusz, w którym Lechia idzie za ciosem, a Puszcza koncentruje się jedynie na defensywie i wyprowadzaniu kontr, okazał się sprzeczny z tym, co widzieliśmy na murawie.

REKLAMA

Gdy wydawało się, że Lechia otrząsnęła się z okresu przewagi przeciwnika, to Puszcza zadała pierwszy konkretny cios. W 20. minucie w polu karnym gdańszczan znalazło się zaskakująco wielu zawodników gości. Jednym z nich był Piotr Mroziński, który celnie uderzył z ostrego kąta. Gospodarze mogli szybko odpowiedzieć na straconą bramkę. Gol po akcji Bogdana Viunnyka z Maksymem Khlanem został jednak nieuznany z powodu spalonego.

Lechia nie potrafiła zareagować

Do końca pierwszej połowy działo się wiele z obu stron, ale w kolejnych akcjach brakowało precyzji. Pierwsze 45 minut to łącznie 15 uderzeń z obu stron, ale tylko 4 z nich zmierzały w światło bramki. Przed zmianą stron w poprzeczkę trafił jeszcze Tomasz Neugebauer, co zwiastować miało ciekawą drugą połowę.

Scenariusz, w którym Lechia Gdańsk rzuca się na rywala, a Puszcza ogranicza do obrony prowadzenia, wydawał się oczywisty, jednak goście nie zamierzali pozwolić przeciwnikowi na odzyskanie kontroli nad meczem. Zanim gospodarze zdołali wypracować sobie konkretną sytuację bramkową, Cholewiak dał się sfaulować w polu karnym Eliasowi Olssonowi. 21-letni Szwed sprokurował rzut karny, który w 61. minucie na gola zamienił Artur Craciun.

Wynik 0:2 nieco podłamał graczy z Gdańska, którzy nie byli już w stanie odrobić strat. Oddajmy jednak, że w 87. minucie w poprzeczkę trafił Bobcek. Gdyby gdańszczanie byli ciut bardziej skuteczni, mogliby pokusić się przynajmniej o remis. Nie zmienia to oczywiście faktu, że gospodarze wyglądali na zaskoczonych odważnymi zrywami gości. Puszcza nie przyjechała na Pomorze po jedno oczko, ale komplet punktów i udało jej się zrealizować plan.

A już było tak dobrze…

Lechia Gdańsk po pokonaniu Lecha Poznań i Zagłębia Lubin poległa z jedną z najsłabszych drużyn PKO BP Ekstraklasy, co sprawia, że podopieczni Tomasza Tułacza wyprzedzili gdańszczan w ligowej tabeli. Różnica jednego punktu nie jest wielka, jednak wydawało się, że zawodnicy Johna Carvera zdołają pójść za ciosem i pokonując Puszczę, uciekną ze strefy spadkowej.

To był typowy mecz „o 6 punktów”, który co prawda nie kończy walki o utrzymanie, ale może okazać się niezwykle ważny w końcowym rozrachunku. Tak, jak mogliśmy chwalić Lechię za ostatnie występy, tak w starciu z Puszczą zaprezentowali się mocno poniżej oczekiwań. To mógł być mecz, który pozwoli uciec ze strefy spadkowej, tymczasem Lechia kolejny tydzień spędzi na przedostatnim miejscu, wyprzedzając jedynie Śląsk Wrocław.

Lechia Gdańsk — Puszcza Niepołomice 0:2 (Mroziński 18′, Craciun 61′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,779FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ